środa, 10 lipca 2013

Epilog.

~Muzyka~
Trzymałem za rączkę małą dziewczynkę, która podskakiwała radośnie obok mnie rozglądając się dookoła jakby widziała tą drogę pierwszy raz w życiu. Poprawiłem na ramieniu torbę z całą przeszłością, którą właśnie ta mała osóbka miała poznać. 
- O tato patrz! Ktoś przyniósł mamie kwiatki!- Laura wskazała radośnie na biały bukiet, który leżał na ciemnym pomniku. Uśmiechnąłem się lekko wiedząc doskonale od kogo są kwiaty.
- No widzisz. Mama ma tajemniczego wielbiciela.- Powiedziałem i uśmiechnął się do dziewczynki. Stanęliśmy przez grobem Katherine i z całych siły powstrzymywałem łzy. Dwa lata. Kiedy to minęło? 
- Tato? A dziś powiesz mi wszystko? Obiecałeś mi.- Oczy małej Laury wpatrywały się we mnie intensywnie. Wyglądała jak mała wersja Katie. Uśmiechnięta, szczera, o pięknych dużych brązowych oczach. 
- Opowiem. Och! Chodź tutaj.- Usiadłem na ławce i posadziłem sobie na kolanach dziewczynkę wyciągając z torby pamiętnik Katherine. To nie był byle jaki pamiętnik. Pojawiały w nim się wpisy tylko raz w roku.  Tylko w tym szczególnym dniu. 
- Co to takiego?- Laura zaczęła okręcać zeszyt w swoich małych rączkach aż otworzyła go tym samym ukazała nam obojgu piękne pismo. 
- To taki wyjątkowy zeszyt twojej mamy. Zapisywała w nim najważniejsze rzeczy tylko raz w roku. W dniu jej urodzin lądowały tutaj myśli, którymi nie dzieliła się nawet ze mną. 
- A przeczytasz mi?- Uśmiechnąłem się pod nosem i otwarłem zeszyt na ostatnim jej wpisie, który był najdłuższy i wyjątkowy.
- ''Osiemnaste urodziny. Mój powrót i nowe życie. 
     Kiedy to wszystko się stało? Kiedy moje życie zdążyło się tak pokomplikować i wyprostować za razem? Nie mam pojęcia ale czuję, że tak właśnie powinno być. Czuję, że właśnie na tym kończy się moja przygoda. Mam dopiero osiemnaście lat. Nie długo na świat przyjedzie moje pierwsze dziecko. Co potem? Leczenie. Wiem, że nie będzie łatwo ale nie poddam się. Nie mogę. Mam dla kogo walczyć. Nie wiem ile przeżyję ale muszę dać z siebie wszystko. Muszę sprawić, że Louis jak i nasza córeczka będą pewnego dnia ze mnie dumni. Wróciłam. To jest pewne. Nauczyłam się decydować o własnym życiu. Nauczyłam się wybierać. Może to dziwne albo i nawet śmieszne ale... Nie raz czuję się jakby Louis był moim bratem, a nie mężem. A może jest tym i tym? Jedno wiem na pewno- jest ideałem. Właściwie to wszystko jest teraz idealne. 
Lou- wiem, że pewnie to przeczytasz. Mam do ciebie wielką prośbę.  Proszę cię abyś nigdy się nie poddawał i zaopiekował się naszym maleństwem.  Zawsze będę was kochać. 
Wasza Katie.''
Starłem wolną ręką łzy z moich policzków. Nie czytałem tego pierwszy raz ale dopiero teraz się popłakałem. Nie ma jej już ze mną od dwóch lat ale dopiero teraz tak na prawdę doszło do mnie, że ona już nigdy nie wróci.
- Napisała coś jeszcze?- Laura zaczęła przewracać kartki w celu znalezienia innych myśli swojej matki ale nie znalazła nic.
- Niestety nie zdążyła. Mama zmarła dzień przed swoimi urodzinami.- Wytłumaczyłem jej i przytuliłem się do niej.
- Szkoda, że jej nie pamiętam. Tato, a czy ona mnie pamięta?
- Oczywiście kochanie. Mama jest z nami cały czas nawet jeżeli jej nie widzimy. Bardzo nas kocha i pilnuję aby nic nam się nie stało.
- Chciałabym ją zobaczyć. 
- Zobaczysz skarbie. Kiedyś wszyscy będzie razem.- Pocałowałem ją w głowę.
- Wujkowie też?- Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc kogo ma na myśli.
- Wujkowie też.- Odpowiedziałem jej i spojrzałem na zdjęcie mojej ukochanej Katie, które zdobiło marmurowy nagrobek. 

~
Trzymałem mocno jej rękę i patrzyłem z przerażeniem na jej bladą twarz, która była przyozdobiona słabym aczkolwiek szczerym uśmiechem. Łzy za szczypały mnie w oczy aby po chwili spłynąć po moich policzkach zostawiając po sobie smutek i żal.
- Kochanie nie płacz.- Po sali rozległ się jej cichutki głos. Uścisnęła lekko moją rękę i westchnęła ciężko. Udawała. Widziałem to. Udawała, że wszystko jest w porządku.
- Katie proszę cię... Nie rób tego. Nie rób z siebie wielce odważnej. Obydwoje wiemy, że taka nie jesteś.- Powiedziałem i pocałowałem jej bladą dłoń. W jej pięknych brązowych oczach pojawiły się łzy, które po chwili zniknęły w brązowych włosach rozłożonych na poduszce. 
- Louis obiecaj mi coś.- Wyszeptała i spojrzała na mnie z całą troską i miłością jaką w sobie miała.   
- Co tylko chcesz moja mała.- Odgarnąłem z jej czoła jeden zagubiony kosmyk włosów, który drastycznie wyróżniał się na tle jej bladej cery.
- Nie poddawaj się. Nie załamuj. Walcz. Walcz tak jak walczyłeś o mnie. Nie pozwól aby Laura popełniła te same błędy co popełniliśmy my. Bądź dla niej podporą. Bądź cierpliwy. Kochaj ją tak samo mocno jak kochasz mnie. Nie płacz za mną. Nie odcinaj się od chłopaków, od rodziny. Bądź starym Louisem. No może trochę bardziej rozsądnym Louisem w końcu musisz kogoś pilnować.- Uśmiechnęła się lekko, a ja po prostu położyłem głowę na nasze splecione dłonie i rozpłakałem się jak małe dziecko nie mogąc znieść myśli, że jej nie długo zabraknie.
- Ty też walcz kochanie. Walcz dla nas.- Wyszeptałam i mocniej ścisnąłem jej dłoń. Zaśmiała się cichutko tak jakby bała się, że zepsuję ciszę panującą w okół nas. 
- Walczyłam. Do końca ale już czas Lulu. To już mój koniec. I proszę cię uwierz mi, że to jest na prawdę piękne. Ostatnie lata spędzone z tobą były najpiękniejszymi latami w moim życiu.- Jej ręka stawała się po woli zwiotczała, a łzy z moich oczu wydostawały się ze zdojoną siłą. Podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz. Uśmiechała się ze łzami w oczach.
- Obiecuję ci Katherine.- Powiedziałem, a ona zamknęła oczy, a jej dłoń w mojej dłoni straciła całą swoją siłę. Odeszła. Nie ma jej. 
Miałem ochotę krzyczeć, wrzeszczeć. Nie ona. Ja. Dlaczego nie ja? ''Walcz.'' Będę kochana. Będę walczył dla nas. Dla ciebie. 
Wstałem i dotknąłem dłonią jej policzka. Wyglądała jakby spała. Taka delikatna. Taka bezbronna. Złożyłem ostatni pełen smutku, żalu i miłości pocałunek na jej malinowych ustach i wyszedłem. Zostawiłem jej ciało ale ducha zabrałem ze sobą.
~
Laura pobiegła w stronę Harry'ego stojącego kawałek od nas, który uśmiechał się do mnie delikatnie. Co roku przez te dwa dni wszyscy jesteśmy tutaj razem. W dzień jej śmierci i w dzień jej urodzin. Wszyscy dla niej. 
Wstałem z ławki i wziąłem zeszyt, który włożyłem do torby. Spojrzałem na grób nie mogąc sobie wyobrazić jej drobnego ciała leżącego dwa metry pod ziemią. Jej zdjęcie się do mnie uśmiechało tak samo jak ona uśmiechała się do mnie każdego ranka i każdego wieczora.
- Byłaś moją Summer Love*.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się.

Narrator.

Stała obok niego, a on całkiem nieświadomy wspominał wszystkie najlepsze momenty spędzone z nią. Położyła mu rękę na ramieniu i zaczęła przypatrywać się jego twarzy, która wcale się nie zmieniła. Cały czas wygląda tak samo idealnie. Louis westchnął, a dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Podążyła za jego wzrokiem na swoje zdjęcie.
- For You. For Me. For Us.- Wyszeptali razem. Już na zawsze. 
-----------------------------------
* Summer Love- tytuł jednej z piosenek One Direction. 

Cześć. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Mogłam dodać szybciej ale cóż.... Bywa. Dziękuję za 3896 wyświetleń za 72 komentarze. Dziękuję za to, że dałyście radę przebrnąć przez moje -dziwne pisanie. Dziękuję za wszystko. :* 
Epilog jest smutny i radosny za razem. Wydaję mi się, że jest odpowiedni. Chcę was prosić o komentarze, które na pewno przeczytam. Zapraszam was na bloga, które znów zaczęłam pisać: KLIK. A więc.... 
Cześć! Kocham was normalnie wszystkich! ♥

środa, 3 lipca 2013

Chapter 13 Część 2

Huk rozniósł się po pomieszczeniu, a z moich ust wydobył się pełen przerażenia krzyk. Jęk Louisa spowodował wybuch najgorszych scenariuszy w mojej głowie. Otworzyłam oczy, które miałam kurczowo zamknięte. Brunet leżał na ziemi i trzymał się za ramie, a między jego palcami przeciekała krew. Ukucnęłam obok niego i spojrzałam z przerażeniem na Nicka, który stał i uśmiechał się do mnie bezczelnie.
- Jesteś chory.- Powiedziałam do niego i ucisnęłam ranę Lou przez co chłopak cicho jęknął. Na kanapie leżała jakaś koszulka więc szybko ją chwyciłam i obwiązałam krwawiącą rękę Lou.
- Zostaw go. Jesteś moja.- Nick zrobił dwa kroki ale potem zatrzymał się i przekręcił głowę w lewą stronę i zaczął nam się bacznie przyglądać. Czułam jak jego wzrok przewierca we mnie dziurę.
- Nie jestem jakąś pieprzoną rzeczą świrze.- Wysyczałam wściekła po czym wstałam i nie spuszczałam wzroku z jego rozbawionej twarzy.
- Jak długo?- Zapytał i znów oparł się o ścianę zadowolony z siebie. Westchnęłam dokładnie wiedząc o co pyta.
- Od godziny.- Odpowiedziałam i znów wróciłam do Louisa, który starał się wstać. Chwyciłam go za łokieć chcąc mu choć trochę w tym pomóc.
- Powiedziałaś mu?- Zadał następne pytanie, które zignorowałam.- Och, oczywiście, że nie. Już zapomniałem jaka jesteś na prawdę.
- Katie o czym on mówi?- Louis spojrzał na mnie zdziwiony. Zignorowałam go i podeszłam do Nicka nie pozwalając aby strach wziął nade mną górę.
- Nigdy nie znałeś mnie na prawdę i nigdy nie poznasz.- Powiedziałam zła cały czas wpatrując się w jego oczy, które zmieniały się z chwili na chwilę.
- Uwierz mi, że dopilnuję aby nikt tego już nie zrobił.- Przez jego słowa, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, i strach dał o sobie znać.
Louis, który znalazł się przy mnie chwycił moją dłoń i odciągnął od uśmiechającego się desperacko Nicka. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w oczy Lou.
- Jeżeli przeżyjemy to oberwiesz za to, że w wakacje schowałeś moją odżywkę do włosów.- Powiedziałam cicho, a jego oczy rozszerzyły się momentalnie. Uśmiechnęłam się lekko i dotknęłam dłonią jego twarzy.
- Pamiętasz.- Wyszeptał, a ja pokiwałam głową. Zamknęłam oczy i odwróciłam się w stronę Nicka, który stał cały czas przypatrując się nam.
- Wypuść go. Chcesz mnie i wszyscy o tym doskonale wiemy.- Powiedziałam i pokręciłam głową chcąc powstrzymać Louisa przed powiedzeniem czegokolwiek.
- Masz minutę na wyjść inaczej zginiecie obydwoje.- Powiedział brunet. Spojrzałam na Lou błagalnym wzrok, a on przytulił mnie i wybiegł z pomieszczenia rzucając jeszcze Nickowi wściekłe spojrzenie.
- Co teraz? Zabijesz mnie? Zgwałcisz? Wyrzucisz przez okno?- Zapytałam i opuściłam bezwładnie ręce wzdłuż swojego tułowia.
- Nie zadam ci jedno proste pytanie, na które udzielisz mi wyczerpującej odpowiedzi.- Podszedł do mnie.- Dlaczego nie ja? Co takiego w nim jest, że wolisz jego niż mnie?- Westchnęłam cicho i mimowolnie lekko się uśmiechnęłam przywołując w głowie obraz uśmiechniętego Lou.
- On jest.... Przeciwnością mnie. Jest czuły, miły, zabawny, troskliwy. Jest sobą nie ważne w jakiej sytuacji by się znalazł.
- Bądź z nim szczęśliwa.- Powiedział, a ja zmarszczyłam brwi nie do końca rozumiejąc co on ma na myśli.
Zbliżył się do mnie złożył na moim policzku delikatny pocałunek i po prostu.... Po prostu podniósł pistolet i strzelił. Nie we mnie. W siebie. Odskoczyłam z krzykiem. Jego ciało opadło na ziemię i pozostawało nieruchome. Podeszłam kawałek i zobaczyłam, że jego oczy są otwarte i spływają z nich łzy. Ukucnęłam przy nim i przyłożyłam trzęsącą się dłoń do jego klatki piersiowej, w której była dziura.
- Nick miałeś zabić mnie. Nie siebie.- Powiedziałam przez łzy i pociągnęłam nosem zmuszając swoje mięśnie ręki do trzymania w miejscu postrzału aby zatamować krwawienie.
- Zaraz przyjdą. Bądź z nim. Kochaj go.- Wyszeptał i zamknął oczy, a jego klatka piersiowa przestała się poruszać. Z moich ust wydobył się krzyk rozpaczy. Moja głowa 'zwisła' w dół, a łzy leciały niekontrolowane.

Szłam szybko korytarzem mocno przyciskając do piersi książki, które miałam włożyć do szafki. Wyszłam zza rogu i wpadłam na kogoś przez co wylądowałam na ziemi. Usłyszałam ten znienawidzony przeze mnie śmiech i poczułam nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł przez moje ciało. 
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy.- Nie wstałam, ani nie podnosiłam głowy chcąc uniknąć jego wzroku. Nick ukucnął przy mnie i dotknął dłonią mojego policzka. Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby.
- Nie dotykaj mnie ty wredna świnio.- Wysyczałam i zaczerpnęłam dużo powietrza. Chłopak parsknął i z westchnieniem podniósł się na nogi. 
- Jaka wyszczekana się zrobiłaś. Nie ładnie Katie, nie ładnie. Chyba ktoś będzie musiał nauczyć cię kultury. A skoro Oliver nie zdążył ...- Wstałam na równe nogi i w przypływie odwagi spojrzałam mu prosto w te parszywe oczy.
- I że niby to masz być ty? Proszę cię nie rozśmieszaj mnie.  
- Uważaj na słowa bo możesz potem tego pożałować.- Ostrzegł mnie i zatoczył wokół mnie koło jak hiena polująca na zwierzynę. 
- Co możesz jeszcze mi zrobić? Ośmieszyłeś mnie przy całej szkole, zniszczyłeś moje życie, odebrałeś mi wszystko. Już nic nie możesz mi zrobić.- Z wypowiedzeniem każdego kolejnego słowa dochodziło do mnie to, że to wszystko prawda. 
- Sama się o to prosiłaś!- Krzyknął wściekły i uderzył pięścią w szafkę obok mojej głowy. Podskoczyłam lekko wystraszona.
- O nic się nie prosiłam. Uwiozłeś się na mnie tylko i wyłącznie dlatego bo nie chciałam iść z tobą do kina. Człowieku ty nie jesteś normalny. 
- Gdybyś się wtedy zgodziła nie byłoby problemu. Wiesz, że Oliver uwielbiał się mścić. Ja zresztą też.
- A ty jesteś mu posłuszny dlatego robisz wszystko co ci każe. Nie no efektowne. 
- Kiedyś tego pożałujesz. Zobaczysz. Będę kimś od kogo będzie zależało całe twoje nędzne życie. 

Dwa dni później.

Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu i przejechałam dłonią pod satynowej pościeli. Przyjemny materiał pieścił opuszki moich palców. Na twarzy pojawił się lekki uśmiech gdy zaciągnęłam się powietrzem przesiąkniętym jego wspaniałymi perfumami. 
- Mam déjà vu.- Powiedział Louis, który stał oparty o framugę drzwi i przyglądał mi się badawczo.- Dlaczego mam wrażenie, że stanie się coś złego?- Dodał i podszedł do mnie.
- Nie tym razem Lulu.- Odparłam i dotknęłam wierzchem dłoni jego policzka. Uśmiechnął się lekko w moją stronę.
- Zaraz powiesz coś co mi się nie spodoba. Widzę to w twoich oczach.- Wyszeptał i przyłożył swoje czoło do mojego.
- Muszę kochanie. Po prostu.... Muszę.- Wyszeptałam i zamknęłam oczy.- Postanowiłam wrócić do Willa.- Powiedziałam niemal nie słyszalnie. On najwyraźniej usłyszał. Odsunął się ode mnie gwałtownie co za bolało. Jakbym straciła ważną część mojego życia. Cóż i tak pewnie było.
- Dlaczego?- Zapytał, a ja otwarłam oczy. Na jego twarzy malowała się złość i rozpacz. W niebieskich oczach wzbierały się łzy.
- Bo jestem z nim w ciąży Louis. Muszę.- Powiedziałam i wierzchem dłoni starłam jedną zabłąkaną łzę.
- Przez te dwa dni tylko się mną bawiłaś.- Włożył swoje długie palce we włosy i pociągnął chcąc się uspokoić. Odwrócił się do mnie tyłem.- Tylko się kurwa mną bawiłaś!- Wrzasnął i uderzył pięścią w ścianę. Krzyknęłam i odsunęłam się przerażona. Oddychałam szybko i głęboko. W tej chwili zniknął Louis, którego znałam, a w jego miejsce pojawił się inny człowiek.
- Nie bawiłam się. Miałam odejść wcześniej ale.... Musiałam spędzić z tobą chociaż te dwa dni.- Wyznałam i pozwoliłam łzą spłynąć po moich policzkach.
- Dlaczego ty to robisz? Teraz gdy wszystko jest już dobrze. Teraz gdy możemy być razem.- Spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym bólem jaki ja mu wyrządziłam.
- Louis my nigdy nie będzie razem. Zawsze coś stanie nam na drodze. Ja bardzo cię kocham ale nie mam już siły na dalszą walkę. Nie mam już siły wstawać codziennie z determinacją i myślą, że może dzisiaj przyjedzie Eleanor ze zdjęciem USG żeby pokazać ci twoje dziecko. Ja już po prostu nie mam siły na nic.
- Nie możesz mnie zostawić. Nie pozwolę ci.- Chwycił moje ręce i wpatrywał się uporczywie w moją  twarz jakby chciał zapamiętać jej najmniejsze niedoskonałości.
- Louis.... Nie zapomnij o mnie dobrze?- Pocałowałam go ostatni raz mocząc jego twarz swoimi łzami. Wyswobodziłam ręce z jego uścisku i nie odwracając się wyszłam z jego pokoju zalewając się łzami.
Szybko zbiegłam po schodach wpadając na dole na Harry'ego, który patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Katie? Co się stało?- Zapytał i chwycił mnie za ramiona. Zaniosłam się wielkim płaczem nie kontrolując swojego ciała.
- Powiedz mu.... Powiedz mu, że ja nie zapomnę.- Wyszeptałam i po prostu uciekłam jak tchórz, którym zresztą byłam.

Tydzień później.

- Odwróć się tyłem.- Z cichym westchnieniem wykonałam polecenie mojej matki, odwracając się. Już od dobrej godziny stoję w tej samej sukni ślubnej i czekam, aż wreszcie wrócę do domu i będę mogłam zamknąć się w swoim pokoju i po prostu płakać aż nie zmorzy mnie sen. 
- Co o tym sądzisz?- Mama zwróciłam się do matki Willa, która towarzyszyła nam w zakupach. Może mnie się o to zapytasz? 
- Piękna jest. Tylko zastanawiam się czy aby nie skrócić trochę....- Przestałam ich słuchać, gdy zobaczyłam GO za szybą sklepu. Uśmiechał się, trzymał ją za rękę. Był szczęśliwy. Dobrze, że chociaż on. Jego wzrok powędrował do mojej osoby. Uśmiech zszedł mu z twarzy. Wyglądał na zaskoczonego i oczarowanego. Eleanor coś do niego powiedziała i pociągnęła go do środka. Weszli do sklepu, a jego wzrok cały czas spoczywał na mojej osobie. Gdy dziewczyna mnie zobaczyłam uśmiechnęła się do mnie promiennie i pociągnęłam chłopaka w moją stronę.
- Och Katie wyglądasz przepięknie.- Dziewczyna pocałowała mnie w policzek na powitanie i chwyciła Louisa za rękę.
- Dziękuję. A co wy tutaj robicie?- Dość skutecznie unikałam wzroku chłopaka i skupiałam całą swoją uwagę na dziewczynie.
- Przyszliśmy odebrać moją suknię.- Powiedziała wesoło, a ja przestałam oddychać. Jej suknię. Czego ja się mogłam spodziewać? Dałam mu wolną rękę, może robić co chce. 
- No to gratulację. Louis na pewno.....
- Katherine?- Obok mnie pojawił się Will, który objął mnie ręką w pasie i przyciągnął do siebie.- Choć muszę ci coś powiedzieć.- Uśmiechnął się sztucznie do pary stojącej przed nami i zaciągnął mnie do przebieralni wywołując tym samym wesołe okrzyki ze strony naszych mam.
- Coś się stało?- Zapytałam i przełknęłam zdenerwowana ślinę nie wiedząc jak mam się w tej chwili zachować.
- Jeszcze jedno takie spojrzenie w jego stronę, a nie będę taki miły. Jasne?- Pokiwałam głową i wyszłam z pomieszczenia chcąc znaleźć się jak najdalej od niego. Mój wzrok znów powędrował do jego osoby. Co masz do stracenia? Zamknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze.
Patrzyłam nie dowierzając swoim oczom. Louis stał po środku polany, a obok niego leżał koc, a na nim poustawiane świeczki, które rzucały piękne cienie na jego uśmiechniętą twarz.
- Louis... Sam to zrobiłeś?- Zapytałam i podeszłam do chłopaka patrząc w jego piękne niebieskie oczy.
- Tak szczerze.... To Harry zrobił ale możemy udawać, że ja.- Powiedział i uśmiechnął się do mnie promiennie.  
- Właściwie to możemy udawać.- Stwierdziłam i przytuliłam się do chłopaka. 
- Kiedyś zabiorę cię w takie miejsce na naszej nocy poślubnej.- Wyszeptał mi do ucha i pocałował w szyję wywołując tym samym dreszcze na moim ciele.
- Trzymam cię za słowo Tomlinson.

Czy teraz to Eleanor, znajdzie się z nim w takim pięknym miejscu? Czy to teraz ona będzie stała do niego przytulona i słuchała jego czułych słówek? Czy to teraz ona będzie czuła jego delikatne pocałunki na szyi? Otworzyłam oczy i rzuciłam spojrzenie Will'owi.
- Ślubu nie będzie.- Powiedziałam dobitnie i rozejrzałam się po sklepie. Nie było go. Zeskoczyłam z podestu, na którym stałam i otworzyłam drzwi wychodząc na zimne powietrze. Rozejrzałam się na boki i zobaczyłam, go po drugiej stronie. Stał przy samochodzie i kłócił się z Eleanor. 
Nie myśląc wiele zaczęłam biec w jego stronę ignorując dziwne spojrzenia ludzi. No bo jak często można zobaczyć w Londynie biegnącą drogą dziewczynę z rozmazanym makijażem w sukni ślubnej? Nie za często. 
- Kocham ją!- Krzyknął chłopak i wskazał na mnie ręką. Zatrzymałam się i patrzyłam na niego intensywnie wyłączając wszystkie myśli. 
- Byłam szalona będąc z tobą.- Powiedziałam i zaczerpnęłam powietrza.- Ale lubię być szalona.- Dodałam i z uśmiechem przytuliłam się do chłopaka ciesząc się jego bliskością. 
- Nie denerwuj się tak. Zobaczysz, że cię polubią.- Liam uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i zgasił silnik samochodu.
- Ja się wcale nie denerwuję.- Powiedziałam i odwróciłam wzrok od jego twarzy.- Dobra denerwuję się. Ale to dlatego, że nie wiem czego mam się spodziewać.- Dodałam i zaczęłam wyginać swoje palce.
- Możesz się spodziewać najlepszych wakacji w swoim życiu.- Powiedział chłopak i wyszedł z samochodu. Uczyniłam to samo co on i po chwili stałam z nim w jasnym korytarzu.
- Żesz kurwa Harry! To była moja ulubiona koszulka.!- Jakiś chłopak krzyczał i brzmiał na bardzo zdenerwowanego. Jakiś inny zaczął się śmiać.
- Dobra to nie tak miało wyglądać.- Mrugnął pod nosem mój kuzyn i wprowadził mnie do środka.- Chłopak to właśnie Katherine moja kuzynka.- Przedstawił mnie czwórce chłopaków, którzy siedzieli na kanapie.
-  O witaj piękna niewiasto.- Chłopak w lokach poderwał się z miejsca i zaczął coś do mnie mówić, ale ja go nie słuchałam. Cały czas patrzyłam na chłopaka, z brudną bluzką. Jego wzrok spotkał się z moim i świat nagle przestał istnieć. 
------------------------------------------------------------------------------------
Cześć. Dawno mnie tu nie było ale miałam trochę problemów z samym rozdziałem jak i ze swoim dziwnym życiu. Jest to ostatni rozdział. Będzie jeszcze tylko Epilog, który jest już napisany. Chciałam napisać więcej ale nie mogłam. Wydaję mi się, że takie zakończenie jest dobre. Mam do was prośbę. Chciałabym aby wszyscy, którzy przeczytają ten rozdział zostawili pod nim byle jaki komentarz. Chcę po prostu wiedzieć ile osób to czyta. Z góry dziękuję :* Epilog pojawi się prawdopodobnie jutro. 
Miłych wakacji wam życzę.