niedziela, 31 marca 2013

Chapter 1

Siedemnaste urodziny. Zniknęłam na dobre.
   Boję się, a czego? Dzisiejszego dnia. Doskonale wiem co wydarzy się za kilka godzin. I wiem też, że nie mam prawa się sprzeciwić. Muszę się zgodzić i udawać szczęśliwą aby nie narobić nikomu kłopotów. Nie wiele zmieniło się od moich ostatnich urodzin. Oprócz tego, że mam co raz więcej zajęć to wszystko. Nadal jestem pod kontrolą rodziców.. Cóż chyba już najwyższy czas pogodzić się z faktem, że zniknęłam na dobre.

Odłożyłam swój zeszyt w którym co roku w ten sam dzień lądują moje najskrytsze myśli. Może mało piszę skoro to cały rok ale właściwie moje życie jest spokojne i można rzec idealne. Nie powinnam mieć żadnych zmartwień, problemów czy innych rzeczy które zajmowały by miejsce w mojej głowie. Według moich rodziców najważniejsze w moim wieku jest to abym ukończyła szkołę i wygrywała wszystkie zawody akrobatyczne. Ale to tylko ich zdanie. Ja natomiast chciałabym znów być normalną nastolatką która będzie martwić się przed sprawdzianami czy aby wszystko umie, która będzie spóźniała się na lekcje, mogła posiedzieć przed telewizorem. Dla niektórych mogłoby się wydawać to banalne i dziwne ale tęsknie za tymi wszystkim rzeczami które zostały mi zabronione abym nie narobić wstydu rodzinie.
- Katherine!- Krzyk mojej rodzicielki uświadomił mnie, że za pewne ktoś z moich gościu już przyjechał. Teraz to się szopka zacznie. Z westchnieniem podniosłam się do pozycji stojącej i starając się przybrać pogodny wyraz twarzy zeszłam na dół. W holu  czekała nad mnie mama wraz z moim kuzynem i przyjaciółmi. Nie garb się. Cały czas powtarzałam sobie w myślach. Wiem, że mama na pewno skarciłaby mnie gdybym się zgarbiła.
Gdy mama zostawiła nas samych wypuściłam powietrze z płuc i rozluźniałam spięte mięśnie.
- Sto lat młoda.- Liam przytulił mnie jako pierwszy i ostatni z racji tego, że przy nas pojawił się mój tata. Niall'owi, Harry'emu i Zayn'owi podałam rękę którą grzecznie uścisnęli i złożyli mi życzenia. Z Louis'em wymieniłam się tylko cichym cześć.
- Chodźcie na górę. Pokaże wam gdzie są pokoje.- Znów napięłam mięśnie brzucha i starałam się utrzymać prostą postawę ciała.
- Wiesz, że my wiemy gdzie są nasze pokoje no nie? Byliśmy już u ciebie.- Harry objął mnie ramieniem, a ja wywinęłam się z jego uścisku. To nie tak, że nie chcę aby on mnie dotykał. Robię to po prostu dla jego dobra.
- Wiem, ale zaraz przyjdzie Will i chciałam stamtąd uciec.- Stanęliśmy przed rzędem drzwi i uśmiechnęłam się lekko do nich.
- Dalej z nim jesteś?- Liam doskonale wiedział, że nadal jestem z Will'em, a teraz chciał tylko pokazać Lou, że wcale nie chcę być z Williamem i, że ma o mnie walczyć. O co to, to nie.
- Muszę iść się przyszykować. Zobaczymy się za godzinę.- Odwróciłam się i szybko przeszłam na koniec korytarza po czym zniknęłam za drzwiami od swojego pokoju. Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na dół. Widok jego bezuczuciowej twarzy.... Zabolało. Jeszcze miesiąc temu nie mogliśmy przejść obok siebie bez pocałunku lub uśmiechu w swoją stronę. A teraz co? Powiedziane ciche cześć i najwyżej krótkie spojrzenie rzucone w swoją stronę. Miałam nadzieję, że będzie to wszystko inaczej wyglądało. Przecież on jak i ja doskonale wiedzieliśmy, że wraz z końcem wakacji kończy się nasza przygoda.

- Wiesz, że to nie musi się kończyć. Wyjedźmy stąd w cholerę. - Chwycił moje obie ręce i położył sobie na piersi co miał w zwyczaju często robić.
- Mylisz się Lou. To musi się skończyć i właśnie kończy. Jutro już mnie tu nie będzie. Ty będziesz szczęśliwy z Eleanor, a ja z Will'em. Wszystko będzie po staremu.- Zabrałam swoje dłonie i odsunęłam się kawałek. 
- Sama w to nie wierzysz Katie. Doskonale wiem co do mnie czujesz i wiem, że nie potrafisz kłamać.- Gdy ja zrobiłam krok do tyłu on zrobił krok do przodu. 
- Nie utrudniaj tego Lulu. Wiesz, że nawet jeżeli bym chciała to.... To nie możemy być razem.- Poczułam za plecami zimno bijące od ściany o którą w tej chwili się opierałam. Louis położył jedną rękę na ścianie na wysokości mojej głowy.
- Bo twój ojciec się na to nie zgodzi? Bez obrazy mała ale od kiedy przyjmujesz się jego zdaniem?- Jego wyraz twarzy zmienił się co lekko mnie zaniepokoiło ale nie dałam tego po osobie poznać.
- Przejmuję się od prawie dwóch lat!- Zdziwiony moim krzykiem odsunął się kawałek ale nie na tyle abym mogła wydostać się z jego ''klatki''.
- Jeżeli wyjedziesz i mnie zostawisz wiedz, że już nigdy nie będziemy razem. Już nigdy nie poczujesz tego.- Dotknął dłonią mojego policzka.- I tego.- Przytulił mnie do siebie.- I tego.- Złączył nasze usta w pocałunku który był pełny żalu i rozpaczy która ogarniała nas z każdą chwilą. Przez kilka sekund wszystko było w porządku ale potem Louis się odsunął i znów mur między nami zaczął rosnąć.
- Nie chciałam aby to wszystko tak wyglądało.  Będę za tobą tęsknić i nigdy nie przestanę cię kochać.-  Ostatnie żałosne spojrzenie w jego przepełnione smutkiem niebieskie oczy i zostawiłam go samego tym samym tracą wszystko na czym mi zależało.

- Kochanie mogę wejść?- Słowa wyprzedziły chiche pukanie do drzwi. Wstałam i otarłam mokre policzki. Wzięłam dwa głębokie wdechy i odpowiedziałam:
- Will wiesz, że mojemu tacie by się to nie spodobało. Zobaczymy się na dole.- Próbowałam przybrać jak najzabawniejszy ton głosu. Najwyraźniej musiało mi się udać bo po cichy parsknięciu śmiechem dało się usłyszeć kroki które cichły z sekundy na sekundę. Westchnęłam z ulgą i stwierdziłam, że muszę się już szykować bo inaczej nie będzie ze mną za wesoło.
Wyciągnęłam z szuflady czystą bieliznę i  udałam się do swojej łazienki. Nalałam wody do wanny i dosypałam kryształków do kąpieli. Poczekałam aż wanna zostanie napełniona i dopiero wtedy rozebrałam się po czym weszłam do ciepłej wody która pachniała wanilią. Zamknęłam oczy i pozwoliłam zrelaksować się swojemu ciału. To dopiero nasze pierwsze spotkanie, a ja już chcę aby wyjechał. Stop. Może to źle zabrzmiało. Chcę aby przestał patrzeć na mnie z takim żalem w oczach. Może on nie jest tego świadomy ale rani mnie jeszcze bardziej niż w niektóre gorsze dni w wakacje.

Louis.

Nic się nie zmieniła. Nadal jest tak samo piękna i ostrożna w stosunku do nas. Gdy przeszła obok mnie poczułem zapach wanilii który zawsze jej towarzyszył. Odzwierciedlał on jej delikatność i osobowość. Pragnąłem ją dotknąć, albo chociaż porozmawiać ale wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić co zabijało mnie od środka. Tęskniłem za nią każdego dnia odkąd wyjechała. Śniłem o niej co noc przez cztery tygodnie. Myślałem o niej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mogę przyznać się przed samym sobą, że ją kocham. Ale czy miałbym na tyle odwagi aby powiedzieć to komuś innemu? Cholera, nie. Nie umiałbym tego powiedzieć.  
- Słuchasz mnie w gołe?!- Gdy poduszka uderzyła mnie w głowę zorientowałem się, że Harry z którym dzieliłem pokój mówił coś do mnie.
- Sorry zamyśliłem się.- Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco i odrzuciłem do niego poduszkę. Harry westchnął i usiadł obok mnie na kanapie która stała w naszym pokoju. 
- Dlaczego z nią nie porozmawiasz?- Oparł głowę o moje ramię, a ja od razu poczułem się lepiej. Każdy najmniejszy gest z jego strony poprawiał mój humor.
- Bo ona nie chce ze mną rozmawiać.- Odparłem całkowicie dla mnie znaną prawdą. 
- No to ją do cholery porwij czy coś. Gdzie jest ten mój Tommo który nie pozwoliłby odejść dziewczynie którą kocha?- Harry odsunął się ode mnie i zabrał jakąś cząstkę przez którą czułem się znów samotny i opuszczony. 
- Skąd pewność, że ją kocham? Polubiłem ją tak samo jak wy i nic więcej.- Znów starałem się przyjąć maskę obojętności na jej temat ale sądząc po minie mojego przyjaciela nie za bardzo mi to wyszło.
- Taa chyba trochę bardziej niż my.- Poklepał mnie po plecach po czym podniósł się i wyciągnął z pokrowca garnitur na którego widok skrzywił się i westchnął. 
- Jeżeli będzie bardzo nudno utopimy się nawzajem w ponczu, ok?- Również wstałem i wyciągnąłem taki sam garnitur jaki trzymał Harry.
- Trzymam cię za słowo, kochanie.- Uśmiechnął się do mnie ukazując piękne dołeczki na które lecą dziewczyny i zniknął w łazience.

Katherine.

Dotknęłam lekko opuszkiem palca paznokci na lewej dłoni. Czerwony lakier lekko połyskiwał ale był już suchy. Spojrzałam w lustro i wzięłam do ręki lokówkę po czym zaczęłam nawijać na nią włosy tworząc lekkie fale. Gdy uporałam z włosami zajęłam się makijażem. Nie chciałam przesadzić więc zrobiłam tylko cienką kreskę na powiece eyelinerem, i pociągnęłam rzęsy tuszem. Usta pomalowałam na kremowy kolor i zadowolona z ogólnego efektu wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam z dna szafy wielkie białe pudełko w którym znajdowała się moja sukienka jak i buty na dzisiejszy wieczór. 
Przyglądałam się przez chwilę sukience trzymanej w rękach aż wreszcie zimno otulające moje prawie nagie ciało zmusiło mnie do chociażby lekkiego okrycia się. Sukienka miała z tyłu zamek którego nie mogłam zapiąć więc zmuszona otworzyłam drzwi i natrafiłam na wychodzącego z pokoju Niall'a. Gdy tylko mnie zauważył uśmiechnął się szczerze w moją stronę. Kiwnęłam głową dając znak, że ma do mnie przyjść. 
- Katie wiedziałem, że na mnie lecisz ale żeby aż tak.- Zagwizdał za co oberwał w łeb. 
- Nie mogę zapiąć zamka. Pomożesz mi?- Odwróciłam się do niego tyłem przytrzymując sukienkę. Poczułam na plecach jego ciepłe ręce i po chwili sukienka została zapięta czym bardzo się ucieszyłam bo zaczynała mi się zsuwać. Ubrałam buty które swoją drogą były prześliczne i zabrałam kopertówkę.
- Pani pozwoli.- Niall ukłonił się nisko i otworzył drzwi od pokoju przepuszczając mnie przodem. Chwyciłam go pod pachę i razem zeszliśmy na dół. W holu było pełno ludzi ubranych elegancko i dostojnie. Wszyscy rozmawiali i trzymali kieliszki w dłoniach. Poczułam się trochę nieswojo ponieważ to moje urodziny, a ja prawie nikogo tutaj nie znam ale szczerze to czego ja się mogłam spodziewać po moich rodzicach. 
- Normalnie gdybym nie wiedział, że masz urodziny pomyślałbym, że to jakieś ważne przyjęcie. Chociaż ten stół z prezentami lekko by mnie zmylił.- Harry w towarzystwie Louis'a stanęli obok mnie i Niall'a. Zmieszana puściłam ramię blondyna i zawiesiłam wzrok na podłodze starając się równocześnie stać prosto co było cholernie trudne.
- Taa wiem, o czym mówisz.- Uśmiechnęłam się lekko. Podszedł do nas kelner z srebrną tacą na której stały kieliszki z szampanem. Każdy z nas wziął po jednym, a w tym czasie dołączyli do nas Liam i Zayn'a również z kieliszkami w dłoniach.
- A więc sto lat Katie.- Zayn podniósł swój kieliszek, a za nim podążyła nasza piątka. Stuknęliśmy się kieliszkami w górze i upiliśmy po łyku. 
- Katherine mogę cię prosić?- Mama uśmiechała się sztucznie co nie wróżyło nic dobrego. Uśmiechnęłam się przepraszająco do chłopaków i odeszłam kawałek za mamą która odwróciła się do mnie ze wściekłą miną.
- Mamo stało się coś?- Zapytałam głupio. Przecież gdyby wszystko było dobrze to nie stałabym teraz przed nią i bała się co mi zaraz powie.
- Tak stało się. Zabawiasz się z tymi ludźmi gdy twój chłopak rozmawia sobie z twoją kuzynką. Chyba coś jest nie tak, nie sądzisz?- A więc to o to chodzi.
- Mamo ci ludzie to moi przyjaciele. A po za tym nie mogę całego swojego wolnego czasu poświęcać Will'owi.- Dopiero po wypowiedzeniu tych słów doszło do mnie co powiedziałam. Nie sprzeciwiałam się rodzicom bo wiedziałam jak to się kończy.
- Zważaj na słowa młoda damo. Masz iść do niego natychmiast. I nie chcę więcej słyszeć takich słów.- Pokiwałam głową i skruszona poszłam w kierunku Willa i mojej kuzynki nawet nie spoglądając na chłopaków. 
- Cześć kochanie. Meg.- Nie przepadałam za tą tlenioną blond małpą. Dziewczyna rzuciła mi wrogie spojrzenie i odeszła czarować kogoś innego.
- Oj nie bądź dla niej taka nie miła. Po prostu chciała dotrzymać mi towarzystwa gdy ty rozmawiałaś ze swoimi przyjaciółmi i kuzynem.
- Przepraszam powinnam od razu do ciebie podejść.- Uśmiechnęłam się lekko, a on dotknął mojego policzka.
- Nie masz za co przepraszać. Przecież to twoi przyjaciele.- Will nie jest złym chłopakiem. Na prawdę. Jest miły, czuły, romantyczny. Jest dla mnie wspaniałym przyjacielem ale nie kocham go jak no nie wiem na przykład Lou. Ale to tylko przykład oczywiście. 
- Przepraszam Will ale czy mógłbym ją porwać na jeden taniec?- Liam stanął obok nas uśmiechając się miło jak miał w zwyczaju robić. 
- Oczywiście ale oddaj mi ją, ok?- Will puścił mnie i odszedł do moich rodziców.  Weszliśmy do sali w której można było tańczyć i chwilę poczekaliśmy aż muzyka  zacznie lecieć. Dobrze, że chociaż orkiestry nie zamówili czy coś bo bym chyba wyszła z siebie i stanęła obok. Położyłam ręce na jego ramionach, a on swoje dłonie złożył na moje talii. Muzyka nie była wolna więc nie kołysaliśmy się w miejscu bez sensu. On był dobrym tancerzem i doskonale zakrywał moje małe potyczki. Za to ja byłam wygimnastykowana więc z łatwością przemieszczałam się po parkiecie czym zakrywałam jego ewentualne wpadki których i tak nie było dużo. Mniej więcej w połowie piosenki Liam zakręcił mną mocno i puścił przez co wpadłam w czyjeś silne ramiona. Podniosłam głowę do góry i napotkałam spojrzenie które rozpalało mnie od środka. Louis zaczął prowadzić więc po prostu poddałam się i pozwoliłam aby manewrował mną gdzie tylko zechciał. Ani na chwilę nie oderwałam wzroku od jego niebieskich oczu które wpatrywały się we mnie z utęsknieniem ale i z żalem którego nie umiał lub nie chciał ukryć. Po skończonej piosence ukłonił się lekko i odszedł zostawiając mnie samą. Otrząsnęłam się i zdenerwowana poszłam za nim.
Louis wyszedł przez drzwi tarasowe do ogrodu który był oddzielony płotem z żywopłotu. Z drogi wyglądało to jakby był tutaj pałac co właściwie nie było dalekie od prawdy. Mieszkałam w pałacu co wcale mnie nie cieszyło bo chciałabym mieć normalny dom.
Lou zatrzymał się przed małą altanką i odwrócił się w moją stronę. Na jego twarzy widniał uśmieszek który zawsze zwiastował to samo. Wściekłość wzrosła we mnie jeszcze bardziej. Podeszłam do niego i odważnie patrzyłam prosto w jego oczy.
- Po co to zrobiłeś.- Nie brzmiałam jak zawsze gdy z kimś rozmawiałam. Teraz byłam wściekła i nie zamierzałam tego ukrywać. Teraz póki mam czas, mogę być sobą.
- Bo chciałem. I nie powiesz mi, że ty nie.- Dotknął mojej dłoni, a ja instynktownie zabrałam rękę.
- Powiedziałeś, że już nigdy tego nie poczuję.- Przypomniałam mu słowa które do mnie wypowiedział, a przez jego twarz przebiegł grymas bólu.
- Wiem co powiedziałem ale wtedy....
- Katherine!- Krzyk mojego ojca przerwał wypowiedź Lou. Spojrzałam ostatni raz na chłopaka i zaczęłam iść w kierunku wejścia do domu.
- Kocham cię Katie.- Zatrzymałam się na jego słowa ale nie odwróciłam. Wzięłam dwa głębokie wdechy i pokonałam odległość między nami po czym złączyłam nasze usta w pocałunku. Niby szybki i delikatny pocałunek ale były w nim wszystkie moje uczucia co do jego osoby. Tym razem gdy się od niego odsunęłam weszłam do domu i wpadłam na Willa. Nic nie mówiąc pociągnął mnie za rękę na środek holu i dał znak moje ojcu który  wyłączył muzykę przez co wszyscy zamilkli i spojrzeli na nas. Will uklęknął przede mną i chwycił mnie za rękę. A więc to już.
- Katherine wiem, że jesteś jeszcze młoda i to może być dla ciebie za szybko ale bardzo cię kocham. Jesteśmy razem rok i chciałbym posunąć się do przodu.- Wyciągnął z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko które otworzył, a moim oczom ukazał się złoty pierścionek z malutkim brylancikiem.- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- Wciągnęłam głęboko powietrze. Niby byłam na to przygotowana ale to jednak nie to samo.
Rozejrzałam się i zobaczyłam mamę przytulającą się do taty. Moja babcia ocierała łzy z policzków. Liam wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Zayn i Niall wyglądali jakby ktoś ich uderzył i nie wiedzą czy mają oddać czy nie. Harry zerkał na mnie to na Louis'a który stał na przeciwko mnie. Jego twarz była bez wyrazu ale oczy....
- Oczywiście, że tak.- Will uśmiechnął się do mnie po czym zdjął pierścionek który miałam na palcu i założył ten złoty. Wzięłam od niego srebrny pierścionek z błękitną łezką i mocno ścisnęłam w dłoni. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, a Will przytulił mnie do siebie. Spojrzałam na Louis'a który pokręcił głową i odszedł na górę zabierając jakąś cześć mnie.
-------------------------------------------------------------
Osz by szlag! Coś długi mi wyszedł ale ciul z tym. I tak skróciłam :D  
Mam nadzieję, że wam się spodoba pierwszy rozdział nowego opowiadania. Wydaję mi się, że piszę trochę inaczej niż tamtego bloga ale mam nadzieję, że przebrniecie prze to.
Wesołych świąt! Takie trochę spóźnione życzenia :**
PS. Dziękuję za pomoc Felicji bez której nie mogłabym się zdecydować :** Dziękuję. !

piątek, 29 marca 2013

Prologue

Czternaste urodziny. Początek.
   Wszystko zaczęło się wczoraj podczas długiej przerwy. Właściwie to nie wiem czym sobie zawiniłam. Po prostu powiedziałam temu blondynowi, że ma mi dać spokój bo go nie lubię, a on zaczął wymyślać na mój temat jakieś dziwne historie w które uwierzył każdy w szkole. Ja to mam szczęście, co nie?

Piętnaste urodziny. Ciąg dalszy.
   Ile to już trwa? Mam powoli dość. Myślałam, że gdy nie będę pokazywała słabości i tego, że się ich boję dadzą mi spokój. Cholera nawet poszłam z Oliverem do łóżka mając nadzieję, że to mi jakoś pomoże. No właściwie to przez tydzień miałam spokój. Ale dziś... Dziś na stołówce on i jego pupile zaczęli składać mi życzenia co samo w sobie było dziwne. Ale potem gdy wyświetlili film na którym jest pokazane moje hmm bliskie zapoznanie się z Oliverem pożałowałam wszystkiego.

Szesnaste urodziny. Nowe życie?
    Dziś mija dokładnie rok jak rodzice dowiedzieli się o moich problemach w szkole. Co się zmieniło? Wszystko. Jestem do nich jeszcze bardziej zależna niż byłam. Nie potrafię się im sprzeciwić albo po prostu się tego boję. Robię wszystko co mi każą, ale mam po woli dość. Mój organizm po woli wysiada od ciągłych treningów, dodatkowych zajęć i częstych sesji. Mam dopiero szesnaście lat, a pracuję więcej niż dorosły człowiek. Mogę coś z tym zrobić? Nie. Teraz to oni kierują moim życiem. Ja mogę tylko być posłuszną i wzorową córeczką. 

---------------------------------------------------------------
I jest prolog. Takie małe wprowadzenie mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Zobaczymy może jeszcze dziś będzie pierwszy rozdział ale to się zobaczy jak będę miała zawalony dzień.