środa, 10 lipca 2013

Epilog.

~Muzyka~
Trzymałem za rączkę małą dziewczynkę, która podskakiwała radośnie obok mnie rozglądając się dookoła jakby widziała tą drogę pierwszy raz w życiu. Poprawiłem na ramieniu torbę z całą przeszłością, którą właśnie ta mała osóbka miała poznać. 
- O tato patrz! Ktoś przyniósł mamie kwiatki!- Laura wskazała radośnie na biały bukiet, który leżał na ciemnym pomniku. Uśmiechnąłem się lekko wiedząc doskonale od kogo są kwiaty.
- No widzisz. Mama ma tajemniczego wielbiciela.- Powiedziałem i uśmiechnął się do dziewczynki. Stanęliśmy przez grobem Katherine i z całych siły powstrzymywałem łzy. Dwa lata. Kiedy to minęło? 
- Tato? A dziś powiesz mi wszystko? Obiecałeś mi.- Oczy małej Laury wpatrywały się we mnie intensywnie. Wyglądała jak mała wersja Katie. Uśmiechnięta, szczera, o pięknych dużych brązowych oczach. 
- Opowiem. Och! Chodź tutaj.- Usiadłem na ławce i posadziłem sobie na kolanach dziewczynkę wyciągając z torby pamiętnik Katherine. To nie był byle jaki pamiętnik. Pojawiały w nim się wpisy tylko raz w roku.  Tylko w tym szczególnym dniu. 
- Co to takiego?- Laura zaczęła okręcać zeszyt w swoich małych rączkach aż otworzyła go tym samym ukazała nam obojgu piękne pismo. 
- To taki wyjątkowy zeszyt twojej mamy. Zapisywała w nim najważniejsze rzeczy tylko raz w roku. W dniu jej urodzin lądowały tutaj myśli, którymi nie dzieliła się nawet ze mną. 
- A przeczytasz mi?- Uśmiechnąłem się pod nosem i otwarłem zeszyt na ostatnim jej wpisie, który był najdłuższy i wyjątkowy.
- ''Osiemnaste urodziny. Mój powrót i nowe życie. 
     Kiedy to wszystko się stało? Kiedy moje życie zdążyło się tak pokomplikować i wyprostować za razem? Nie mam pojęcia ale czuję, że tak właśnie powinno być. Czuję, że właśnie na tym kończy się moja przygoda. Mam dopiero osiemnaście lat. Nie długo na świat przyjedzie moje pierwsze dziecko. Co potem? Leczenie. Wiem, że nie będzie łatwo ale nie poddam się. Nie mogę. Mam dla kogo walczyć. Nie wiem ile przeżyję ale muszę dać z siebie wszystko. Muszę sprawić, że Louis jak i nasza córeczka będą pewnego dnia ze mnie dumni. Wróciłam. To jest pewne. Nauczyłam się decydować o własnym życiu. Nauczyłam się wybierać. Może to dziwne albo i nawet śmieszne ale... Nie raz czuję się jakby Louis był moim bratem, a nie mężem. A może jest tym i tym? Jedno wiem na pewno- jest ideałem. Właściwie to wszystko jest teraz idealne. 
Lou- wiem, że pewnie to przeczytasz. Mam do ciebie wielką prośbę.  Proszę cię abyś nigdy się nie poddawał i zaopiekował się naszym maleństwem.  Zawsze będę was kochać. 
Wasza Katie.''
Starłem wolną ręką łzy z moich policzków. Nie czytałem tego pierwszy raz ale dopiero teraz się popłakałem. Nie ma jej już ze mną od dwóch lat ale dopiero teraz tak na prawdę doszło do mnie, że ona już nigdy nie wróci.
- Napisała coś jeszcze?- Laura zaczęła przewracać kartki w celu znalezienia innych myśli swojej matki ale nie znalazła nic.
- Niestety nie zdążyła. Mama zmarła dzień przed swoimi urodzinami.- Wytłumaczyłem jej i przytuliłem się do niej.
- Szkoda, że jej nie pamiętam. Tato, a czy ona mnie pamięta?
- Oczywiście kochanie. Mama jest z nami cały czas nawet jeżeli jej nie widzimy. Bardzo nas kocha i pilnuję aby nic nam się nie stało.
- Chciałabym ją zobaczyć. 
- Zobaczysz skarbie. Kiedyś wszyscy będzie razem.- Pocałowałem ją w głowę.
- Wujkowie też?- Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc kogo ma na myśli.
- Wujkowie też.- Odpowiedziałem jej i spojrzałem na zdjęcie mojej ukochanej Katie, które zdobiło marmurowy nagrobek. 

~
Trzymałem mocno jej rękę i patrzyłem z przerażeniem na jej bladą twarz, która była przyozdobiona słabym aczkolwiek szczerym uśmiechem. Łzy za szczypały mnie w oczy aby po chwili spłynąć po moich policzkach zostawiając po sobie smutek i żal.
- Kochanie nie płacz.- Po sali rozległ się jej cichutki głos. Uścisnęła lekko moją rękę i westchnęła ciężko. Udawała. Widziałem to. Udawała, że wszystko jest w porządku.
- Katie proszę cię... Nie rób tego. Nie rób z siebie wielce odważnej. Obydwoje wiemy, że taka nie jesteś.- Powiedziałem i pocałowałem jej bladą dłoń. W jej pięknych brązowych oczach pojawiły się łzy, które po chwili zniknęły w brązowych włosach rozłożonych na poduszce. 
- Louis obiecaj mi coś.- Wyszeptała i spojrzała na mnie z całą troską i miłością jaką w sobie miała.   
- Co tylko chcesz moja mała.- Odgarnąłem z jej czoła jeden zagubiony kosmyk włosów, który drastycznie wyróżniał się na tle jej bladej cery.
- Nie poddawaj się. Nie załamuj. Walcz. Walcz tak jak walczyłeś o mnie. Nie pozwól aby Laura popełniła te same błędy co popełniliśmy my. Bądź dla niej podporą. Bądź cierpliwy. Kochaj ją tak samo mocno jak kochasz mnie. Nie płacz za mną. Nie odcinaj się od chłopaków, od rodziny. Bądź starym Louisem. No może trochę bardziej rozsądnym Louisem w końcu musisz kogoś pilnować.- Uśmiechnęła się lekko, a ja po prostu położyłem głowę na nasze splecione dłonie i rozpłakałem się jak małe dziecko nie mogąc znieść myśli, że jej nie długo zabraknie.
- Ty też walcz kochanie. Walcz dla nas.- Wyszeptałam i mocniej ścisnąłem jej dłoń. Zaśmiała się cichutko tak jakby bała się, że zepsuję ciszę panującą w okół nas. 
- Walczyłam. Do końca ale już czas Lulu. To już mój koniec. I proszę cię uwierz mi, że to jest na prawdę piękne. Ostatnie lata spędzone z tobą były najpiękniejszymi latami w moim życiu.- Jej ręka stawała się po woli zwiotczała, a łzy z moich oczu wydostawały się ze zdojoną siłą. Podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz. Uśmiechała się ze łzami w oczach.
- Obiecuję ci Katherine.- Powiedziałem, a ona zamknęła oczy, a jej dłoń w mojej dłoni straciła całą swoją siłę. Odeszła. Nie ma jej. 
Miałem ochotę krzyczeć, wrzeszczeć. Nie ona. Ja. Dlaczego nie ja? ''Walcz.'' Będę kochana. Będę walczył dla nas. Dla ciebie. 
Wstałem i dotknąłem dłonią jej policzka. Wyglądała jakby spała. Taka delikatna. Taka bezbronna. Złożyłem ostatni pełen smutku, żalu i miłości pocałunek na jej malinowych ustach i wyszedłem. Zostawiłem jej ciało ale ducha zabrałem ze sobą.
~
Laura pobiegła w stronę Harry'ego stojącego kawałek od nas, który uśmiechał się do mnie delikatnie. Co roku przez te dwa dni wszyscy jesteśmy tutaj razem. W dzień jej śmierci i w dzień jej urodzin. Wszyscy dla niej. 
Wstałem z ławki i wziąłem zeszyt, który włożyłem do torby. Spojrzałem na grób nie mogąc sobie wyobrazić jej drobnego ciała leżącego dwa metry pod ziemią. Jej zdjęcie się do mnie uśmiechało tak samo jak ona uśmiechała się do mnie każdego ranka i każdego wieczora.
- Byłaś moją Summer Love*.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się.

Narrator.

Stała obok niego, a on całkiem nieświadomy wspominał wszystkie najlepsze momenty spędzone z nią. Położyła mu rękę na ramieniu i zaczęła przypatrywać się jego twarzy, która wcale się nie zmieniła. Cały czas wygląda tak samo idealnie. Louis westchnął, a dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Podążyła za jego wzrokiem na swoje zdjęcie.
- For You. For Me. For Us.- Wyszeptali razem. Już na zawsze. 
-----------------------------------
* Summer Love- tytuł jednej z piosenek One Direction. 

Cześć. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Mogłam dodać szybciej ale cóż.... Bywa. Dziękuję za 3896 wyświetleń za 72 komentarze. Dziękuję za to, że dałyście radę przebrnąć przez moje -dziwne pisanie. Dziękuję za wszystko. :* 
Epilog jest smutny i radosny za razem. Wydaję mi się, że jest odpowiedni. Chcę was prosić o komentarze, które na pewno przeczytam. Zapraszam was na bloga, które znów zaczęłam pisać: KLIK. A więc.... 
Cześć! Kocham was normalnie wszystkich! ♥

środa, 3 lipca 2013

Chapter 13 Część 2

Huk rozniósł się po pomieszczeniu, a z moich ust wydobył się pełen przerażenia krzyk. Jęk Louisa spowodował wybuch najgorszych scenariuszy w mojej głowie. Otworzyłam oczy, które miałam kurczowo zamknięte. Brunet leżał na ziemi i trzymał się za ramie, a między jego palcami przeciekała krew. Ukucnęłam obok niego i spojrzałam z przerażeniem na Nicka, który stał i uśmiechał się do mnie bezczelnie.
- Jesteś chory.- Powiedziałam do niego i ucisnęłam ranę Lou przez co chłopak cicho jęknął. Na kanapie leżała jakaś koszulka więc szybko ją chwyciłam i obwiązałam krwawiącą rękę Lou.
- Zostaw go. Jesteś moja.- Nick zrobił dwa kroki ale potem zatrzymał się i przekręcił głowę w lewą stronę i zaczął nam się bacznie przyglądać. Czułam jak jego wzrok przewierca we mnie dziurę.
- Nie jestem jakąś pieprzoną rzeczą świrze.- Wysyczałam wściekła po czym wstałam i nie spuszczałam wzroku z jego rozbawionej twarzy.
- Jak długo?- Zapytał i znów oparł się o ścianę zadowolony z siebie. Westchnęłam dokładnie wiedząc o co pyta.
- Od godziny.- Odpowiedziałam i znów wróciłam do Louisa, który starał się wstać. Chwyciłam go za łokieć chcąc mu choć trochę w tym pomóc.
- Powiedziałaś mu?- Zadał następne pytanie, które zignorowałam.- Och, oczywiście, że nie. Już zapomniałem jaka jesteś na prawdę.
- Katie o czym on mówi?- Louis spojrzał na mnie zdziwiony. Zignorowałam go i podeszłam do Nicka nie pozwalając aby strach wziął nade mną górę.
- Nigdy nie znałeś mnie na prawdę i nigdy nie poznasz.- Powiedziałam zła cały czas wpatrując się w jego oczy, które zmieniały się z chwili na chwilę.
- Uwierz mi, że dopilnuję aby nikt tego już nie zrobił.- Przez jego słowa, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, i strach dał o sobie znać.
Louis, który znalazł się przy mnie chwycił moją dłoń i odciągnął od uśmiechającego się desperacko Nicka. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w oczy Lou.
- Jeżeli przeżyjemy to oberwiesz za to, że w wakacje schowałeś moją odżywkę do włosów.- Powiedziałam cicho, a jego oczy rozszerzyły się momentalnie. Uśmiechnęłam się lekko i dotknęłam dłonią jego twarzy.
- Pamiętasz.- Wyszeptał, a ja pokiwałam głową. Zamknęłam oczy i odwróciłam się w stronę Nicka, który stał cały czas przypatrując się nam.
- Wypuść go. Chcesz mnie i wszyscy o tym doskonale wiemy.- Powiedziałam i pokręciłam głową chcąc powstrzymać Louisa przed powiedzeniem czegokolwiek.
- Masz minutę na wyjść inaczej zginiecie obydwoje.- Powiedział brunet. Spojrzałam na Lou błagalnym wzrok, a on przytulił mnie i wybiegł z pomieszczenia rzucając jeszcze Nickowi wściekłe spojrzenie.
- Co teraz? Zabijesz mnie? Zgwałcisz? Wyrzucisz przez okno?- Zapytałam i opuściłam bezwładnie ręce wzdłuż swojego tułowia.
- Nie zadam ci jedno proste pytanie, na które udzielisz mi wyczerpującej odpowiedzi.- Podszedł do mnie.- Dlaczego nie ja? Co takiego w nim jest, że wolisz jego niż mnie?- Westchnęłam cicho i mimowolnie lekko się uśmiechnęłam przywołując w głowie obraz uśmiechniętego Lou.
- On jest.... Przeciwnością mnie. Jest czuły, miły, zabawny, troskliwy. Jest sobą nie ważne w jakiej sytuacji by się znalazł.
- Bądź z nim szczęśliwa.- Powiedział, a ja zmarszczyłam brwi nie do końca rozumiejąc co on ma na myśli.
Zbliżył się do mnie złożył na moim policzku delikatny pocałunek i po prostu.... Po prostu podniósł pistolet i strzelił. Nie we mnie. W siebie. Odskoczyłam z krzykiem. Jego ciało opadło na ziemię i pozostawało nieruchome. Podeszłam kawałek i zobaczyłam, że jego oczy są otwarte i spływają z nich łzy. Ukucnęłam przy nim i przyłożyłam trzęsącą się dłoń do jego klatki piersiowej, w której była dziura.
- Nick miałeś zabić mnie. Nie siebie.- Powiedziałam przez łzy i pociągnęłam nosem zmuszając swoje mięśnie ręki do trzymania w miejscu postrzału aby zatamować krwawienie.
- Zaraz przyjdą. Bądź z nim. Kochaj go.- Wyszeptał i zamknął oczy, a jego klatka piersiowa przestała się poruszać. Z moich ust wydobył się krzyk rozpaczy. Moja głowa 'zwisła' w dół, a łzy leciały niekontrolowane.

Szłam szybko korytarzem mocno przyciskając do piersi książki, które miałam włożyć do szafki. Wyszłam zza rogu i wpadłam na kogoś przez co wylądowałam na ziemi. Usłyszałam ten znienawidzony przeze mnie śmiech i poczułam nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł przez moje ciało. 
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy.- Nie wstałam, ani nie podnosiłam głowy chcąc uniknąć jego wzroku. Nick ukucnął przy mnie i dotknął dłonią mojego policzka. Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby.
- Nie dotykaj mnie ty wredna świnio.- Wysyczałam i zaczerpnęłam dużo powietrza. Chłopak parsknął i z westchnieniem podniósł się na nogi. 
- Jaka wyszczekana się zrobiłaś. Nie ładnie Katie, nie ładnie. Chyba ktoś będzie musiał nauczyć cię kultury. A skoro Oliver nie zdążył ...- Wstałam na równe nogi i w przypływie odwagi spojrzałam mu prosto w te parszywe oczy.
- I że niby to masz być ty? Proszę cię nie rozśmieszaj mnie.  
- Uważaj na słowa bo możesz potem tego pożałować.- Ostrzegł mnie i zatoczył wokół mnie koło jak hiena polująca na zwierzynę. 
- Co możesz jeszcze mi zrobić? Ośmieszyłeś mnie przy całej szkole, zniszczyłeś moje życie, odebrałeś mi wszystko. Już nic nie możesz mi zrobić.- Z wypowiedzeniem każdego kolejnego słowa dochodziło do mnie to, że to wszystko prawda. 
- Sama się o to prosiłaś!- Krzyknął wściekły i uderzył pięścią w szafkę obok mojej głowy. Podskoczyłam lekko wystraszona.
- O nic się nie prosiłam. Uwiozłeś się na mnie tylko i wyłącznie dlatego bo nie chciałam iść z tobą do kina. Człowieku ty nie jesteś normalny. 
- Gdybyś się wtedy zgodziła nie byłoby problemu. Wiesz, że Oliver uwielbiał się mścić. Ja zresztą też.
- A ty jesteś mu posłuszny dlatego robisz wszystko co ci każe. Nie no efektowne. 
- Kiedyś tego pożałujesz. Zobaczysz. Będę kimś od kogo będzie zależało całe twoje nędzne życie. 

Dwa dni później.

Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu i przejechałam dłonią pod satynowej pościeli. Przyjemny materiał pieścił opuszki moich palców. Na twarzy pojawił się lekki uśmiech gdy zaciągnęłam się powietrzem przesiąkniętym jego wspaniałymi perfumami. 
- Mam déjà vu.- Powiedział Louis, który stał oparty o framugę drzwi i przyglądał mi się badawczo.- Dlaczego mam wrażenie, że stanie się coś złego?- Dodał i podszedł do mnie.
- Nie tym razem Lulu.- Odparłam i dotknęłam wierzchem dłoni jego policzka. Uśmiechnął się lekko w moją stronę.
- Zaraz powiesz coś co mi się nie spodoba. Widzę to w twoich oczach.- Wyszeptał i przyłożył swoje czoło do mojego.
- Muszę kochanie. Po prostu.... Muszę.- Wyszeptałam i zamknęłam oczy.- Postanowiłam wrócić do Willa.- Powiedziałam niemal nie słyszalnie. On najwyraźniej usłyszał. Odsunął się ode mnie gwałtownie co za bolało. Jakbym straciła ważną część mojego życia. Cóż i tak pewnie było.
- Dlaczego?- Zapytał, a ja otwarłam oczy. Na jego twarzy malowała się złość i rozpacz. W niebieskich oczach wzbierały się łzy.
- Bo jestem z nim w ciąży Louis. Muszę.- Powiedziałam i wierzchem dłoni starłam jedną zabłąkaną łzę.
- Przez te dwa dni tylko się mną bawiłaś.- Włożył swoje długie palce we włosy i pociągnął chcąc się uspokoić. Odwrócił się do mnie tyłem.- Tylko się kurwa mną bawiłaś!- Wrzasnął i uderzył pięścią w ścianę. Krzyknęłam i odsunęłam się przerażona. Oddychałam szybko i głęboko. W tej chwili zniknął Louis, którego znałam, a w jego miejsce pojawił się inny człowiek.
- Nie bawiłam się. Miałam odejść wcześniej ale.... Musiałam spędzić z tobą chociaż te dwa dni.- Wyznałam i pozwoliłam łzą spłynąć po moich policzkach.
- Dlaczego ty to robisz? Teraz gdy wszystko jest już dobrze. Teraz gdy możemy być razem.- Spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym bólem jaki ja mu wyrządziłam.
- Louis my nigdy nie będzie razem. Zawsze coś stanie nam na drodze. Ja bardzo cię kocham ale nie mam już siły na dalszą walkę. Nie mam już siły wstawać codziennie z determinacją i myślą, że może dzisiaj przyjedzie Eleanor ze zdjęciem USG żeby pokazać ci twoje dziecko. Ja już po prostu nie mam siły na nic.
- Nie możesz mnie zostawić. Nie pozwolę ci.- Chwycił moje ręce i wpatrywał się uporczywie w moją  twarz jakby chciał zapamiętać jej najmniejsze niedoskonałości.
- Louis.... Nie zapomnij o mnie dobrze?- Pocałowałam go ostatni raz mocząc jego twarz swoimi łzami. Wyswobodziłam ręce z jego uścisku i nie odwracając się wyszłam z jego pokoju zalewając się łzami.
Szybko zbiegłam po schodach wpadając na dole na Harry'ego, który patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Katie? Co się stało?- Zapytał i chwycił mnie za ramiona. Zaniosłam się wielkim płaczem nie kontrolując swojego ciała.
- Powiedz mu.... Powiedz mu, że ja nie zapomnę.- Wyszeptałam i po prostu uciekłam jak tchórz, którym zresztą byłam.

Tydzień później.

- Odwróć się tyłem.- Z cichym westchnieniem wykonałam polecenie mojej matki, odwracając się. Już od dobrej godziny stoję w tej samej sukni ślubnej i czekam, aż wreszcie wrócę do domu i będę mogłam zamknąć się w swoim pokoju i po prostu płakać aż nie zmorzy mnie sen. 
- Co o tym sądzisz?- Mama zwróciłam się do matki Willa, która towarzyszyła nam w zakupach. Może mnie się o to zapytasz? 
- Piękna jest. Tylko zastanawiam się czy aby nie skrócić trochę....- Przestałam ich słuchać, gdy zobaczyłam GO za szybą sklepu. Uśmiechał się, trzymał ją za rękę. Był szczęśliwy. Dobrze, że chociaż on. Jego wzrok powędrował do mojej osoby. Uśmiech zszedł mu z twarzy. Wyglądał na zaskoczonego i oczarowanego. Eleanor coś do niego powiedziała i pociągnęła go do środka. Weszli do sklepu, a jego wzrok cały czas spoczywał na mojej osobie. Gdy dziewczyna mnie zobaczyłam uśmiechnęła się do mnie promiennie i pociągnęłam chłopaka w moją stronę.
- Och Katie wyglądasz przepięknie.- Dziewczyna pocałowała mnie w policzek na powitanie i chwyciła Louisa za rękę.
- Dziękuję. A co wy tutaj robicie?- Dość skutecznie unikałam wzroku chłopaka i skupiałam całą swoją uwagę na dziewczynie.
- Przyszliśmy odebrać moją suknię.- Powiedziała wesoło, a ja przestałam oddychać. Jej suknię. Czego ja się mogłam spodziewać? Dałam mu wolną rękę, może robić co chce. 
- No to gratulację. Louis na pewno.....
- Katherine?- Obok mnie pojawił się Will, który objął mnie ręką w pasie i przyciągnął do siebie.- Choć muszę ci coś powiedzieć.- Uśmiechnął się sztucznie do pary stojącej przed nami i zaciągnął mnie do przebieralni wywołując tym samym wesołe okrzyki ze strony naszych mam.
- Coś się stało?- Zapytałam i przełknęłam zdenerwowana ślinę nie wiedząc jak mam się w tej chwili zachować.
- Jeszcze jedno takie spojrzenie w jego stronę, a nie będę taki miły. Jasne?- Pokiwałam głową i wyszłam z pomieszczenia chcąc znaleźć się jak najdalej od niego. Mój wzrok znów powędrował do jego osoby. Co masz do stracenia? Zamknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze.
Patrzyłam nie dowierzając swoim oczom. Louis stał po środku polany, a obok niego leżał koc, a na nim poustawiane świeczki, które rzucały piękne cienie na jego uśmiechniętą twarz.
- Louis... Sam to zrobiłeś?- Zapytałam i podeszłam do chłopaka patrząc w jego piękne niebieskie oczy.
- Tak szczerze.... To Harry zrobił ale możemy udawać, że ja.- Powiedział i uśmiechnął się do mnie promiennie.  
- Właściwie to możemy udawać.- Stwierdziłam i przytuliłam się do chłopaka. 
- Kiedyś zabiorę cię w takie miejsce na naszej nocy poślubnej.- Wyszeptał mi do ucha i pocałował w szyję wywołując tym samym dreszcze na moim ciele.
- Trzymam cię za słowo Tomlinson.

Czy teraz to Eleanor, znajdzie się z nim w takim pięknym miejscu? Czy to teraz ona będzie stała do niego przytulona i słuchała jego czułych słówek? Czy to teraz ona będzie czuła jego delikatne pocałunki na szyi? Otworzyłam oczy i rzuciłam spojrzenie Will'owi.
- Ślubu nie będzie.- Powiedziałam dobitnie i rozejrzałam się po sklepie. Nie było go. Zeskoczyłam z podestu, na którym stałam i otworzyłam drzwi wychodząc na zimne powietrze. Rozejrzałam się na boki i zobaczyłam, go po drugiej stronie. Stał przy samochodzie i kłócił się z Eleanor. 
Nie myśląc wiele zaczęłam biec w jego stronę ignorując dziwne spojrzenia ludzi. No bo jak często można zobaczyć w Londynie biegnącą drogą dziewczynę z rozmazanym makijażem w sukni ślubnej? Nie za często. 
- Kocham ją!- Krzyknął chłopak i wskazał na mnie ręką. Zatrzymałam się i patrzyłam na niego intensywnie wyłączając wszystkie myśli. 
- Byłam szalona będąc z tobą.- Powiedziałam i zaczerpnęłam powietrza.- Ale lubię być szalona.- Dodałam i z uśmiechem przytuliłam się do chłopaka ciesząc się jego bliskością. 
- Nie denerwuj się tak. Zobaczysz, że cię polubią.- Liam uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i zgasił silnik samochodu.
- Ja się wcale nie denerwuję.- Powiedziałam i odwróciłam wzrok od jego twarzy.- Dobra denerwuję się. Ale to dlatego, że nie wiem czego mam się spodziewać.- Dodałam i zaczęłam wyginać swoje palce.
- Możesz się spodziewać najlepszych wakacji w swoim życiu.- Powiedział chłopak i wyszedł z samochodu. Uczyniłam to samo co on i po chwili stałam z nim w jasnym korytarzu.
- Żesz kurwa Harry! To była moja ulubiona koszulka.!- Jakiś chłopak krzyczał i brzmiał na bardzo zdenerwowanego. Jakiś inny zaczął się śmiać.
- Dobra to nie tak miało wyglądać.- Mrugnął pod nosem mój kuzyn i wprowadził mnie do środka.- Chłopak to właśnie Katherine moja kuzynka.- Przedstawił mnie czwórce chłopaków, którzy siedzieli na kanapie.
-  O witaj piękna niewiasto.- Chłopak w lokach poderwał się z miejsca i zaczął coś do mnie mówić, ale ja go nie słuchałam. Cały czas patrzyłam na chłopaka, z brudną bluzką. Jego wzrok spotkał się z moim i świat nagle przestał istnieć. 
------------------------------------------------------------------------------------
Cześć. Dawno mnie tu nie było ale miałam trochę problemów z samym rozdziałem jak i ze swoim dziwnym życiu. Jest to ostatni rozdział. Będzie jeszcze tylko Epilog, który jest już napisany. Chciałam napisać więcej ale nie mogłam. Wydaję mi się, że takie zakończenie jest dobre. Mam do was prośbę. Chciałabym aby wszyscy, którzy przeczytają ten rozdział zostawili pod nim byle jaki komentarz. Chcę po prostu wiedzieć ile osób to czyta. Z góry dziękuję :* Epilog pojawi się prawdopodobnie jutro. 
Miłych wakacji wam życzę. 

środa, 12 czerwca 2013

Chapter 12 Część 1

Poczułam na policzku lekki dotyk, prawie jak muśnięcie motyla. Na moich ustach pojawił się lekki uśmieszek, a osoba, która mnie dotykała szybko zabrała rękę, co wcale mi się nie spodobało. Moje oczy nadal pozostawały zamknięte, a ciało w bez ruchu więc intruz musiał dojść do wniosku iż jeszcze śpię ponieważ znów poczułam lekkie, przyjemne muśnięcie policzka ale tym razem był to pocałunek.
- Już cztery razy przestałem cię kochać, i zacząłem na nowo.- Usłyszałam cichy szept i jeszcze jeden pocałunek na moim policzku.
- Przepraszam.- Powiedziałam i otwarłam oczy. Jego twarz była tak blisko mojej, że bez problemu czułam jego ciepły oddech na moim policzku.
- Za co ty mnie przepraszasz?- Zapytał. Już chciałam mu odpowiadać ale przerwało mi pukanie do drzwi. Do sypialni wszedł Liam, a za nim lekarz. Chłopcy stali w przejściu i przyglądali mi się z troską.
- Nogi was rozbolą od tego stania.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich lekko. Harry jako pierwszy wszedł do środka i położył się między mnie, a Lou z wielkim uśmiechem.
- No i takie życie mi pasuję.- Powiedział i poruszył zabawnie brwiami w moją stronę. Przewróciłam oczami i usiadłam na łóżku zaczesując włosy do tyłu.
- Dzień dobry.- Przywitałam się z lekarzem, a on odpowiedział mi szczerym uśmiechem. Otworzył swoją torbę i założył na nos okulary.
- Liam powiedział mi, że masz amnezję. Czy masz jakieś przebłyski? Coś wydaję ci się znajome?- Zapytał mnie mężczyzna podchodząc do mnie. Zaczął oglądać moją twarz krzywiąc się co chwilę.
- Właściwie to... Prawie co noc coś mi się śni. Nie wiem czy jakieś moje wspomnienia czy nie. Na przykład ostatnio śniło mi się, że miałam mieć ślub, byłam w pięknej białej sukni, ale.... Potem dostałam jakąś kartkę i....

Nick.

Trzymałem w ręce jej zdjęcie i czułem narastającą złość. Jak ona mogła mi to zrobić?! Mi?! Pożałuję tego. Oni też. Zabrali mi ją... Moją Elenę. Jak mogli? Kocham ją. Ona mnie też. Dlaczego uciekała? I jeszcze ten napis.... Co w nią wstąpiło? Gdzie podziała się moja ukochana mała Elena? To ich wina. Właśnie. Znikną oni. Wróci Elena. Proste. 
- Wrócisz do mnie.- Powiedziałem i przedarłem zdjęcie.

Elena.

  W za dużej koszulce Lou wyglądałam na jeszcze niższą niż byłam w rzeczywistości co spowodowało iż  byłam jeszcze mniej pewna swojego ciała i tego jak powinnam się poruszać.
Wreszcie z westchnieniem nacisnęłam klamkę i znów znalazłam się w przyjemnym pokoju Louisa. Sam chłopak siedział na łóżku z laptopem na kolanach i coś zawzięcie pisał, a jego mina wskazywała na jego rozdrażnienie.
- Głupie literki.- Mrugnął pod nosem i zły zamknął laptopa. Dopiero teraz zorientował się, że jestem z nim w pokoju. Uśmiechnęłam się nieśmiało i podeszłam do łóżka siadając na końcu materaca.
- Czym zawiniły ci te głupie literki?- Zapytałam i spuściłam na dół głowę rumieniąc się lekko. Teraz gdy mam na sobie jego koszulkę wstydzę się swojego ciała ale gdy lekarz mnie badał i widział mnie bez koszulki to było dobrze.
- Są takie małe i.... I dziwne.- Odpowiedział i uśmiechnął się lekko. Pokręciłam głową z politowaniem i spojrzałam na niego.
- Chyba znam sposób aby stały się większe i mniej dziwne.- Powiedziałam, a na mojej twarzy wykwitł mały uśmieszek.
- Tak? Jaki?- Jego oczy zabłyszczały z radości, a uśmiech powiększył się co najmniej z dwa razy.
- Jest coś takiego jak okulary.- Odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać z jego zniesmaczonej miny.
- Nosiłem kiedyś okulary to się ze mnie śmiałaś.- Odpyskował i założył ręce na piersi w celu pokazania tego jak bardzo jest oburzony.
- Przepraszam nie pamiętam.- Powiedziałam na swoją obronę i przestałam się uśmiechać. A może jednak pamiętam?
Może gdzieś tam w moim umyśle jest Louis w okularach, z którego się śmieje.
- Katie przypomnisz sobie wszystko zobaczysz. Spójrz twój sen to było wspomnienie dnia, w którym byłem Supermanem i wyrwałem cię z otchłani zwanej małżeństwem.
- Boje się Louis. Wiem, że nie mogę tutaj zostać bo Nick prędzej czy później mnie znajdzie ale nie chcę też się z tobą rozstawać. Z wami.- Powiedziałam i spuściłam głowę na dół.
- Chwila. Ty chyba nie myślisz, że jak my wyjedziemy do Londynu to ty tutaj zostaniesz. Twój pokój na ciebie czeka Katie.- Przysunął się do mnie i chwycił mnie za rękę.
- Louis tobie może się teraz wydawać, że wszystko będzie tak jak przedtem ale nie będzie. Ja was praktycznie nie znam. Mam jakieś porąbane wrażenie, że byłam dla was wredna i zrobiłam coś złego ale do cholery nie mam pojęcia co to takiego. I kurwa no jeszcze jestem w ciąży, a nie mam pojęcia kto jest ojcem.
- Hej! Kochanie spokojnie. Wszystko ci opowiem. Ze szczegółami tylko proszę cię uspokój się i przede wszystkim pojmij wreszcie, że wracasz z nami do Londynu. To tam jest twój dom.- Louis dotknął mojego policzka i starł łzy, które wypływały z moich oczu całkiem niekontrolowane.
- Louis ja nie mam nikogo.- Wyszeptałam i przytuliłam się do niego chcąc poczuć czyjąś bliskość.
- Masz mnie.- Również wyszeptał i jeszcze mocniej otulił moje drobne ciało swoimi silnymi ramionami.- Chodź zamówimy sobie gorącą czekoladę. Chłopcy poszli na plażę więc zostaliśmy sami.- Otarł moje policzki i odgarnął włosy opadające na moje oczy.

Nick.

Bez problemu wszedłem do hotelu tylnym wejściem, a teraz jechałem szczęśliwy windą na samą górę. Co za debile! Myśleli, że nie dam rady? Pomylili się. Ja zawsze dostaję to czego chce, a chce moją Elenę i zdobędę ją prędzej czy później. 
Gdy winda miała się zatrzymać wyciągnąłem zza paska spodni pistolet i na wszelki wypadek sprawdziłem czy aby na pewno jest załadowany. Uśmiechnąłem się widząc srebrne połyskujące kule w środku magazynku. 
Winda otwarła się z cichym piknięciem. Wyjrzałem na korytarz, który był pusty co niesamowicie ułatwiało mi dostanie się do pokoju. Ruszyłem przed siebie wpatrując się w drzwi chcąc wypalić w nich wzrokiem dziurę. Nacisnąłem lekko klamkę i po woli uchyliłem drzwi zaglądając do środka. Z głębi pomieszczenia usłyszałem jej perfekcyjny śmiech. Bingo. Wszedłem do środka i cicho zamknąłem za sobą drzwi. Stanąłem za rogiem i wystawiłem głowę chcąc sprawdzić co się tam dzieje. Siedziała tam.... On też. Śmiali się obydwoje. Siedział tak blisko jej, że bez problemu mógł ją dotknąć i robił to niby przypadkiem ale ja doskonale wiedziałem, że robi to celowo.
- Nie śmiej się. Mówię prawdę. I gdy chciał zobaczyć ten tatuaż to bez skrępowania podniósł jej koszulkę prawie ją ściągając. Gdybyś widziała minę tej dziewczyny.- Wydusił Louis, a moja Elena, znów zaczęła się śmiać. Tego było już za dużo.
 Wyszedłem ze swojego ukrycia, a pierwsza zauważyła mnie moja ukochana. Z jej twarzy zniknął uśmiech, a oczy poszerzyły się z przerażenia. Ten cały Tomlinson zorientował się, że coś jest nie tak dlatego szybko odwrócił się w moją stronę. Poderwał się na nogi i zasłonił swoim ciałem stojącą już Elenę. 
- Kochanie chyba zabłądziłaś w drodze do domu.- Powiedziałem spokojnie i oparłem się o ścianę bawiąc się pistoletem.
- Jak ty się tutaj dostałeś?- Zapytał Louis, a ja westchnąłem i okręciłem na palcu moją zabawkę. 
- Bardzo prosto. Nie musiałem nawet nikogo zabijać co mnie trochę zirytowało ponieważ chciałem wypróbować swoją nową zabawkę.- Spojrzałem na Elenę, która stała sparaliżowana strachem.- Ale teraz mam na to szansę.- Dodałem wściekły i wycelowałem pistolet naciskając spust. Po pomieszczeniu rozległ się huk i przerażony krzyk Eleny....

 To be continued...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno ale miałam pewne problemy i nie mogłam pisać i wgl. A teraz jestem! :d Rozdział krótki mało sensowy ale jest. Zbliżamy się do końca więc trochę dramy i wgl. Mam nadzieję  że mnie nie znienawidzicie za to co zrobiłam. :* Do następnego! :D  

niedziela, 26 maja 2013

Chapter 11

~Muzyka~
Czułam na sobie jego wzrok ale nadal dzielnie szłam przed siebie udając, że nic się nie stało. Jeszcze kawałek. Dam radę. Ba! Muszę dać radę.
W mojej głowie cały czas odtwarzały się sceny mojego dość...dziwnego snu.

Obejrzałam się i zobaczyłam...Siebie? Siedzącą na białej kanapie i bawiącą się nerwowo palcami. Po pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie, a ja wstałam szeleszcząc przy tym piękną białą suknią, w którą byłam ubrana.
 Drzwi uchyliły się i pojawił się w nich Louis. Dziwnie się czułam ze świadomością, że oni mnie nie widzą. Ale przecież to było moje wspomnienie. Coś co już kiedyś przeżyłam.
- Pięknie wyglądasz.- Powiedział chłopak i wszedł w głąb pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
- Dziękuję.- Odpowiedziało mu moje drugie ja. Louis zrobił kilka kroków w stronę mnie i stanął na przeciwko.
- Dostałaś paczkę?- Zapytał. Jaką paczkę?! Brunetka pokiwała głową.- Mam coś jeszcze.- Dodał i wyciągnął jakąś kopertę.
- Co to?- Zapytałam i wzięłam od niego białą kopertę, która wydawała mi się pusta.
- Coś co może wszystko naprawić.- Uśmiechnął się, a wszystko wokół mnie zaczęło się rozmazywać.

Po chwili wylądowałam w jakimś salonie i przytulałam się do Liama.
- To prawda Katie. Przykro mi.- Powiedział i świat znów zaczął się rozmazywać.

Nie miałam pojęcia dlaczego śniło mi się coś co nigdy nie miało miejsca, coś co było zbyt drastyczne jak dla mnie. Chociaż po wczorajszym dniu to już sama nie wiedziałam co jest drastyczne i nie prawdziwe, a co po prostu jest prawdą.
Chłopak, którego postrzegałam za ideał okazał się być przeciwieństwem moich wyobrażeń. Natomiast chłopak, którego chciałam unikać i o nim zapomnieć okazał się chyba najlepszym co mnie spotkało. I jak tu się połapać?!

Louis.

Szedłem przed siebie z Harrym cały czas trajkoczącym o jakiś dzikich niedźwiadkach, które go zaatakowały w stu milowym lesie. Nie skupiałem się na nim. Skupiałem się na każdej blondynce, którą zauważyłem mając nadzieję, że to ona. Zdecydowanie za dużo jest tutaj blondynek. 
- Louis! Znowu mnie nie słuchasz.- Oburzył się Harry szturchając mnie w ramię. Spojrzałem na niego, a on pokręcił głową z uśmiechem na ustach.
- Przepraszam Harry, po prostu..... Ech, sam nie wiem.- Odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami. Chłopak objął mnie ramieniem, a ja poczułem się jak za dawnych czasów.
- Miłość ogłupia człowieka.- Powiedział i zaśmiał się z mojej miny. Przekręciłem oczami ale na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek.
- To ty chyba kochasz wszystkim.- Odciąłem się, a on oburzony zabrał rękę z mojego ramienia i przyłożył ją sobie do piersi, w miejscu gdzie znajdowało się jego serce.
- Auć Tomlinson.
- Sorry Styles, prawda nie raz jest bolesna.- Zaśmiałem się  nie czekając na niego przyspieszyłem kroku dostrzegając na końcu ulicy cukiernię.
- Zapamiętam to.- Obok mnie pojawił się Harry i wymierzył w moją stronę palec, a po chwili zaczął się śmiać, a ja razem z nim.

Elena.

Szłam tuż za nimi, przysłuchiwałam się ich wesołym głosom. Za każdym razem gdy oni się śmiali to moje usta wyginały się w podkówkę. Widziałam, że Louis się za kimś rozgląda, szuka kogoś. Kogo? Skąd ja mogę to wiedzieć. 
Pokręciłam głową i zaczęłam wpatrywać się w chodnik, po którym dziennie przechodzi kilka tysięcy ludzi. Zderzyłam się z kimś przez co lekko oszołomiona i zawstydzona podniosłam głowę do góry i chciałam zacząć przepraszać ale mój głos uwiązł w gardle i nie zamierzał go opuścić.
- Nie ładnie jest śledzić ludzi.- Powiedział cicho przez co jego głos nabrał seksownego tonu i lekkiej chrypki, która wywołała na moim ciele dreszcze.
- Nie śledziłam cię.- Pospieszyłam z wytłumaczeniami odsuwając się od chłopaka wiedząc czym to może się skończyć.
Louis rozejrzał się dookoła i chwyciwszy mnie za rękę pociągnął w jakimś kierunku, a ja odwróciłam przerażona głowę do tyłu sprawdzając czy czasem Nick nas nie widzi.
Weszliśmy do jakiegoś baru, a Louis poprowadził mnie do jakiegoś magazynu wcześniej witając się skinieniem głowy z barmanem. Chłopak zamknął za nami drzwi, a ja rozejrzałam się przerażona po pomieszczeniu.
- No to teraz porozmawiamy.- Brunet wydawał się dumny z siebie i obrotu sytuacji, która wcale mi się nie podobała.
- Louis wypuść mnie.- Powiedziałam cicho lekko drżącym głosem. Chłopak oparł się o drzwi i założył ręce na piersi patrząc na mnie badawczym wzrokiem.
- Czego się boisz?- Zapytał, a ja odwróciłam wzrok od jego twarzy. Nagle zaczął mnie onieśmielać co wcale mi nie pomagało w obecnej sytuacji.
- Ciebie.- Odpowiedziałam krótko bardzo mijając się z prawdą. Nie mogłam się jego bać. Nie wyobrażałam sobie jak ktoś w ogóle mógł się jego bać. Przecież Louis jest odwrotnością Nicka.
- A więc trzeba to zmienić.- Powiedział i odsunął się od drzwi podchodząc do mnie. Nie odsunęłam się, po prostu stałam dalej w tym samym miejscu ze spuszczonym wzrokiem.
Poczułam jego ciepłą i delikatną dłoń na swojej brodzie. Podniósł moją głowę do góry zmuszając mnie tym samym do spojrzenia w jego niebieskie oczy. Co w nich zobaczyłam? Miłość, smutek, żal, roztargnienie, pragnienie. Czy to wszystko było skierowane do mnie? Czy mam poczuć się teraz winna? Jeżeli ty to i on.
- Umiesz zdziałać cuda, już się nie boję, a teraz mnie wypuść.- Powiedziałam, a on zaśmiał się ukazując przy tym rząd równych, białych zębów.
- Dlaczego tak przede mną uciekasz?- Zapytał, nadal trzymając swoją dłoń na mojej twarzy.
- Jeszcze przed chwilą twierdziłeś, że cię śledzę.- Odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam sama do końca nie wiedząc dlaczego to robię.
- Wiesz, że nie o to chodzi.- Jego dłoń z mojego podbródka powędrowała na policzek, a jego kciuk zaczął zataczać jakieś małe kółeczka, które dawały mi ukojenie.
- A o co?- Zapytałam nim utonęłam całkiem w jego oczach.
- O to, że nie pozwalasz mi się do ciebie zbliżyć.- Wyszeptał i nachylił się nade mną. Przełknęłam instynktownie ślinę, a moje serce przyspieszyło waląc jak oszalałe.
- Nie znam cię.- Przy wypowiedzeniu tych słów niechcący musnęłam jego wargi swoimi, a on musiał odebrać to jako pozwolenie i zachłannie wpił się w moje wargi, aż cofnęłam się o krok do tyłu.
Jego usta, dotyk, zapach... Wszystko sprawiało, że w mojej głowie pojawił się jeden wielki chaos. Czułam się przy nim dobrze, tak jakby moje miejsce było właśnie przy nim ale... Właśnie zawsze musi pojawić się jakieś jedno pieprzone 'ale.'
Odsunęłam się niechętnie nadal nie otwierając oczu. Bałam się. Bałam się, że jak je otworzę to on zniknie.
- Jestem tutaj.- Wyszeptał jakby czytał w moich myślach. Chwycił moje obie ręce, a ja mimowolnie otwarłam oczy i napotkałam jego wzrok.
- To się źle skończy. On się dowie.- Wyszeptałam i pokręciłam głową nie dowierzając w to co się właśnie dzieje.
- Kto się dowie? Katie?
- Nie mów tak do mnie.
- Ale to twoje imię, więc dlaczego...
- Przestań!- Krzyknęłam i wyrwałam swoje ręce z jego dłoni.- Daj mi po prostu spokój. Tak będzie lepiej.
- Lepiej dla kogo?!- Krzyknął zdenerwowany po czym przeczesał palcami włosy chcą się w ten sposób uspokoić.
- Dla ciebie. Dla mnie. Dla nas.- Odpowiedziałam i wyminęłam go bez problemu wychodząc z pomieszczenia.
Po wyjściu na chodnik, który był pełny ludzi kilka łez bezradności i rozpaczy popłynęło po moich policzkach.

Harry.

Gdy Louis postanowił zawrócić do hotelu, ja udałem się na dość zatłoczoną plażę. Jak na razie nikt mnie nie zaczepił, nie prosił o autograf co właściwie mnie cieszyło, ale dziwnie się z tym faktem czułem. Nie ważne gdzie się pojawiałem zawsze był ktoś kto chciał mieć ze mną zdjęcie lub chciał mój autograf. Jesteś egoistyczny. Nie. Do egoisty to jeszcze mi daleko.
 Mimo wszystko ostatnie dni mojego życia zdecydowanie wskazują, że nie jestem zapatrzonym w siebie dupkiem. Pozwoliłem komuś ważnemu dla mnie odejść do innej również ważnej dla mnie osoby. Czy tak postąpiłby egoista? Oczywiście nie mówię, że nie myślałem o tym aby zachować się egoistycznie, bo myślałem i to dużo ale jednak postanowiłem sprawdzić radość komuś innemu i siedzieć cicho tak jak zawsze. 
- Przepraszam mógłby pan powiedzieć mi jak dotrę do najbliższej restauracji?- Jakiś miły głos ściągnął mnie na ziemię. Rozejrzałem się zdezorientowany i dopiero po chwili dojrzałem trochę niższą ode mnie brunetkę, która uśmiechała się do mnie nerwowo. 
- Z chęcią bym ci pomógł ale nie jestem stąd.- Odpowiedziałem, a on pokiwała głową i włożyła za ucho kosmyk włosów, który utrudniał jej podziwianie mnie.
- Trudno. Ale i tak dziękuję. Do widzenia.- Powiedziała speszona moim wpatrywaniem się w nią i odeszła oglądając się co chwilę za siebie. O kurwa. Spotkałem anioła. ~ Nie! Ty już swojego masz. Opanuj się Styles. Pokręciłem głową i ruszyłem dalej rozmyślając nad wszystkim i niczym.

Elena.

Mocne uderzenie spowodowało moje dość bliskie spotkanie z podłogą, a z moich ust wydobył się cichy jęk bólu. Chwyciłam się za obolałą rękę i starałam się podnieść co nie wychodziło mi zbyt dobrze. 
- Ostrzegałem cię.- Nick wymierzył we mnie palec, a po chwili zobaczyłam pięść zmierzającą prosto na mnie. Znów poczułam przeszywający bólu w szczęce i łzy bólu wydostały się na zewnątrz.- Nie rycz głupia- Powiedział pogardliwie i zmierzył mnie wzrokiem prychając pod nosem. Dla niego byłam nikim. I tak też się czułam. Nikim. Byłam sama, sama musiałam sobie poradzić ze wszystkimi swoimi problemami. 
- Proszę cię Nick. Przestań. Proszę.- Wyszeptałam i spojrzałam na niego przez łzy. Mrugnęłam przez co słona ciecz potoczyła się po moich policzkach i po chwili rozprysła się na zimnych płytkach.
- Jesteś nikim rozumiesz? Jesteś zwykłą dziwką.- Powiedział i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Bo jak śmierć potężna jest miłość... Nie prawda. Nie w naszym przypadku. Czy my w ogóle się kochamy? Czy ja kocham go? Czy wiem co to jest miłość? Oczywiście, że wiesz. 
Podniosłam się raptownie z podłogi i ignorując zawroty głowy i palący ból za równo w szczęce jak i w ręce udałam się do naszej sypialni. Wyciągnęłam z szafy torbę i zaczęłam wrzucać do niej pierwsze lepsze ubrania. Wszystko wykonywałam w pośpiechu bojąc się, że zaraz może wrócić Nick chcąc dokończyć swojego dzieła.
Bałam się. Wiecie co?
 Ja nie lubię się bać.
 Nie lubię gdy moje serce bije jak szalone, a puls przyspiesza.
Nie lubię czuć czyjegoś oddechu na swoim karku i czekać aż mnie zaatakuję.
 Nie lubię siedzieć bezczynnie w jednym miejscu i przyjmować wszystko co przyniesie mi los.
Po prostu tego nie lubię.
Wzięłam do ręki czarny marker i ściągnąwszy ze ściany obraz wzięłam się do pisania.
Wiesz, że nie lubię gdy ktoś mnie okłamuję, prawda? Żegnam i życzę miłego, samotnego życia z urojeniami frajerze. 
Szybko chwyciłam torbę i wybiegłam z pokoju, przebiegając przez salon i wyszłam trzaskając drzwiami. Szybkim krokiem udałam się na plażę i wtopiłam się w tłum. Gdzie ja mam teraz iść? Tylko to pytanie krążyło po mojej głowie. 
Szłam po rozgrzanym żółtym piasku z twarzą pochyloną ku dołowi chcąc ukryć czerwone ślady na swojej twarzy. Gdyby ktoś coś zauważył... Źle by się to dla mnie skończyło. Bardzo źle.
 Teraz błąkając się bez celu zastanawiam się skąd wzięła się we mnie taka siła i odwaga aby uciec. Przecież jeżeli on mnie teraz znajdzie to mnie zabije bez żadnych skrupułów. To nie pozwól aby cię znalazł. Taa. Ciekawe jak. Nie mogę spędzić nocy na mieście bo na pewno ktoś mnie zauważy. Na pewno jacyś jego kumple podkablują mu, gdzie jestem. Jeżeli oczywiście już tego nie zrobili. 
Z westchnieniem wyszłam z plaży i skierowałam się wgłąb miasta. Przechodząc obok jednego z hoteli wpadłam na pewien pomysł. Rozejrzałam się i zauważyłam dość dużą grupkę dziewczyn z plakatami i transparentami. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie i przepchałam się przez grupkę dziewczyn. Przywitałam się z ochroniarzami cichym 'Dzień dobry' i bez problemu weszłam do przestronnego i chłodnego holu.
W lustrze, które znajdowało się na przeciwko mnie zobaczyłam odbicie swojej twarzy. Czerwone ślady przeradzały się w fioletowe okręgi, które szybko nie znikną.
 Znów spuściłam głowę i podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry. Czy mogłaby mi pani powiedzieć, w którym pokoju znajduję się... Louis Tomlinson?- Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie jego nazwiska.
- Przykro mi ale nie mogę udzielać takich informacji.- Odparła kobieta niezbyt miłym głosem. Coś mi się wydaję, że nie pierwszy raz tego dnia powtórzyła to samo zdanie.
- A czy mogłaby pani do niego zadzwonić i powiedzieć, że ktoś na niego czeka?- Znów zadałam pytanie i jeszcze niżej spuściłam głowę czując na sobie wzrok wrednej baby.
- Czy ty nie rozumiesz....
- Amy? Coś się dzieje?- Wypowiedź kobiety przerwał jakiś mężczyzna, który brzmiał o wiele milej niż ona. Miałam nadzieje, że on mi pomoże.
- Proszę tylko zadzwonić. Nazywam się Ele... Znaczy Katherine Parks. Proszę.- Ostatnie słowo wyszeptałam. Zamknęłam oczy czując się bezradna.
- Amy wykonaj prośbę pani.- Rozkazał mężczyzna i odszedł co wywnioskowałam z cichych kroków stawianych przez niego. Kobieta o imieniu Amy westchnęła i podniosła słuchawkę wybierając jakiś numer z kartki, której widziałam tylko rąbki.
- Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam ale przyszła jakaś dziewczyna, która przedstawiła się jako Katherine Parks i bardzo chciałaby się spotkać z panem Louisem.- Nastała cisza, a ja zaczęłam się bać, że oni mogą nie chcieć mnie widzieć. Mogą o mnie zapomnieć tak jak im kazałam.- Dobrze rozumiem. Do widzenia. Czwarte piętro.- Powiedziała, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, którego nie mogła zauważyć przez włosy, które otulały moją zmasakrowaną twarz.
- Dziękuję.- Odpowiedziałam jej i szybko z torbą w ręku skierowałam się do windy. Na szczęście nikogo nie było więc mogłam stanąć prosto i obejrzeć swoją twarz w odbiciu lustra, które zajmowało jedną całą ścianę w windzie.
Na moim prawym policzku widniało czerwono-fioletowe koło, które przybierało na kolorach. Z rozciętego łuku brwiowego wychodziła mała strużka zaschniętej krwi. Lewe oko było lekko podpuchnięte, przez co mało co na nie widziałam. Prawy łokieć był mocno spuchnięty i siny co raczej nie wróżyło nic dobrego.
Winda zatrzymała się, a drzwi otwarły  po cichym piknięciu. Moja głowa znów powędrowała w dół, a dłoń silniej ścisnęła uchwyt od mojej torby.
- Co ci się stało?- Instynktownie podniosłam głowę do góry i napotkałam zdziwiony wzrok Louisa, który stał przed ochroniarzami. Mają całe piętro. To chyba lepiej. Przynajmniej nie będzie świadków przy tym jak mnie zwyzywają i wyrzucą.
- Louis ja  przepraszam ale nie miałam do kogo pójść i....- Przerwałam ponieważ silny szloch ogarnął moje ciało, a długo przetrzymywane łzy wypłynęły na zewnątrz ukazując moją słabość.
- Skarbie nie masz za co przepraszać.- Nim się obejrzałam znalazłam się w silnych ramionach Louisa.- Kto ci to zrobił?- Nie odpowiedziałam mu tylko oplotłam go w pasie swoimi rękami i zacisnęłam mocno powieki.- Katie? To on, prawda? To Nick.- Wciągnęłam głęboko powietrze słysząc jego imię.- Zabiję skurwysyna.- Powiedział i odepchnął mnie od siebie.
- Louis nie! Proszę nie zostawiaj mnie. Potrzebuję się teraz.- Powiedziałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Lou znów przywarł swoim ciałem do mojego i pocałował w głowę.
- Już nigdy cię nie zostawię.- Wyszeptał i jeszcze bardziej mnie przytulił, a ja dopiero teraz poczułam się bezpieczna. Tak na prawdę bezpieczna.
**
Weszłam do pokoju, w którym siedział Louis i spuściłam głowę na dół czując się nieswojo.
- Połóż się i odpocznij. Liam mówił, że lekarz przyjdzie dopiero jutro rano.- Chłopak wstał z łóżka, a ja stanęłam na przeciwko niego podnosząc głowę i spoglądając w jego niebieskie tęczówki.
- Dziękuję. I nie potrzebnie dzwoniliście do lekarza. Nic mi nie jest.- Powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam aby przekonać go do swoich słów.
- Nie wydaję mi się aby siniaki na twarzy i opuchnięta ręka były niczym Katie.- Dotknął mojego policzka, na którym był doskonale widoczny siniak.
- Zostań ze mną. Nie chcę być teraz sama.- Wyszeptałam patrząc z nadzieją na jego twarz.
- Dobrze, ale masz już się położyć.- Uśmiechnęłam się lekko i wykonałam jego polecenie.
Po chwili i on leżał obok mnie, a ja bezkarnie mogłam wdychać jego zapach.
- Louis gdy zniknęłam... Czy ty nadal byłeś pewny swoich uczuć do mnie?- Zapytałam i ku jego zdziwieniu przytuliłam się do niego, a głowę położyłam na jego piersi.
-  Nigdy nie byłem bardziej pewny swoich uczuć, tak jak wtedy gdy cię straciłem.- Jego ręka zaczęła zataczać jakieś okręgi na moich plechach.
- Nigdy nie przepraszaj za to co czujesz. To jak przepraszanie za bycie prawdziwym.- Wyszeptałam.- Ty to powiedziałeś, prawda?- Dodałam i mogłam przysiąc, że się uśmiecha.
- Tak. To moje słowa.
- Tak bardzo chciałabym sobie wszystko przypomnieć.
- Przypomnisz. Zobaczysz teraz będzie już tylko lepiej Katie. Tylko lepiej.- Zamknęłam swoje oczy i wsłuchałam się w najpiękniejszą muzykę świata.
W spokojne bicie serca Louis.
---------------------------------------------------------------------------------------
Hejooo! Tak trochę dzisiaj późno ale.... Bywa. Doszło kilku obserwatorów za co dziękuję ♥. Mam do was małą prośbę. Czy mogłybyście zostawiać chociażby, krótkie komentarze pod rozdziałami? Będę bardzo wdzięczna.
Teraz taka trochę smutna sprawa. Stwierdziłam iż ten blog łącznie będzie miał 15 rozdziałów. Ten jest jedenasty więc jeszcze 4 i Epilog i koniec. Nie chcę ciągnąć tego nie wiadomo ile bo potem to już nie jest takie same. Co niektóre osoby mogą być zdziwione tym faktem ponieważ opowiadanie o Harriet miało coś około 30 rozdziałów ale po prostu tutaj z tym jest inaczej.  
Do zobaczeni, misiaki! :*

sobota, 18 maja 2013

Chapter 10

~muzyka~
Dlaczego ludzie kłamią? Dla przyjemności? Możliwe. Bardzo ale to bardzo chciałabym poznać odpowiedź. Moje dotychczasowe życie zostało mi tylko opowiedziane. Czy to prawda? Nie wiem. Jeszcze wczoraj za pewne nie rozmyślałabym nad tym ale po dzisiejszym poranku, spotkaniu na plaży tych chłopaków.... Oni mnie znają. A ja? Nie mam pojęcia kim są. Śnią mi się ale nic więcej nie wiem. Czuję pustkę w środku, którą może wypełnić tylko jedna osoba. Kto? Tego też nie wiem. Już niczego nie wiem. Niby mam narzeczonego ale moje uczucia co do niego... Pojawiły się pewne wątpliwości, które nie dają mi spokoju. Kocha mnie? Czy ja go kocham? Powinniśmy być razem? Znaliśmy się wcześniej? Dlaczego nie pojawia się w moich snach? Jestem zagubiona. Wcześniej byłam pewna w stu procentach, że to właśnie Nick jest tym, z którym chcę spędzić resztę życia. Myliłam się? Najwyraźniej. Tylko jak dowiedzieć się prawdy? I tutaj zaczynają się schody. Jego raczej nie zapytam bo nie mam pewności, że powie mi prawdę. Zostają jeszcze tamci chłopacy z plaży ale gdzie ich szukać?
Usłyszałam kroki dobiegające z korytarza dlatego szybko się ogarnęłam i przybrałam sztuczny uśmiech. Do kuchni wszedł uśmiechnięty Nick.
- Długo nie śpisz?- Zapytał i zaczął przygotowywać sobie śniadanie. Wystarczająco długo aby przestać ci ufać. 
- Z jakąś godzinkę może trochę więcej.- Odpowiedziałam i spuściłam wzrok na dół nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia.
- Coś się stało?- Zapytał po woli i czułam na sobie jego badawczy wzrok.
- Nie wszystko w porządku. Po prostu nie mam dziś humoru.- Następne kłamstwo bez problemu opuściło moje usta.
- Ale tak na pewno?- Znów zapytał, a ja tylko pokiwałam głową czując, że mogę nie być zdolna do wypowiedzenia następnego kłamstwa w jego stronę. Wstałam i ze wzrokiem utkwionym w podłodze udałam się do salonu. Usiadłam na beżowej kanapie i spojrzałam w stronę okna. Plusy mieszkania nad plażą? Świeże powietrze, piękne widoki, szum fal. Minusy? Sztormy i okropne burze.
Siedziałam w całkowitej ciszy, którą tylko raz przerwało zamykanie drzwi wejściowych gdy Nick wyszedł do pracy. Westchnęłam i wstałam po czym podeszłam do okna. Pogoda zmieniła się i to diametralnie. Rano gdy wróciłam do domu, na dworze już świeciło słońce, a niebo było posłane białymi puchatymi obłoczkami. A teraz? Słońce schowało się za ciemnymi chmurami, które zabierały cały blask żółtego koła.
 Właśnie w tym momencie zapragnęłam spotkania z niebieskookim brunetem, który dość często nawiedzał mnie w moich snach. Właśnie teraz chciałam po prostu na niego spojrzeć. Nic więcej. Wiesz gdzie on jest. Zamknęłam oczy i musiałam przyznać rację swoim myślą.
Moje nogi jakby same zaprowadziły mnie do wyjścia z domu. Chwyciłam klucze z wieszaka i wyszedłszy z domu zakluczyłam drzwi i bawiąc się brzęczącymi przedmiotami ruszyłam w stronę miejsca, w którym już dziś byłam. Bałam się ale nie przestawałam stawiać drobnych kroków w stronę skał widzianych z oddali. Strach nie mógł przegonić uczucia o wiele silniejszego. Pragnienia. Czułam się jakby ktoś zabrał mi tlen, jakby się dusiła bez jego obecności. Dziwne, ponieważ rano sama dałam mu do rozumienia, że nie chcę ich widzieć.
Zobaczyłam go. Z daleka mogłam rozpoznać sylwetkę chłopaka, z którym byłam szczęśliwa w innym wysublimowanym świecie. Po woli, ostrożnie podeszłam do niego i prawie bezgłośnie usiadłam obok na skale nie martwiąc się tym, że mogę zakłócać jego spokój czy przestrzeń osobistą.
Wpatrywałam się w ocean razem z nim bez żadnych słów. W tej chwili jak dla mnie wydawały się one zbędne. Nie widziałam żadnej potrzeby na mówienie czegokolwiek. Właściwie to chyba nie wiem co mam powiedzieć.
- Cześć.- Wyszeptał i lekko się uśmiechnął. Spojrzałam na niego i moje kąciki ust mimowolnie uniosły się górze.
- Cześć.- Odpowiedziałam również cicho. Z daleka można było zauważyć dość dużą falę, która pędziła w naszą stronę. Z doświadczenia wiedziałam co to oznacza dlatego szybko wstałam i schowałam się za dużym kamieniem. Z wielkim pluskiem fala rozbiła się o skały, a ja wyszłam ze swojej kryjówki. Widok jaki zastałam strasznie mnie rozbawił. Zaczęłam się śmiać, a brunet, który wyglądał na zdziwionego i z pianą morską we włosach po chwili dołączył się do mnie.
- Mogłaś mnie ostrzec czy coś.- Powiedział rozbawiony gdy znów zajęłam miejsce obok niego. Wyciągnęłam z jego mokrych włosów kawałek zielonego i śliskiego glona.
- Zapomniałam, że jesteś tutaj pierwszy raz.- Wytłumaczyłam i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem na twarzy.
- To nie działa na twoją korzyść panno Parks.- Powiedział, a ja wciągnęłam głęboko powietrze uświadamiając sobie, że nazwisko, które powiedział zapewne należało do mnie.
- Powiedziałeś moje nazwisko.- Odpowiedziałam mu cicho. Jego oczy otworzyły się szeroko i wpatrywały się we mnie z nadzieją.
- Pamiętasz?- Zapytał.
- Nie. Po prostu nie trudno domyśleć się, że tak mam, a raczej miałam na nazwisko.- Wytłumaczyłam mu gasząc nadzieję, która jeszcze przed chwilą w nim zakwitła.- Ja niczego nie pamiętam.- Dodałam aby pokazać mu, że i tak nic nie poradzi na to co mi się przytrafiło.
- Tak bardzo chcę cię teraz pocałować, ale wiem, że nie mogę.- Wyszeptał, a moje serce stanęło w miejscu.
- Jak długo byliśmy ze sobą?- Zadałam pytanie aby oderwać myśli od tego jak smakują jego usta, które podobno już kiedyś mnie całowały.
- Ech, to dość skomplikowane.- Odwrócił głowę i znów wpatrywał się w ocean, ale tym razem na jego twarzy widniał malutki uśmiech.
- Nie rozumiem.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i podwinęłam nogi opierając na kolanach brodę.

Louis.

- Nie rozumiem.- Powiedziała i podwinęła swoje długie nogi obejmując je rękoma, a brodę oparła na kolanach nadal wpatrując się w taflę wzburzonej wody. 
- Musiałbym ci opowiedzieć wszystko od początku.- Powiedziałem, nie przenosząc na nią wzroku. 
- Mam czas.- Odpowiedziała i spojrzała na mnie tylko na chwilę. Ta chwila wystarczyła, aby moje serce zaczęło szybciej bić. Ogarnij się, Tomlinson. 
- Poznaliśmy się przez Liam'a, twojego kuzyna. Dokładnie miesiąc po tym jak skończył się X Factor. Miałaś wtedy problemy w szkole, a Liam chciał ci pomóc ale nie wiedział jak. Pojechaliśmy raz z nim do ciebie i tak zaczęła się nasza znajomość. Pewnego dnia miałem cię odebrać ze szkoły i mieliśmy jechać na lody. Zobaczyłem cię z jakimś chłopakiem, który przyciskał cię do szafki i coś krzyczał.  Nigdy nie zapomnę tego przerażenia na twojej twarzy i łez spływających po policzkach. Zabrałem cię wtedy do nas do domu. Chłopaków nie było więc siedzieliśmy sami. Gdy się uspokoiłaś wszystko mi powiedziałaś i tak zaczęła się moja przygoda z bronieniem Katie. Całkiem fajnie było być twoim rycerzem. Spotykaliśmy się praktycznie codziennie, twoi rodzice dowiedzieli się o twoich problemach i sami załatwili sprawy w szkole, znajdując ci przy tym chłopaka. niby coś do niego czułaś, a niby nie. Gdy nadeszły wakacje zaproponowaliśmy ci abyś przyjechała do nas. Po dwóch dniach pobytu u nas....
- Starczy.- Przerwała mi nagle. Spojrzałem na nią zdziwiony i ujrzałem na jej twarzy i w  oczach strach, który pochłaniał ją całą.- Kłamiesz. On... Mówił mi coś innego. To wszystko co powiedziałeś to kłamstwo.- Wyszeptała ze łzami w pięknych i przerażonych oczach.
- Nie Katie. To prawda.- Powiedziałem i chciałem wziąć ją za rękę, ale wstała ze skały i zaczesałam ręką włosy do tyłu.
- Mam na imię Elena! Zrozumcie to! Po co ja w ogóle tutaj przyszłam?
- Właśnie po co?! Żeby zrobić mi nadzieję, która po chwili odebrałaś?!- Krzyknąłem zdenerwowany i zerwałem się z miejsca. Stanąłem na przeciwko niej. Jeden ruch i mogę mieć wszystko, albo nic.... Jej oczy.... Pełne łez, przerażenia. Była zagubiona. Wiedziała, że mówię prawdę, ale 'kochała' tego, z którym jest teraz.
- Możesz.- Wyszeptała i przeniosła wzrok na moje oczy, które wpatrywały się w nią.- Możesz mnie pocałować.- Dodała zauważając moje zdziwienie. Nie czekając długo zbliżyłem swoją twarz do jej obserwując bacznie każdy jej ruch. gdy poczułem jej ciepły oddech na ustach moja reakcja była natychmiastowa. Lekko prawie niezauważalnie musnąłem jej usta swoimi, a ona jakby potrzebowała tego od dawna wpiła się w moje usta mocno mnie do siebie przyciągają jak tonący, koło ratunkowe. Teraz to ja jestem tym tonącym. 

Elena.

Podskoczyłam gdy ktoś trzasnął drzwiami. Wyszłam z kuchni i wyjrzałam na korytarz. O ścianę pomalowaną na fioletowo opierał się Nick. Chciałam do niego podejść, ale coś mi nie pasowało. 
- Nick? Wszystko dobrze?- Zapytałam i zrobiłam jeden krok do przodu. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.
- Wiesz, że nie lubię gdy ktoś mnie okłamuję, prawda?- Zapytał i odsunął się od ściany stając prosto. Przełknęłam zdenerwowana ślinę i odwróciłam wzrok od jego twarzy.
- Nikt tego nie lubi.- Powiedziałam, doskonale rozumiejąc słowa wypowiedziane przeze mnie.
- To dlaczego to robisz?!- Wrzasnął i uderzył pięścią w ścianę zrzucając przy tym jeden z obrazków. Podskoczyłam lekko i zrobiłam krok do tyłu przestraszona jego zachowaniem.
- Nick uspokój się. Nie okłamałam cię, rozumiesz?- Powiedziałam spokojnie ale nie ruszyłam się z miejsca.
- Znowu to robisz. Widziałem cię z tym twoim Louisem na plaży. Myślałaś, że jak się schowasz w skałach to cię nie zobaczę.?- Wciągnęłam gwałtownie powietrze.
- Czegoś tutaj nie rozumiem. Skąd wiesz jak ma na imię, skoro nawet ja tego nie wiem?- Zapytałam i zrobiłam kilka kroków do przodu.
- Nie zgrywaj się. Doskonale wiem, że go pamiętasz. To on ci się śni prawda? Nie raz wypowiadałaś przez sen ich imiona.- Odpowiedział, zadziwiając mnie swoimi słowami.
- Ich? Ja ich znam? Oni mówili prawdę?- Zapytałam podnosząc lekko głos. Strach przeminął, a jego miejsce zajęło zdenerwowanie.
- Znałaś.- Podszedł do mnie.- Kochanie nie warto żyć przeszłością. Co było to było teraz czas na nowe życie. Życie ze mną.- Wysyczał i podniósł rękę uderzając mnie w twarz. Nie utrzymałam równowagi przez co wylądowałam na ziemi. Spojrzałam zszokowana na  Nicka, który był wściekły. Podniósł mnie jednym pociągnięciem ręki. Zamknęłam oczy bojące się tego co może zaraz nadejść. Mówiłeś prawdę, Louis. 

Harry.

- No to może.... Porwijmy ją i uderzmy czymś twardym w głowę, aby wszystko sobie przypomniała?- Zapytałem i zamiast wiwatów na moją cześć dostałem ostrzegawcze i wściekłe spojrzenia.- Tak tylko mówię.- Mruknąłem pod nosem jeszcze bardziej wbijając się w fotel.
- Trzeba z nią porozmawiać. Tak na spokojnie.- Powiedział Liam, a ja prychnąłem pod nosem nadal sądząc, że mój pomysł jest lepszy. 
- To nic nie da. Będzie nas unikała.- Odpowiedział mu Louis, który chodził nie spokojnie po całym salonie.
- Może usiądziesz co? Zaraz wydeptasz dziurę w podłodze.- Powiedziałem i założyłem ręce na brzuchu.
- Nie mogę. Mam jakieś dziwne przeczucie, że powinienem z nią teraz być, że coś jej się dzieje.- Odpowiedział i podszedł do okna, z którego było widać skały, na których dziś siedzieli. Nie żebym podglądał czy coś. Po prostu przechodziłem obok okna i samo tak jakoś....
- Martwisz się to oczywiste, ale na pewno nic jej nie jest. Ten jej narzeczony kimkolwiek jest na pewno o nią dba.- Niall zrobił się ostatnio zbyt poważny i dorosły. Nie tylko on ośle.
- Jak dorwę tego frajera, który mi ją zabrał to chyba go zabiję.- Mruknął pod nosem brunet, a ja uśmiechnąłem się lekko wiedząc, że na pewno mu pomogę. 
Czyjś telefon zaczął dzwonić i każdy zaczął klepać się po kieszeniach. Jak się okazało to Louis dostał wiadomość, która musiała go nieźle zaszokować wnioskując z wyrazu jego twarzy.
- Eleanor przesyła zdjęcie USG?- Zapytałem trochę zbyt wrednie, ale nic nie poradzę na to, że brunetka zaczęła ostatnio, mocno mnie irytować. 

Zamiast odpowiedzi otrzymałem telefon, który rzucił w moją stronę. Louis usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie. Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na wyświetlacz telefonu.  Moje oczy powiększyły się co najmniej z dwa razy, a usta otwarły ze zdziwienia. Zobaczywszy zdjęcie Katie, z tym debilem wszystko się we mnie zagotowało. Fotografia musiała być wykonana niedawno zważywszy na kolor włosów dziewczyny.
Położyłem telefon na stolik i podszedłem do przyjaciela, który musiał przezywać to dość mocno. Mną to wstrząsnęło, więc jak on się czuł? Przecież jeszcze niedawno, no dobra może dawno to on ją tak całował, to on wywoływał na jej twarzy uśmiech, który ukazywał jej słodkie dołeczki w policzkach. Ona nie wiem z kim jest. Może i nie wie ale jak mogła 'pokochać' kogoś z takim charakterem. 
- Louis znajdziemy ją i zabierzemy ze sobą.- Powiedziałem i dotknąłem ramienia przyjaciela, który podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi smutnymi niebieskimi oczami. 
- Ona musi tego chcieć Harry, nie możemy ją porywać.- Odpowiedział mi ale wiedziałem, że walczy sam ze sobą aby nie przyznać mi racji, którą na pewno miałem. 
- No to z nią pogadam. Powiem jej jaki jest jej narzeczony. Nie pozwolę jej odejść dopóki mnie nie wysłucha. 
- Najpierw trzeba ją znaleźć, a potem można planować wielkie rozmowy. My nie wiemy gdzie ona mieszka.- Powiedział Liam, który wpatrywał się w zdjęcie.- Nie dziwi mnie to, że z nim jest.- Dodał zadziwiając nas wszystkich.
- Co ty pieprzysz?- Odezwał się po raz pierwszy Zayn.
- Ona zawsze doszukiwała się we wszystkich dobrych stron. Z racji tego, że nic nie pamięta a on ją tutaj przywiózł i wszystko opowiedział uwierzyła mu bo zobaczyła tą dobrą stronę. Nie widziała jeszcze tej złej.- Wytłumaczył nam.
- A co jeżeli zobaczy? Co wtedy?- Zapytał Louis, który był jeszcze bardziej zmartwiony. 
- Wtedy będzie starała się znaleźć tego Nicka, którego utraciła.- Liam usiadł na moim starym miejscu i zamknął oczy.- A to może się źle skończyć. 
- To wszystko moja wina. Mogłem ją zatrzymać, nie pozwolić wyjść z domu.- Louis wstał i trzaskając drzwiami wyszedł z apartamentu.
- Harry idź za nim.- Pokiwałem głową i za rozkazem Liam'a wybiegłem za przyjacielem nie chcąc aby zrobił coś głupiego. Nie sam.
-------------------------------------------------------------------------
Hej. Dziś, nie jutro więc jest moc! Rozdział krótszy niż zawsze ale nie chciałam więcej pisać bo to za szybko. Reszta za tydzień. :D Właściwie nie mam nic więcej do powiedzenia. Mam tylko prośbę abyście komentowali rozdziały bo chcę znać wasze opinię. Będę bardzo wdzięczna.

niedziela, 12 maja 2013

Chapter 9

Louis.

Miesiąc później.

Znów szedłem po chodniku z kapturem na głowie i okularami na nosie. Mimo deszczu, który odstraszał wszystkich mogły znaleźć się jakieś fanki, z którymi nie miałem ochoty rozmawiać. Właściwie to z nikim nie rozmawiam. Nie wiedzę w tym sensu. Po co wypowiadać słowa, które nie mają żadnego znaczenia, które budują tylko nadzieję na lepsze życie. Na życie, które nie będzie już takie samo, nie bez niej. Nie ma jej. Zniknęła z mojego życia zabierając jakąś część mojego serca. Jakby była puzzlem w moim istnieniu, którego teraz brakuję, więc ja też przestaję istnieć. Chciałbym ją zobaczyć, powiedzieć co czuję, przytulić, pocałować. Ale to jest wprost IMPOSSIBLE. 
Żałuję, żałuję tylu rzeczy. Słów wypowiedzianych do niej. Gdzie ona jest? Gdzie jest moja mała Katie? 

Harry.

Czekałem na Louisa mając nadzieję na krótką rozmowę. Wolałbym aby na mnie krzyczał, mówił, że to moja wina niż siedział cicho i wpatrywał się w dal, albo znikał na kilka godzin. Ta cisza panując w naszym domu jest nie do zniesienia. Wszyscy jesteśmy inni. Ale czy aby lepsi? Raczej nie. Przecież zawsze byliśmy postrzegani za osoby, które są nastawione pozytywnie do życia, które cieszą się z każdego dnia. A teraz? Każdy uśmiech z naszej strony jest wymuszony, każdy żart jest sztuczny. Nie potrafię tak. Nie umiem, nie chcę. Tak bardzo żałuję swojego zachowania. Czasu nie cofnę co niszczy mnie z dnia na dzień co raz bardziej.Chciałabym zobaczyć jej uśmiechniętą twarz, usłyszeć jej śmiech. Zdjęcia i wspomnienia mi nie wystarczają. Tęsknie i nie boję się do tego przyznać.
- Harry?- Odwróciłem się do tyłu i ujrzałem Zayn'a, który starał się chociażby lekko uśmiechnąć. Niestety zamiast tego wyszedł mu tylko jakiś grymas, który ciężko było opisać.
- Louis wrócił?- Zapytałem i odszedłem od okna przy, którym stałem dłuższy czas. Miałem nadzieję, że stojąc przy nim zobaczę idącą do nas Katie. Głupi jesteś.
- Nie jeszcze nie. Dzwoniłem do niego przed chwilą powiedział, że Eleanor chciała aby pojechał z nią na zakupy bo podobno widziała świetne ubranka dla dziecka.- Usiadłem zrezygnowany na kanapie obok Zayn'a.
- Mogłaby sobie odpuścić. Lubię ją ale ona musi być głupia nie widząc co się dzieje z Lou.- Stwierdziłem i odchyliłem głowę do tyłu zamykając przy tym oczy.
- Może widzi ale nie chce dopuścić do siebie myśli, że Louis może kochać jeszcze kogoś.- Otworzyłem gwałtownie oczy patrząc na swojego przyjaciela z niedowierzaniem.
- To co powiedziałeś zabrzmiało.... Mądrze.- Powiedziałam i lekko się uśmiechnąłem. Tak szczerze od dłuższego czasu.
- Nie tylko Liam jest mądry i pomocny.- Stwierdził mój przyjaciel i również na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego dawno nie było.
- Myślałem, że będzie gorzej to wszystko znosił. Znaczy się Liam. A on.... Stara się aby wszystko było tak jak przedtem.- Powiedziałam lekko zdziwiony. Tylko on starał się normalnie żyć.
- On po prostu ma nadzieję, że ona jednak żyję. Wiesz znaleźli tylko samochód i kilka jej rzeczy. Ciała nadal nie odnaleziono.- Pokiwałem głową analizując w głowie jego słowa.
- A ty? Wierzysz, że ona żyję?- Zapytałem i spojrzałem na niego. Brunet westchnął i potarł czoło wyglądając na zmęczonego.
- Czasem wydaję mi się, że ona po prostu się z nami bawi. A czasem....Że jej po prostu już nie ma.- Odpowiedział mi i ziewną przeciągle.
- Nie możesz spać w nocy?- Zapytałem ciekawy dlaczego jest taki zmęczony. Chłopak spojrzał na mnie i westchnął.
- Niall ma koszmary dlatego siedzę u niego w nocy w pokoju nie chcę aby był sam. Wiesz on w dzień stara się nie myśleć o tej całej sytuacji, a w nocy wszystko do niego wraca i śni mu się, że ona umiera.- Wytłumaczył mi. Poczułem jakiś uścisk wywołany tym, że nic nie zauważyłem. Może i byłem najmłodszy ale to właśnie Niall był najwrażliwszy.
- Pogadam z nim dzisiaj.- Zdecydowałem ambitnie wiedząc, że muszę jakoś mu pomóc.
- Będziesz cudotwórcą jak z tobą pogada, ale spróbować możesz.- Odpowiedział mi Zayn. Pokiwałem głową domyślając się, że pewnie nawet z nim dużo nie rozmawia.


Elena. 

Wpatrywałam się w dal na wschodzące słońce, które rzucało pierwsze promienie na moją twarz. Wciągnęłam głęboko powietrze rozkoszując się zapachem wody. Byłam szczęśliwa, ale czułam, że czegoś mi brakuję. Jakiejś części mnie, która powinna siedzieć obok.
- Kochanie obiecałaś, że nie będziesz się wymykać.- Obok mnie pojawił się brunet z lekko przerażoną miną. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco.
- Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać.- Powiedziałam do niego i pocałowałam w policzek. Nick westchnął i objął mnie ramieniem.
- Jesteśmy razem dwa lata, a ja nadal nie mogę przyzwyczaić się do tej twojej ciekawskiej natury.- Chłopak złożył pocałunek na moim czole, a ja uśmiechnęłam się do niego szeroko. Spojrzałam na słońce, które unosiło się już ponad powierzchnię wody malując na niej pomarańczowe cienie.
- Nick dlaczego ty właściwie ze mną jesteś?- Spojrzałam na niego. - Możesz znaleźć sobie inną dziewczynę. Taką, która pamięta co robiła pół roku temu.- Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Uśmiech zszedł z mojej twarzy.
- Kocham tylko ciebie i zobaczysz, że wreszcie sobie wszystko przypomnisz. Nie obchodzi mnie to czy pamiętasz to co robiłaś, dwa miesiące temu czy rok temu. Dla mnie ważne jest to co mamy teraz.
- Masz rację, ale chciałabym pamiętać jak się poznaliśmy, jak zostaliśmy parą, czy chodziliśmy razem do szkoły. Chciałabym pamiętać wszystko.- Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się do mnie lekko.
- Mogę ci opowiadać tą samą historię zawsze gdy będziesz chciała.- Pocałował mnie w policzek przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.- Uwielbiam te słodkie dołeczki w twoich policzkach.- Dodał i jeszcze raz pocałował mnie w to samo miejsce.
- Onieśmielasz mnie kochanie.- Powiedziałam do niego i westchnęłam czując, że czas coś zjeść.- Chyba nasz dzidziuś jest głodny.- Wstałam po woli, a po mnie Nick od razu splatając nasze palce razem.
- Dzidziuś czy ty?- Szturchnęłam go lekko w ramie, a on zaśmiał się i wziął mnie na ręce. Pisnęłam lekko i uczepiłam się rękoma jego szyi.
- Ciekawe czy będziesz mnie tak nosił za kilka miesięcy.- Powiedziałam do niego przyglądając się jego idealnej twarzy.
- Oczywiście, że tak.- Odpowiedział i pocałował mnie w nos przez co zmarszczyłam czoło i powiększyłam uśmiech na swojej twarzy.
***
Szłam z lekkim uśmiechem po chodniku uważając aby nie wpaść na nikogo z mijanych przeze mnie ludzi. W południe w Honolulu jest taki ruch, że ledwo co można iść w wybrany przez siebie kierunek. Mimo wszystko jest to piękne i czarujące miejsce. Cieszę się, że właśnie tutaj mieszkamy. Sama nie mam pojęcia gdzie mieszkałam wcześniej, wiem tylko, że poznałam Nicka w Londynie ale podobno nie urodziłam się tam.
Chciałabym wiedzieć kim jestem na prawdę, kim byli moi rodzice, czy mam rodzeństwo, przyjaciół, jaka byłam przed utratą pamięci. Nie wiem nic. Oprócz moich snów, które chyba były kiedyś rzeczywistością nie mam żadnych wspomnień.
- Oj przepraszam nie chciałam na ciebie wpaść.- Jakaś dziewczyna o ciemnej karnacji z burzą loków na głowie musiała mnie potrącić choć ja nic nie poczułam.
- Nic się nie stało każdemu może się zdarzyć.- Powiedziałam do niej i chciałam odejść ale jej mina nie pozwoliła mi na to. Dziewczyna wpatrywała się we mnie uporczywie.- Katie?- Zapytała i nadal nie spuszczała wzroku z mojej twarz.

- Chyba musiałaś mnie z kimś pomylić. Nazywam się Elena.- Wytłumaczyłam czując, że dziewczyna nie odpuści i najwyraźniej mnie zna.
- Niemożliwe. Wszyscy cię szukają, chłopaki myślą, że nie żyjesz.- Mówiła dalej nie zwracając uwagi na to co przed chwilą powiedziałam.
- Przepraszam ale ja cię nie znam.- Powiedziałam czują, że zbiera mi się na płacz. Wszystko przez te zakichane hormony, które we mnie buzują.
- Jak to mnie nie znasz? Katie, zgrywasz się tak?- Zapytała chcąc potwierdzić swoją tezę.
- Niestety nie. Ja na prawdę nie wiem kim jesteś.- Wytłumaczyłam i uśmiechnęłam się do niej lekko wymijając ją i kierując się w stronę plaży.

Louis.

Zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem klucze na komodę stojącą w korytarzu. Przeczesałem włosy ręką i skierowałem się w stronę schodów nie chcąc z nikim rozmawiać.
- Tomlinson!- Zatrzymałem się i z westchnieniem wszedłem do salonu patrząc na radosne twarze moich przyjaciół.
- Co?- Zapytałem niezbyt przyjaźnie. Nie miałem ochoty wysłuchiwać ich kazań na temat mojego zachowania. 
- Dzwoniła Danielle. Powiedziała, że widziała Katie. Nawet z nią rozmawiała.- Wytłumaczył mi Liam, a ja patrzyłem na niego podejrzanie. Cała czwórka uśmiechała się szczerze w moją stronę.
- Harry? To prawda?- Zapytałem osobę, której ufałem najbardziej. To nie tak, że reszty nie lubię ale Harry'emu ufam najbardziej. Wiem, że on mnie nie okłamie.
- Prawda Lulu. On żyję.- Powiedział radosny.- Ale tak jakby nas nie pamięta albo udaję.- Dodał, a ja zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc do końca tego co do mnie powiedział.
- Jak to nie pamięta. To rozmawiała z Danielle, ale nas nie pamięta?- Zapytałem lekko zły. 
- Jej też nie pamięta. Danielle wpadła na nią i chciała przeprosić i wtedy ją poznała. Co prawda przefarbowała i ścięła włosy ale mówi, że bez problemu ją poznała. Tylko, że jak powiedziała do niej Katie, to ona powiedziała, że ma na imię Elena i nie zna Dan.- Pośpieszył z wytłumaczeniami Liam.
- Gdzie ona jest? Znaczy Katie?- Zadałem następne pytania oczekując odpowiedzi, która bardzo mnie usatysfakcjonuje.
- Na Hawajach. Dokładniej w Honolulu.
- Coś mi się wydaję chłopcy, że robimy sobie wakacje.- Powiedziałam do nich i uśmiechnąłem się.

Elena.

Szłam, przez jakiś park szczęśliwa mając przy boku jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szczerze czując przepełniające mnie szczęście. Nagle poczułam uścisk i podniosłam się do góry, a świat w około zaczął wirować.
- Louis!- Pisnęłam przez śmiech i uczepiałam się silnych rąk chłopaka, który podniósł mnie i zaczął się kręcić.
- Coś się stało, kochanie?- Zapytał przez śmiech nadal trzymając mnie na swoim ramieniu tak, że moja głowa zwisała w dół.
- Liam! Powiedz mu coś.- Skierowałam się do bruneta przy, którym jeszcze chwilę temu szłam.
- Coś.- Chłopak zacząć się śmiać i poszedł dumny do trzech chłopaków rzucających kamyczkami do wody.
- Louis proszę cię postaw mnie.- Powiedziałam spokojnie i już po chwili stałam na ziemi poprawiając włosy, które okrywały mi twarz.
- Jesteś taka piękna.- Dotknął moje policzka odklejając jeden kosmyk włosów i włożył mi go za ucho.
- Robisz wszystko aby się zarumieniała.- Odpowiedziałam czując ciepło, które wkradło mi się na twarz.
- Z rumieńcami wyglądasz jeszcze śliczniej.- Powiedział i mocno mnie do siebie przytulił.

Podniosłam się gwałtownie wciągając powietrze do płuc. Odwróciłam głowę w bok i zauważyłam śpiącego Nicka. Uśmiechnęłam się lekko i ostrożnie wstałam. Ściągnęłam swoją koszulkę do spania i ubrałam na siebie ciemną sukienkę w kwiatki. 
Po cichu otwarłam drzwi od sypialni i przeszłam przez długi korytarz dochodząc do drzwi tarasowych. Rozsunęłam je i wyszłam na zewnątrz. Zeszłam z drewnianego podestu i poczułam chłodny piasek pod stopami. 
Przeszłam dość spory kawałek natrafiając na małe skały, na których rozpryskiwała się woda. Stanęłam na jednej z nich i odchyliłam głowę do tyłu pozwalając aby lekki wiatr rozwiewał moje włosy.  Na horyzoncie malowała się poświata wschodzącego słońca.  
Starałam się oczyścić swój umysł od myśli, obrazów ze snu, od słów, dotyku. Znów wszystko było takie realistyczne aż niewiarygodne. 
- Nie bądź na mnie zły! To nie moja wina!- Odwróciłam głowę w prawą stronę usłyszawszy krzyki jakiegoś chłopaka. W moją stronę szła jakaś piątak osób z walizkami. Zrobiłam kilka kroków do tyłu chowając się za dużą skałą. 
- Było trzeba sprawdzić, do której jest otwarte.- Odpowiedział mu inny głos wydający mi się znajomy. Zrobiłam krok do przodu czując, że nie grozi mi nic niebezpiecznego.
- Hej. Tam ktoś jest.- Cała piątak stanęła i wpatrywała się we mnie. Spuściłam wzrok na dół onieśmielona i zeszłam ze skał kierując się w stronę swojego domu.
- Poczekaj!- Odwróciłam głowę ale nie zatrzymałam się. Cała piątak ruszyła ku mnie szybszym krokiem.
- Hej. Nie zrobimy ci nic złego. Chcieliśmy tylko zapytać się jak dojść do hotelu.- Brunet z mojego snu stanął przede mną i wpatrywał się we mnie.- Katie.- Szepnął, a mi przypomniała się sytuacja z po południa.
- Nie jestem Katie! Ile razy mam powtarzać!- Krzyknęłam zirytowana tym, że każdy mnie myli z jakąś inną dziewczyną.
- Matko Boska to ty! Myślałem, że cię pomyli czy coś, a to na prawdę ty.- Jakiś blondyn przytulił mnie do siebie, a ja zaskoczona szybko go od siebie odsunęłam urażając go tym.
- Zrozumcie ludzie nie jestem żadna Katie. Nie mam pojęcia co to za laska ale chyba musiała dać wam nieźle w kość skoro wszyscy ją szukacie.- Powiedziałam i zaczesałam swoje włosy do tyłu.
- Ty serio nas nie pamiętasz.- Chłopak z zielonymi oczami i lokami na głowie wyglądał na zawiedzionego i lekko zszokowanego.
- Żeby kogoś pamiętać trzeba go znać. A teraz wybaczcie mi ale mój narzeczony pewnie się o mnie martwi.- Ruszyłam do przodu zostawiając za sobą zszokowaną zgraję chłopaków. Westchnęłam i poczułam uchwyt na nadgarstku i silne szarpnięcie. Zostałam odwrócona i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam czyjeś usta na moich. 
Odepchnęłam intruza od siebie ale jego dłonie sprawnie trzymały moje nadgarstki nie wyrządzając mi przy tym bólu. 
- Jesteś jak stara piosenka, której nie słucham od dawna ale tekst znam na pamięć.- Wyszeptał ten sam chłopak, przy którym czułam się szczęśliwa w innym świecie, który całował mnie i przytulał z miłością.  Wyswobodziłam jedną rękę z jego uścisku i dotknęłam dłonią jego policzka. W wyobraźni widziałam i czułam jego pocałunki na swoich ustach.
- Nie pamiętam was więc dajcie mi spokój.- Wyszeptałam i wyszarpnęłam drugą rękę biegnąc w stronę domu.

Louis.

Patrzyłem za jej oddalającą się w szybki tempie sylwetką czując na policzku jej dotyk, a na ustach jej oddech. Myślałem, że mnie pocałuję. Głupi jesteś. Ona na prawdę nas nie pamięta, nie wie kim jesteśmy. Myślałem, że nie można mnie już bardziej zranić. Najwyraźniej się myliłem. Już chyba wolałem żyć ze świadomością, że ona nie żyję niż, że nie ma pojęcia kim jest Louis Tomlinson.
---------------------------------------------------------------
Hejoooo. Rozdział napisany w czterdzieści minut! O.O Szybko coś. Nie jestem z niego zadowolona ale inaczej nie umiem napisać. Chyba nie myślałyście, że uśmiercę główną bohaterkę co nie? Jeszcze nie.... Trochę zmian, trochę dramatu no i dużo piachu! Nie słuchajcie mnie. Następny rozdział dodam dopiero za tydzień bo mam od cholery sprawdzianów i na badania będę jeździć więc znów mniej czasu. Coś mi się ze czcionką zrypało więc sorki za takie rozrywki. 
Przepraszam za błędy ale jakoś nie chce mi się sprawdzać.

niedziela, 5 maja 2013

Chapter 8

~muzyka~
Otworzyłam oczy i poczułam kujący ból głowy. Podniosłam się z łóżka i chwilę poczekałam aż świat przestanie wirować mi przed oczyma. Nie czułam się za dobrze dlatego postanowiłam zejść na dół i nałykać się jakiś tabletek które uśmierzyłby choćby na chwilę ten okropny ból.
Bardzo ostrożnie zaczęłam kierować się w stronę schodów. Schodząc z nich chwyciłam się barierki i powoli stawiając krok za krokiem zaczęłam z nich schodzić. Świat wokół mnie zaczął wirować ale ja nadal dzielnie szłam zbliżając się do swojego celu.
Usłyszałam za sobą kroki więc szybko zabrałam rękę z barierki i w miarę normalnie zeszłam na sam dół. Obok mnie pojawił się Harry z uśmiechem na twarzy.
- Nie wyspałaś się, kochaniutka?- Zapytał i objął mnie ramieniem. Zamknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze starając się zignorować narastające ciśnienie w mojej głowie.
- Nie twój pieprzony interes kochaniutki.- Siliłam się na normalny ton głosu. Ściągnęłam jego rękę ze swojego ramienia i weszłam do kuchni od razu łapiąc się blatu, który uratował mnie przed upadkiem. W moich oczach pojawiły się łzy, które starałam się powstrzymać. Czułam jakby moja głowa miała zaraz eksplodować. Wyciągnęłam z szafki tabletki przeciwbólowe i nie popijając ich połknęłam je. Poczułam się zmęczona więc osunęłam się po szafce na zimne płytki i zamknęłam oczy starając się uspokoić.
Ni z tego ni z owego dom napełniła melodia jakieś całkiem badziewnej piosenki. Krzyknęłam cicho i podkuliłam kolana. Oparłam na nich głowę zatykając sobie rękoma uszy. Chciałam aby wszystko ucichło. Nie chciałam nic słyszeć. Owa osoba która włączyła muzykę podkręciła jeszcze bardziej głos chyba do maksimum. Z moich oczu zaczęły sączyć się słone kropelki, które spływały po moich nogach. Głowa mi pulsowała, słyszałam własne krążenie krwi. Czułam, że hałas rozrywa każdą komórkę osobno wywołując tym samym jeszcze większy ból. Nagle wszystko umilkło. Podniosłam głowę i zamrugałam kilka razy aby odgonić łzy.
- Do końca cię poje....- Do kuchni wszedł Liam i zobaczywszy mnie siedzącą na ziemi ze łzami na policzkach umilkł. Starałam się podnieść i ukryć swoją słabość ale nie miałam na to siły. Za każdym razem upadałam w to samo miejsce. Wreszcie poddałam się pozwalając aby moje ciało zostało sparaliżowane przez ból, a łzy leciały po moich policzkach zostawiając za sobą mokre ślady.
- Katie? Co ci jest?- Liam podszedł do mnie i próbował mnie podnieść ale szybko go odepchnęłam nie chcąc się ruszać aby ból choć trochę złagodniał. Znów rozbrzmiała ta sama melodia a moje ręce instynktownie zatkały uszy.
- Niech będzie cicho, proszę niech będzie cicho.- Zaczęłam mruczeć pod nosem i zaciskałam mocno powieki.
- Kacyk męczy?- Usłyszałam jego rozbawiony krzyk. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego nie kryjąc łez które płynęły nie kontrolowane.
- Wyłącz to.- Powiedział groźnie Liam starając się podnieść mnie do pozycji stojącej. Świat znów zaczął wirować i za pewne gdyby nie silne ramiona bruneta znów leżałabym na ziemi.
- Mogła nie pić to by ją głowa nie bolała. Nabierasz się na jej każdą zagrywkę.
- Wyłącz to do cholery!- Wrzasnął wściekły Liam, a Harry posłusznie poszedł wyłączyć muzykę przez co wszędzie zapanowała cisza. Liam wziął mnie na ręce i ostrożnie ułożył na kanapie. Zamknęłam oczy i starałam się skupić na czymś przyjemny co może odciągnąć moją uwagę od pulsowania w skroniach.
- Boże Katie jaka ty jesteś blada.- Usłyszałam słowa Zayn'a. Zagryzłam dolną wargę i poczułam metaliczny smak w ustach.
- Zayn zadzwoń na pogotowie.- Głos mojego kuzyna drżał i poczułam jak jego ręka zaciska się na mojej w geście otuchy.
- Od kiedy gdy ma się kaca dzwoni się na pogotowie?- Harry był wyraźnie wściekły tym, że nikt go nie słucha.
- Kretynie ona wróciła trzeźwa. Rozmawiałem z nią po jej powrocie..- Wysyczał Liam do Harry'ego.

Liam. 

Pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co mam robić. Katie cały czas płakała i co raz mocniej zaciskała palce na mojej ręce. Niall stał przerażony, a Zayn cały czas wyglądał przez okno aby sprawdzić czy nie jedzie pogotowie. Harry po moich słowach stał cały czas w miejscu. Byłem przerażony. Moja mała Katie płakała z bólu, a ja nie wiedziałem jak jej pomóc. 
- Jadą.- Szepnął Zayn i wybiegł z domu zostawiając otwarte drzwi przez co usłyszeliśmy odgłos zbliżającej się karetki. Spojrzałem współczująco na Katie która skrzywiła się i omal nie połamała mi palców. W moich oczach pojawiły się łzy, które musiałem powstrzymać.
Do salonu weszło dwóch mężczyzn i od razu podeszli do Katie.
- Co się dzieje?- Zapytał starszy mężczyzna i spojrzał na Katie która nie odpowiedziała. Nawet oczu nie otworzyła. 
- Znalazłem ją w kuchni, trzymała się za głowę.- Odpowiedziałem za nią. Sanitariusze pomogli usiąść Katie, która cały czas trzymała mnie za rękę. 
- Możesz powiedzieć gdzie cię boli?- Ten młodszy z mężczyzn uśmiechnął się do niej lekko gdy podniosła powieki. 
- Głowa mi zaraz pęknie.- Wyszeptała i w jej oczach znów pojawiły się łzy.- Zróbcie coś. Mam dość. Już nie mogę.- Zaczęła się kołysać, a ja objąłem ją ramieniem całując w głowę.
- Może wie ktoś z was czy jest na coś uczulona?- Chłopaki spojrzeli na mnie, a ja pokręciłem głową nie mając pojęcia co mam im powiedzieć.- Możemy podać jej leki ale musicie ją obserwować.- Sanitariusz zaczął szukać czegoś torbie. Zamiast tabletek wyciągnął ciśnieniomierz i rozprostował delikatnie rękę Katie. 
- Ona jest w ciąży.- Wyszeptał Harry, a ja momentalnie na niego spojrzałem.

Harry.

Cały czas patrzyłem na śpiącą dziewczynę. Wyglądała jakby nic jej nie było. Chyba powinienem powiedzieć jej, że Louis dziś wraca ale nie miałbym serca teraz jej obudzić. Czułem się okropnie za to co zrobiłem. Widziałem jak z trudem schodziła po schodach, a gdy się odezwałem chciała wszystko ukryć. Zamiast próbować dowiedzieć się co jej jest ja sam wyciągnąłem wnioski i postanowiłem ją ukarać jeszcze bardziej jej szkodząc. Nie wiem czy będę potrafił spojrzeć w jej oczy. Ona cierpiała, na prawdę cierpiała, a ja.... Sam chyba do końca nie wiem dlaczego tak postąpiłem. Chyba czułem złość za to, że mnie okłamała, że nie dotrzymała tej pieprzonej obietnicy.
- Nic mnie to nie obchodzi!- Usłyszałem jakiś krzyk i jak ktoś wbiega po schodach. Zerwałem się z miejsca i otworzyłem drzwi napotykając wściekłą Eleanor. Spojrzała na mnie, a potem na łóżko, w którym spała Katherine.
- Co ta małpa tu robi!- Krzyknęła zdenerwowana dziewczyna pokazując palcem za mnie. Popchnąłem ją lekko do przodu wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi.
- Możesz się nie drzeć? Dopiero co zasnęła.- Powiedziałem zdenerwowany chcąc pokazać jej, że będę bronił Katie.
- Gówno mnie obchodzi, że dopiero zasnęła. Louis musi się położyć.- Powiedziała o wiele spokojnie ale z jej oczu nadal cisnęły pioruny.
- Harry? Możesz proszę wytłumaczyć mi co się tu dzieje? Liam siedzi na dole jakiś nieobecny, Zayn i Niall jąkają się nie mogąc nic mi powiedzieć, Eleanor krzyczy, ty pilnujesz mojego pokoju jak jakiś ochroniarz. Jeszcze brakuję tylko gołej Katie i mamy komplet.- Louis stanął blisko Eleanor ale jej nie dotykał. Utrzymywał jakiś dystans co mnie ucieszyło.
- Katie bardzo bolała głowa więc zadzwoniliśmy na pogotowie.- Powiedziałem cicho i spuściłem na dół głowę.

Katherine.

Stałam pod drzwiami i słuchałam każdego słowa jakie tam padło. Bałam się, że Harry wszystko im powie, że powie Lou. Nie wiele myśląc chwyciłam za swoje dwie torby z rzeczami i otworzyłam drzwi szokując swoim widokiem całą trójkę. 
- Katie co ty robisz? Wiesz, że nie możesz się przemęczać.- Harry zabrał ode mnie torby. Spojrzałam na Lou który przyglądał mi się badawczo jakby zrobiła coś co mogło go zranić. 
- Pójdę do pokoju gościnnego.- Powiedziałam i stanęłam obok Harry'ego aby Louis mógł wejść do środka. 
- Dobrze się czujesz?- Zapytał brunet, a ja tylko pokiwałam głowa i udałam się w stronę pokoju, który miał stać się mój.
Usiadłam na łóżku czując, że od dziś będzie mi jeszcze trudniej znosić jego obecność. Chłopcy wiedzą o mojej ciąży, co równa się z tym, że będą chcieli powiedzieć o tym Louis'owi. Nie mogę do tego dopuścić. 
- Wyjdź.- Powiedziałam do Harry'ego, który stał w drzwiach i przyglądał mi się badawczo. Podniosłam głowę i napotkałam jego smutne spojrzenie.
- Katie ja chciałbym cię przeprosić. No wiesz za to z rana....
- Wyjdź!- Krzyknęłam, a on zdziwiony zamknął za sobą drzwi zostawiając mnie samą. Podeszłam do swoich toreb i zaczęłam szukać w nich coś do ubrania. Musiałam stąd wyjść. Uciec, poczuć się tak jak wczoraj. 
Weszłam do łazienki i szybko zrzuciłam z siebie koszulkę, w której spałam. Nie przejmując się faktem iż odkręciłam zimną wodę obmyłam całe swoje ciało odprężając się. 
Owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć swoje włosy. Moje ręce trzęsły się z niewiadomego powodu. Gdy uporałam się z włosami wróciłam do pokoju i zrzuciłam z siebie ręcznik od razu ubierając bieliznę i rzeczy. Stanęłam przed długim ściennym lustrem i spojrzałam na swój brzuch. Płaski, umięśniony. A nie długo? Będę wyglądała jak ciężarówka. Nie chcę tego. Nigdy nie chciałam.
Westchnęłam i weszłam z powrotem do łazienki w celu zrobienia sobie makijażu.
Gotowa do wyjścia chwyciłam jeszcze swój telefon i odszukałam w kontaktach numer Caroline.
Za pół godziny pod klubem. Napisałam do niej i otworzyłam drzwi omal nie zderzając się z Louis'em, który najwyraźniej chciał pukać co wywnioskowałam z jego podniesionej ręki.
- Wychodzisz gdzieś?- Zapytał i zlustrował mnie całą. Najwyraźniej nie był zdziwiony faktem, że nie będę siedzieć w domu ale tym w jakim stroju chcę wyjść.
- Nie odpierdoliłam się tak żeby siedzieć na kanapie i oglądać film.- Warknęłam niezbyt miłym tonem, a oczy chłopaka zrobiły się większe.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Ty taka nie jesteś Katie.- Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową nie dowierzając, że będzie mi teraz mówił jaka to ja nie jestem.
- Skąd ta pewność? Może zawsze taka byłam ale po prostu nie mogłam tego pokazywać.- Odpowiedziałam i oparłam się o framugę.
- Znam cię lepiej niż ci się wydaję. Jesteś wredna dla ludzi ale tylko w ostateczności.- Powiedział pewny siebie.
- Obyś się nie zdziwił.- Popchnęłam go lekko do przodu, a on rozumiejąc moją aluzję zszedł mi z drogi. Zeszłam szybko ze schodów chcąc wyjść z domu bez żadnych tłumaczeń.
**
Rozejrzałam się wokoło siebie chcąc dostrzec burzę czarnych włosów. Nigdzie nie wiedziałam dziewczyny, a przecież powinna już tutaj być.
- Ty jesteś Katie?- Zapytał mnie jakiś starszy chłopak. Pokiwałam głową przyglądając się mu.- Caroline jest w środku ma próbę. Jak chcesz możesz wejść.- Otworzył przede mną drzwi, a ja bez żadnego wahania weszłam do środka.
 Moją uwagę przykuły trzy metalowe rury ustawione na końcu pomieszczenia. Stały na scenie, która była podświetlona różowo fioletowymi światłami. Przy jednej z rur stała moja koleżanka rozciągając się. Uśmiechnęła się do mnie wesoło.
Wczoraj powiedziała mi czym się zajmuję i nawet widziałam jak tańczy. Była niesamowita.
- No ty sobie kurwa żarty robisz?!- Jakiś mężczyzna w czarnym garniturze wyszedł z jakiegoś pomieszczenia obok i rzucił wściekły telefon. Rozejrzał się po pomieszczeniu lustrując wszystkich wzrokiem.- Nie mamy trzeciej tancerki! Wszystko szlag trafił.- Oznajmił wszystkim niezbyt spokojnie. Caroline spojrzała na mnie z uśmiech.
- Macie.- Powiedziałam i zrzuciłam z siebie czarną kurtkę od razu podchodząc do metalowej rury. Przejechałam po niej ręką delektując się jej zimnem.- Jestem akrobatką.- Dodałam widząc ich zdziwione miny.
**
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i podeszłam do Caroline, która wyglądała prawie tak samo jak ja.
- Denerwujesz się?- Zapytała rozcierając dłonie.
- Nie. Wiem, że sobie poradzę. A teraz chodź.- Pociągnęłam ją za rękę ze śmiechem. Muzyka zaczęłam grać, a ja wyszłam jako pierwsza. Po sali rozeszły się gwizdy i oklaski. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i podeszłam do rury. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie siebie wykonującą jakieś banalne pozy, podniecając przy tym facetów do granic możliwości.
Podciągnęłam się rękoma na zimnym metalu, po czym owinęłam nogę na rurze zginając ją aby nie zjechać na dół. Odchyliłam się do tyłu i pozwoliłam swojemu ciału dryfować. Byłam w swoim żywiole. Nic mi nie groziło. Czułam ekstazę i rozdzierające mnie szczęście. Może właśnie to jest co chcę robić? Może właśnie do tego zostałam stworzona?
**
- Poczekam na ciebie.- Pokiwałam twierdząco głową uśmiechając się lekko do Nicka. Wysiadłam z jego samochodu i skierowałam się do drzwi wejściowych. Weszłam do środka i od razu ku mnie zwróciło się pięć par oczu.
- Wrócę za tydzień.- Powiedziałam do nich i weszłam na górę. Chwyciłam jedną z nie rozpakowanych toreb i znów zeszłam na dół gwiżdżąc pod nosem.
- Chwila, chwila. Znikasz gdzieś nie mówiąc nic nikomu. Wracasz cała szczęśliwa i informujesz nas, że wrócisz za tydzień. Coś jest chyba nie tak, nie sądzisz?- Liam podszedł do mnie zdenerwowany.
- Louis wiedział, że wychodzę.- Wskazałam głową na bruneta.- Ciesz się, że w ogóle was o tym informuję. A teraz muszę iść bo ktoś na mnie czeka.- Chciałam się odwrócić i wyjść ale poczułam jak czyjaś ręka zaciska się na moim nadgarstku.
- Katie, proszę. Nie zachowuj się tak. Skoro rano było u ciebie pogotowie to myślisz, że tak po prostu pozwolę ci wyjść?- Głos Louis brzmiał jakby miał zaraz płakać. Spojrzałam na niego. Jego niebieskie oczy pochłonęły mnie całą.
- Lekarz powiedział, że muszę odpoczywać. I właśnie chcę to zrobić. Dla swojego dobra jak i dla dobra...- Zawahałam się przez chwilę. Chcesz tego?-...dziecka.- Dokończyłam i poczułam jak uścisk Lou robi się co raz luźniejszy. Na jego twarzy pojawiło się wielkie zdziwienie.
Korzystając z okazji wyszłam z domu. Szybko wsiadłam do samochodu Nicka i kiwnęłam głową na znak, że może jechać. Spojrzałam w lusterko gdzie pojawiła się postać Louisa. Mimo tego, że starałam się zagłuszyć uczucia które są skierowane do niego chciałam znów poczuć jego wargi na swoich, jego silne ramiona obejmujące moją drobną sylwetkę. Pragnęłam aby wszystko było dobrze.
Nachyliłam się aby włączyć radio. Przed nami wyrósł czarny samochód, który jechał zdecydowanie za szybko. Myślałam, że nas minie, ale on zamiast zjechać na drugi pas zmierzał prosto na nas. Spojrzałam przerażona na Nicka, który starał się zjechać na bok. Oślepiający błysk poraził moje oczy. Poczułam jak unoszę się w powietrzu, potem opadam boleśnie uderzając się w głowę. Nagle wszystko umilkło. Cisza drażniła moje uszy. Czułam się słaba. Nie miałam siły podnieść powiek. Po prostu chciałam spać. Zobaczyłam w głowie uśmiechniętego Louis, a potem już nic. Pustka. Po prostu umarłam.
-------------------------------------------------------------------------------------
Hejooo!. Dziwię się sama sobie, że udało mi się napisać rozdział na dziś. Cud! Ale ogólnie to nie zbyt jestem z niego zadowolona. Chociaż końcówka podoba mi się najbardziej. A szczególnie ostatnie zdanie. :D Kilka osób może być na mnie wściekłych o takie zakończenie ale tak musiało być. Chciałam podziękować MONICE NEWAT za tak wysoką opinię! Nie spodziewałam się :D Bardzo bym was prosiła o komentarze, które strasznie pomagają w pisaniu. No także ten... A! No i nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział ponieważ mam teraz tyle spr. w szkole, że szok! No to naraska! :D