niedziela, 21 kwietnia 2013

Chapter 4

Louis. 

To już dziś. Ten tydzień minął tak szybko, że cholera nawet nie wiem co ja w tym czasie robiłem. Nie mogę do siebie dopuścić myśli, że ona nie będzie już moja. Starałem się. Robiłem wszystko co było w mojej mocy aby nie dopuścić do tego ślubu ale muszę przyznać, że przegrałem tą walkę. 
- Louis! Louis!- Harry wbiegł do mnie do pokoju wyraźnie z czegoś zadowolony. Podparłem się na łokciach i zaszczyciłem go swoim spojrzeniem.
- Co chcesz?- Może to nie była najmilsza odpowiedź z mojej strony ale chyba każdy nie byłby radosny w mojej obecnej sytuacji.
- Podnieś swój seksowny tyłek i idziemy odbić twoją pannę.- Westchnąłem i położyłem się z powrotem dając mu wyraźnie do zrozumienia, że ma zostawić mnie w spokoju. Loczek rzucił coś na moje łóżko i wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi. Podniosłem się niechętnie i zauważyłem jakąś niebieską teczkę która leżała na końcu mojego łóżka. Wziąłem ją do ręki i otwarłem. W środku znajdowały się jakieś zdjęcia przedstawiające Katie i Willa. Nie pomagasz, Styles. Wyrzuciłem wszystko na kołdrę i przejrzałem kartki. Otwarłem szeroko usta gdy zobaczyłem, że Will jest chory. To wszystko wyjaśnia. Ona wychodzi za niego z litości! No tak, przecież to Katie, ale cholera dlaczego nic nie powiedziała. Odwróciłem kartkę i po przeczytaniu dwóch zdań wygrzebałem się z kołdry i jak rakieta zbiegłem na dół.
- Styles! Kretynie nie wiem skąd to masz ale kocham cię!- Mój przyjaciel zaśmiał się melodyjnie.

Katherine.

Otworzyłam oczy i poczułam napawający mnie smutek i tęsknotę za czymś czego nie mogę mieć. Dlaczego jedni mają wszystko czego zapragną, a inni muszą znosić upokorzenia ze strony świata i najbliższych osób? Gdzie jest ta cholerna sprawiedliwość? Nie ma jej. No przynajmniej nie dla mnie.
Spojrzałam na komodę i zauważyłam na niej białą paczkę którą dostałam wczoraj wieczorem. Wstałam spokojnie i zabrawszy pudełko z szafki z powrotem usiałam na łóżko. Rozerwałam papier i wyciągnęłam z kartonu brązowy album do którego była przyklejona płyta. Żadnego liściku, adresu zwrotnego. Nawet nie wiem od kogo to dostałam.
Z lekkim przerażeniem okleiłam płytę i otwarłam album.

 Pierwsza storna wywarła na mnie wrażenie jak i strach przed tym co znajdę dalej. Dlaczego on mi to robi? Dobrze wie, że jest mi ciężko. Chwyciłam kartkę w celu przewrócenia jej dalej ale nie zrobiłam tego. Bałam się. Po prostu zamknęłam album i wraz z płytą wrzuciłam do kartonu w którym były zapakowane i wsunęłam pod łóżko. Nie mogłam sobie tego robić. Nie dziś.
**
Dzielnie znosiłam natarczywy pędzelek na mojej twarzy i zapach lakieru do włosów. Jeszcze chwila. nie długo wszystko się skończy. I znacznie. Doskonale słyszałam podekscytowane głosy gości którzy gromadzili się w domu jak i w ogrodzie gdzie ma odbyć się ceremonia. Cały czas powtarzałam sobie, że dam radę, ale teraz gdy wiem, że to już tylko minuty dzielą mnie od zaprzepaszczenia sobie przyszłości nie mam już w sobie ani pewności siebie ani nawet nadziei, że to tylko sen. Ból. Ból jest odczuwalny więc to raczej rzeczywistość.
- Gotowe.- Obydwie kobiety które siedziały ze mną w gabinecie ojca posłały mi lekkie uśmiechy i wyszły nie mając nawet pojęcia dlaczego tutaj siedziałam. Nikt o tym nie wie. Chociaż nie. Wie. Louis. Jak to się stało? Właściwie to przez przypadek. Gdy byłam razem z Willem zawieźć im zaproszenia poszłam z Lou do kuchni i zaczęła się kłótnia. Oczywiste jest to, że w przypływie złości mówi się wiele rzeczy i tym razem też tak było.
Usłyszałam ciche płukanie, a po chwili drzwi lekko się uchyliły a ja ujrzałam Louisa ubranego w garnitur. Wszedł do środka, a ja wstałam z białej kanapy.
 - Pięknie wyglądasz.- Powiedział i zamknął za sobą drzwi z lekkim widocznym zdenerwowaniem. Spuściłam wzrok i lekko się uśmiechnęłam.
- Dziękuję.- Odpowiedziałam ledwie słyszalnym głosem. Gdy po  pomieszczeniu rozniosły się jego kroki podniosłam wzrok na niego. Te piękne niebieskie oczy które hipnotyzowały i nie pozwalały odwrócić wzroku.
- Dostałaś paczkę?- Pokiwałam lekko głową.- Mam coś jeszcze.- Wyciągnął z kieszeni marynarki białą kartkę i wyciągnął ją w moją stronę.
- Co to?- Zapytałam i wzięłam od niego wyżej wymienioną rzecz.
- Coś co może wszystko naprawić.- Uśmiechnął się do mnie lekko i wyszedł zostawiając mnie samą z kartką która według niego może wszystko naprawić. Rozprostowałam papier i zaczęłam przesuwać oczami po czarnych literkach.
Gdy skończyłam byłam zdziwiona, przerażona i wystraszona. Jak oni mogli?!   
- Katherine? Gotowa?- Tata jak gdyby nigdy nic wszedł do środka i wyciągnął w moją stronę rękę. Zgniotłam w dłoni papier i wrzuciłam go do kosza na śmieci. Ujęłam rękę ojca i razem z nim zaczęłam kierować się w stronę tylnego wyjścia które zaprowadzi nas prosto do ogrodu. W domu nikogo nie było, natomiast przed wyjściem stali chłopaki i zawzięcie o czymś dyskutowali. Niall gdy tylko mnie ujrzał otworzył drzwi i uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam ale z mniejszym zapałem niż on. W jego ślady poszedł Liam który przytulił mnie do siebie.
- To prawda Katie. Przykro mi.- Wyszeptał i poszedł za swoimi przyjaciółmi zając miejsce. W mojej głowie wybuchła istna wojna. Kto kłamie? Kto mówi prawdę? Co mam zrobić? Cholera dalej! 
Stawiałam dzielnie krok za krokiem sama właściwie nie wiedząc co robię. Gdy poczułam rękę Willa na swojej dłoni ocknęłam się i zrozumiałam wszystko. Ten pośpiech, ta zakichana teczka, nerwy moich rodziców.
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam tylko jak Louis wstaję i odchodzi nawet nie spoglądając na mnie. Teraz albo nigdy. 
- Tomlinson stój!- Krzyknęłam za nim, a on momentalnie odwrócił się w moją stronę ze zdziwieniem na twarzy.
- Katie co ty do cholery robisz?- Szepnął do mnie mój ''narzeczony'' i mocniej ścisnął moją rękę. Spojrzałam na niego pogardliwie i wyszarpnęłam rękę która zaczynała mnie boleć pod jego uściskiem.
- Nie.- Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie jak i niezrozumienie.- Moja odpowiedź na to czy chcę zostać twoją żoną brzmi nie.- Zaakcentowałam ostatnie słowo aby dać mu do zrozumienia, że nie żartuję. Spojrzałam na niego ostatni raz i odwróciwszy się skierowałam się w stronę zaskoczonego Lou. Gdy go mijałam chwyciłam jego rękę i pociągnęłam do domu. Zamknęłam za nami drzwi i mocno się do niego przytuliłam. Przez chwilę był zszokowany ale zaledwie po kilku sekundach objął mnie w wyraźną ulgą.
- Dziękuję, że pokazałeś mi te dokumenty.- Powiedziałam do niego i zamknęłam oczy. Jego zapach, dotyk wywołały w mojej głowie lawinę wspomnień z wakacji z tych pięknych i beztroskich dni do których z chęcią bym wróciła.
- Musiałem zrobić dobry uczynek.- Uśmiechnęłam się lekko i otworzyłam oczy. W naszą stronę szli moi rodzice i Will. Odsunęłam się od Louis'a, a ten gdy zobaczył  co się szykuję osłonił mnie lekko swoim ciałem jakby chciał mnie uchronić przed wszystkim co może za chwilę mnie spotkać. Tata otworzył drzwi i zamknął je z trzaskiem, a mną wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz. Zaraz się zacznie. 
- Co ty robisz?! Masz zaraz tam wrócić i wszystkim wytłumaczyć, że to tylko stres.!- Matka wymierzyła we mnie palec, a ja wyszłam za Lou. Nie chciałam dać jej tej cholernej satysfakcji którą by dostała.
- Nie wrócę tam. Nie zrobię niczego czego nie będę chciała.- Powiedziałam i stanęłam wyprostowana pamiętając aby głowa była uniesiona wysoko.
- Kochanie coś ci się poprzestawiało.-Will chwycił mnie za rękę i lekko do siebie przyciągnął jeszcze mocniej zaciskając swoją rękę.- Masz natychmiast tam iść i to odkręcić. Wiesz, że nie mogę się denerwować.- W jego oczach mogłam zobaczyć tylko i wyłącznie złość, nienawiść i wściekłość.
- Puść mnie natychmiast kochanie. A wyniki było trzeba lepiej sfałszować.- Próbowałam wyszarpnąć rękę ale nie miałam tyle siły.
- Uważaj na słowa bo może się to źle dla ciebie skończyć.- Poczułam palący ból w ręce i zaczęłam się zastanawiać skąd on ma tyle siły.
- Pierdol się! Nie będę żyła z kimś kto chce się żenić dla interesów.- Zdążyłam tylko mrugnąć a poczułam ogromny ból w szczęce i jakieś cienie przed oczami aż wylądowałam na podłodze. Czyjś krzyk i cisza. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Lou trzymają Harry i Zayn. Will leżał na podłodze nie daleko mnie, a Liam i Naill stali zszokowani spoglądając na mnie, albo na moich rodziców.
- Zabiję cię! Rozumiesz?!- Louis zaczął się szarpać, a chłopaki jeszcze bardziej zaczęli odciągać go do tyłu. Z lekką trudnością ze względu na suknię podniosłam się i poczekałam aż wszystko przestanie się kręcić. Podeszłam po woli do Lou i chwyciłam jego twarz w dłonie.
- Spokojnie Lou. Nic mi nie jest.- Mówiłam z rozpaczą i nadzieją, że się uspokoi. I tak zrobiło się już niebezpiecznie, a goście oddzieleni tylko ścianą w niczym nie pomagali.
- Ale jemu zaraz będzie.- Już nie krzyczał, ale mówił z wściekłością i zamiast spojrzeć na mnie spojrzał na podnoszącego się Willa.
- Bronisz dziwki.- Powiedział gdy stanął już prosto. Przez to, że Louis już się nie wyrywał chłopaki poluźnili uścisk więc teraz bez problemu wyrwał się im i znów uderzył Willa.
- Nie waż się tak o niej mówić.- Wysyczał do niego i wyszedł wściekły. Wybiegłam za nim i gdy tylko wyszłam na dwór porwał mnie w swoje ramiona mocno ściskając. Czułam jego zdenerwowanie i jak jego ręce się trzęsą.
- Spokojnie Louis. Już wszystko będzie dobrze.- Powiedziałam właściwie sama nie wierząc w to co mówię. Heloł!! Przecież to moje życie, a w nim nigdy nie jest dobrze.
- Uderzył cię. A twoi rodzice nic nie zrobili.- Pokręcił głową i odsunął mnie od siebie oglądając moją twarz. Gdy dotknął mojego policzka lekko się skrzywiłam.
- Nic mi nie będzie.
- Musimy się stąd zabierać. Twój ojciec wpadł w szał. Zadzwonił na policję.- Zayn popchał nas w stronę samochodów. Louis oczywiście wsiadł razem ze mną z tyłu. Harry ruszył od razu za Liam'em, a ja miałam ochotę się rozryczeć. Tak po prostu. Odwróciłam głowę w stronę szyby aby brunet siedzący obok nie zobaczył mokrej cieczy w moich oczach.
- Hej Katie twój ślub był najlepszy na jakim byłem.- Spojrzałam na Harry'ego który szczerzył się jak głupi. W lusterku napotkałam jego współczujący wzrok który rozrywał od środka.
- Spróbuj to przebić Styles.- Odpowiedziałam mu, a on jak i Lou zaczęli się śmiać.
- Harry wyobrażasz sobie miny naszych sąsiadów gdy z samochodu wysiądzie panna młoda?- Louis uśmiechnął się w moją stronę, a ja poczułam miłe łaskotanie w brzuchu.
- Jakby się pytali kto to jest to powiem, że striptizerka.- Odpowiedział mu pan lokowaty i zatrzymał się. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam tak dobrze znany dla mnie dom.
Harry zaparkował centralnie przed drzwiami dzięki czemu nie byłam narażona na wścibskie spojrzenia innych ludzi. ~muzyka~
 Po przekroczeniu progu domu nie miałam już siły na powstrzymywanie łez. Zakryłam oczy ręką i ukucnęłam. Chcieli mnie sprzedać.  
- Katie?- Louis zabrał moją rękę i spojrzał w moje oczy. Wstał i bez problemu podniósł mnie do góry. Chwyciłam się rękoma jego szyi i nie odezwałam się ani słowem.
Położył mnie na swoim łóżku i usiadł obok odgarniając mi włosy z twarzy.
- Byłabym teraz mężatką.- Powiedziałam i usiadłam nie odrywając wzroku od jego twarzy.
- Na szczęście nie jesteś.
- Będę musiała tam wrócić.- Spojrzałam na sukienkę w którą byłam ubrana. Była piękna ale nie dla mnie.
- Nie. Na pewno nie. Nie puszczę cię.- Wstał, okrążył łóżko i uklęknął przede mną kładąc swoje dłonie na moich.
- Louis nic nie będziesz mógł zrobić. Jestem niepełnoletnia i muszę mieszkać z rodzicami.- Wyglądał jakbym czymś go uraziła ale taka była prawda.
- Coś wymyślimy. Przecież on cię uderzył, a twoi rodzice nic nie zrobili. Jeżeli zgłosisz to na policję na pewno nie pozwolą ci tam wrócić.
- Przestań!- Krzyknęłam i wstałam zdenerwowana.
- Co mam przestać Katie. Nie oszukuj się. Oni tylko tam stali i nic nie zrobili!- Teraz on też był zdenerwowany, ale moim zachowaniem. Właściwie nie wiem dlaczego jestem zła skoro on ma rację. Oj, doskonale wiesz.  
- Nie wszystkie rodziny są tak idealne jak twoja!
- U mnie też nie jest idealnie, ale to co widziałem u ciebie to istna patologia!
- Tylko dla ciebie!
- A no tak zapomniałem! Całe życie grasz męczennicę więc jesteś już przyzwyczajona!- Otworzyłam szeroko oczy i wpatrywałam się w jego twarz która zmieniała wyraz z sekundy na sekundę.- Katie nie to chciałem powiedzieć.- Dodał skruszony, a ja pozostawałam obojętna.
- A właśnie, że chciałeś.- Chciałam wyjść, ale on mi skutecznie tego zabronił. Chwycił mój nadgarstek, a ja skrzywiłam się. Na obydwu rękach miałam już lekko sine ślady długich palców które zaciskały się na nich z ogromną siłą.
- Chyba nie powiesz mi, że to jest normalne.- Podniósł lekko moje ręce abym lepiej widziała dzieło jakie pozostawił po sobie człowiek któremu jeszcze nie dawno ufałam. Spojrzałam w jego oczy nie odpowiadając mu ani słowem.- Nie pozwolę aby ktoś jeszcze cię skrzywdził.- Wyszeptał i przybliżył się do moich ust przez co moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
Wiedziałam do czego zmierza i bałam się tego ale za razem pragnęłam jak niczego innego na świecie. Poczułam na swoich ustach lekkie muśnięcie jak za dotykiem motyla. Chciałam. Nie. Wręcz pragnęłam aby to odwzajemnić ale nie mogłam. Coś, a raczej ktoś mi nie pozwalał.
- Louis nie możemy.- Powiedziałam ledwo słyszalnie, ale nie odsunęłam się od niego nawet na milimetr.
- Wiem.- Również odpowiedział mi cichym głosem.
- Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?- Zapytałam wpatrując się w jego niebieskie, tajemnicze oczy.
- Bo my jesteśmy skomplikowani.- Odpowiedział i odsunął się ode mnie zabierając ze sobą jakąś część mnie.

Louis.

Spojrzałem ostatni raz na dziewczynę śpiącą na moim łóżku i zamknąłem drzwi schodząc na dół. W salonie siedzieli wszyscy nawet Danielle która przywiozła kilka rzeczy dla Katie. Usiadłem na wolnym fotelu i zamknąłem oczy zmęczony całym dniem.
- Śpi?- Liam wyciągnął w moją stronę kubek z kawą który przyjąłem z wielką chęcią. 
- Tak. Zasnęła przed chwilą.- Odpowiedziałem mu i upiłem spory łyk zbawiennego nektaru.
 Ktoś zadzwonił do drzwi, a Zayn z niechęcią wstał i poszedł otworzyć. Po chwili wszedł do pomieszczenia blady jak ściana, a za nim pojawiła się moja dziewczyna.
- Louis musimy porozmawiać.- Powiedziała całkiem poważna, a ja wstałem zdenerwowany i ruszyłem za nią w stronę kuchni. Dowiedziała się? 
- Kochanie co się stało?- Zapytałem i podparłem się o blat.
- Jestem w ciąży.
----------------------------------------------------
No witajcie leśne stworzonka! Jak po całym tygodniu ciężkiej szkolnej pracy? Mam nadzieję, że jeszcze żyjecie. Aaaa nie długo testy! Na szczęście ja mam jeszcze rok ale moja przyjaciółka piesze w tym roku i ma chyba stresa/ :P
Rozdział się spodobał? Ja ogólnie jestem z niego zadowolona, ale chyba czegoś mu brakuję tylko nie wiem czego. :D No to do następnego!~ :*

6 komentarzy:

  1. kurde prawie zawału dostałam! Już myślałam, że ona wyjdzie za tego Willa. No ale na szczęście jesteś tak dobroduszna :D
    Powodzenia dla twojej przyjaciółki, mnie też testy czekają dopiero za rok ewentualnie za dwa :P
    I niczego nie brakuję temu rozdziałowi jest wprost (jak to nie którzy mówią): cudaśnyyy *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak coś to pisz zdałam resuscytację na 5 to ci pomogę :D

      Usuń
  2. Jaa uwielbiam to :*
    Super-Lou rayuje sytuacje :D
    Nie lubie Willa .. I rodziców Katie.
    Powodzenia dla przyjaciółki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież Lou to Superman więc nie mogło być inaczej. :P
      Też ich nie lubię, chociaż ich stworzyłam tooo nadal ich nie lubię. -.-

      Usuń
  3. I like it! :P
    Współczucie dla twojej przyjaciółki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dowiem się wieczorem czy było tak źle, ale współczucie się przyda. :P

      Usuń