Przypomina mi się pewien wiersz, który omawialiśmy w zeszłym roku na języku polskim. Nosił tytuł ,,Nic dwa razy''. Wiecie o czym był? O przemijaniu, o życiu. Czy wtedy podeszłam poważnie do słów autorki? Nie. Właściwie to śmiałam się ze słów autorki jak i naszego nauczyciela, który mówił nam, że życie mamy jedno i powinniśmy je dobrze wykorzystać. Ja pewnie będę miała szansę tak zrobić, ale mój braciszek nie, i właśnie to jest najgorsze.
Wydaje mi się, że nikt inny oprócz Kajtka nie zauważa tego, co się ze mną dzieje. On widzie to jak się obwiniam. A czym? Tym, że przeze mnie on tutaj leży. Nie doszłoby do tego, gdybym zamknęła drzwi balkonowe. Tylko tyle. Dziwne prawda? Niby taka mała rzecz, ale ma duże znaczenie. Bardzo dobrze pamiętam, co działo się tego wieczoru. Właściwie to do pewnego momentu. Pamiętam jak ignorowałam go, jak ,,zatapiałam'' się w książce. Wiem, że krzyczał do mnie, że jeżeli się nim nie zajmę on skoczy z balkonu. Jak zareagowałam? Zaczęłam się śmiać i machnęła na niego ręką nie odrywając wzroku od kartki. Właściwie dopiero po chwili doszedł do mnie fakt, że on może to zrobić. Szybko zerwałam się z kanapy i pobiegłam na górę. Zobaczyłam go. Stał za balustradą i uśmiechał się do mnie z zadowoleniem, po czym puścił się poręczy i poleciał do tyłu. Wtedy wszystko stało się takie niewiarygodne i jakby wyciągnięte z horroru. I właściwie tutaj wszystko osłania ciemność, nie mam pojęcia, co się działo, jak znaleźliśmy się w szpitalu. Pamiętam jeszcze rodziców siedzących po obu stronach łóżka Kajtka, trzymali go za rączki. Ja tylko stałam z tyłu i płakałam, zaczynając nienawidzić samą siebie. Teraz widząc leżącego go spokojnie czuję nieprzyjemne dreszcze. To smutne, a nawet przerażające, że mały chłopczyk, który nie mógł usiedzieć spokojnie pięciu minut, leży nieruchomy i jakby pozbawiony życia.
Z moich myśli wyrwało mnie coraz głośniejsze pikanie aparatury, do której był podłączony. Spojrzałam na Kajtusia i zostałam obdarowana ślicznym i szczerym uśmiechem z jego strony. Nagle ni z tego ni z owego maszyna ucichła, a jego oczka zamknęły się. Krzyk. Właśnie to mnie otaczało.
Drzwi od sali otwarły się z hukiem, a łóżko na którym spoczywał chłopczyk zostało zasłonięte przez lekarzy. Krzyczeli do siebie jakieś nie zrozumiałe dla mnie słowa. Spojrzała na zapłakane twarze rodziców i usłyszałam najgorsze słowa, jakie człowiek może usłyszeć.
- Czas zgonu, dziewiąta czterdzieści pięć.- Podeszłam chwiejnym i niepewnym krokiem do łóżka. Mimo jego zamkniętych oczu i bezwładnego ciała, na twarzy pozostał uśmiech, którym obdarował mnie dosłownie przed chwilą. Zamknęłam oczy, a w mojej głowie odtworzyłam obraz Kajtka. Niski, szczupły chłopczyk z krótkimi brązowymi włosami i pięknymi zielonymi oczyma, które były bardzo podobne do moich.
Taki już zostanie. Już zawsze myśląc o nim będę widziała tego wesołego chłopczyka, który uwielbiał żółwie.
Właśnie z takim obrazem w głowie dwa lata później zamknęłam ostatni raz oczy i pobiegłam na spotkanie z moim bratem, który czekał na mnie pod dużym dębem. Teraz już sama wiem, jaka tajemnicza moc jest zawarta w słowach: ,, Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...''
------------------------------------------------------------------------
Właśnie przeczytaliście moją dodatkową pracę z polskiego za którą dostałam 6! O.O Serio nie mogłam uwierzyć. Normalnie bym tego tutaj nie napisałam ale moja przyjaciółko-siostra mi groziła więc nie chciałam jej podpaść. Mam nadzieję, że wam się spodobało. Do zobaczenie wkrótce! :*
świetne.! Nie dziwię się, że dostałaś 6 :D
OdpowiedzUsuńdziękuję twojej przyjaciółko-siostrze, że ci groziła :*
ona często mi grozi :D
UsuńWoow dobre :D
OdpowiedzUsuń6 zasłużone :)
nie sądzę tak ale to miłe :*
Usuń*.*- wyraża więcej niż tysiąc słów.
OdpowiedzUsuńkrótko i na temat :P
Usuń