Trzymałem za rączkę małą dziewczynkę, która podskakiwała radośnie obok mnie rozglądając się dookoła jakby widziała tą drogę pierwszy raz w życiu. Poprawiłem na ramieniu torbę z całą przeszłością, którą właśnie ta mała osóbka miała poznać.
- O tato patrz! Ktoś przyniósł mamie kwiatki!- Laura wskazała radośnie na biały bukiet, który leżał na ciemnym pomniku. Uśmiechnąłem się lekko wiedząc doskonale od kogo są kwiaty.
- No widzisz. Mama ma tajemniczego wielbiciela.- Powiedziałem i uśmiechnął się do dziewczynki. Stanęliśmy przez grobem Katherine i z całych siły powstrzymywałem łzy. Dwa lata. Kiedy to minęło?
- Tato? A dziś powiesz mi wszystko? Obiecałeś mi.- Oczy małej Laury wpatrywały się we mnie intensywnie. Wyglądała jak mała wersja Katie. Uśmiechnięta, szczera, o pięknych dużych brązowych oczach.
- Opowiem. Och! Chodź tutaj.- Usiadłem na ławce i posadziłem sobie na kolanach dziewczynkę wyciągając z torby pamiętnik Katherine. To nie był byle jaki pamiętnik. Pojawiały w nim się wpisy tylko raz w roku. Tylko w tym szczególnym dniu.
- Co to takiego?- Laura zaczęła okręcać zeszyt w swoich małych rączkach aż otworzyła go tym samym ukazała nam obojgu piękne pismo.
- To taki wyjątkowy zeszyt twojej mamy. Zapisywała w nim najważniejsze rzeczy tylko raz w roku. W dniu jej urodzin lądowały tutaj myśli, którymi nie dzieliła się nawet ze mną.
- A przeczytasz mi?- Uśmiechnąłem się pod nosem i otwarłem zeszyt na ostatnim jej wpisie, który był najdłuższy i wyjątkowy.
- ''Osiemnaste urodziny. Mój powrót i nowe życie.
Kiedy to wszystko się stało? Kiedy moje życie zdążyło się tak pokomplikować i wyprostować za razem? Nie mam pojęcia ale czuję, że tak właśnie powinno być. Czuję, że właśnie na tym kończy się moja przygoda. Mam dopiero osiemnaście lat. Nie długo na świat przyjedzie moje pierwsze dziecko. Co potem? Leczenie. Wiem, że nie będzie łatwo ale nie poddam się. Nie mogę. Mam dla kogo walczyć. Nie wiem ile przeżyję ale muszę dać z siebie wszystko. Muszę sprawić, że Louis jak i nasza córeczka będą pewnego dnia ze mnie dumni. Wróciłam. To jest pewne. Nauczyłam się decydować o własnym życiu. Nauczyłam się wybierać. Może to dziwne albo i nawet śmieszne ale... Nie raz czuję się jakby Louis był moim bratem, a nie mężem. A może jest tym i tym? Jedno wiem na pewno- jest ideałem. Właściwie to wszystko jest teraz idealne.
Lou- wiem, że pewnie to przeczytasz. Mam do ciebie wielką prośbę. Proszę cię abyś nigdy się nie poddawał i zaopiekował się naszym maleństwem. Zawsze będę was kochać.
Wasza Katie.''
Starłem wolną ręką łzy z moich policzków. Nie czytałem tego pierwszy raz ale dopiero teraz się popłakałem. Nie ma jej już ze mną od dwóch lat ale dopiero teraz tak na prawdę doszło do mnie, że ona już nigdy nie wróci.
- Napisała coś jeszcze?- Laura zaczęła przewracać kartki w celu znalezienia innych myśli swojej matki ale nie znalazła nic.
- Niestety nie zdążyła. Mama zmarła dzień przed swoimi urodzinami.- Wytłumaczyłem jej i przytuliłem się do niej.
- Szkoda, że jej nie pamiętam. Tato, a czy ona mnie pamięta?
- Oczywiście kochanie. Mama jest z nami cały czas nawet jeżeli jej nie widzimy. Bardzo nas kocha i pilnuję aby nic nam się nie stało.
- Chciałabym ją zobaczyć.
- Zobaczysz skarbie. Kiedyś wszyscy będzie razem.- Pocałowałem ją w głowę.
- Wujkowie też?- Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc kogo ma na myśli.
- Wujkowie też.- Odpowiedziałem jej i spojrzałem na zdjęcie mojej ukochanej Katie, które zdobiło marmurowy nagrobek.
~
Trzymałem mocno jej rękę i patrzyłem z przerażeniem na jej bladą twarz, która była przyozdobiona słabym aczkolwiek szczerym uśmiechem. Łzy za szczypały mnie w oczy aby po chwili spłynąć po moich policzkach zostawiając po sobie smutek i żal.
- Kochanie nie płacz.- Po sali rozległ się jej cichutki głos. Uścisnęła lekko moją rękę i westchnęła ciężko. Udawała. Widziałem to. Udawała, że wszystko jest w porządku.
- Katie proszę cię... Nie rób tego. Nie rób z siebie wielce odważnej. Obydwoje wiemy, że taka nie jesteś.- Powiedziałem i pocałowałem jej bladą dłoń. W jej pięknych brązowych oczach pojawiły się łzy, które po chwili zniknęły w brązowych włosach rozłożonych na poduszce.
- Louis obiecaj mi coś.- Wyszeptała i spojrzała na mnie z całą troską i miłością jaką w sobie miała.
- Co tylko chcesz moja mała.- Odgarnąłem z jej czoła jeden zagubiony kosmyk włosów, który drastycznie wyróżniał się na tle jej bladej cery.
- Nie poddawaj się. Nie załamuj. Walcz. Walcz tak jak walczyłeś o mnie. Nie pozwól aby Laura popełniła te same błędy co popełniliśmy my. Bądź dla niej podporą. Bądź cierpliwy. Kochaj ją tak samo mocno jak kochasz mnie. Nie płacz za mną. Nie odcinaj się od chłopaków, od rodziny. Bądź starym Louisem. No może trochę bardziej rozsądnym Louisem w końcu musisz kogoś pilnować.- Uśmiechnęła się lekko, a ja po prostu położyłem głowę na nasze splecione dłonie i rozpłakałem się jak małe dziecko nie mogąc znieść myśli, że jej nie długo zabraknie.
- Ty też walcz kochanie. Walcz dla nas.- Wyszeptałam i mocniej ścisnąłem jej dłoń. Zaśmiała się cichutko tak jakby bała się, że zepsuję ciszę panującą w okół nas.
- Walczyłam. Do końca ale już czas Lulu. To już mój koniec. I proszę cię uwierz mi, że to jest na prawdę piękne. Ostatnie lata spędzone z tobą były najpiękniejszymi latami w moim życiu.- Jej ręka stawała się po woli zwiotczała, a łzy z moich oczu wydostawały się ze zdojoną siłą. Podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz. Uśmiechała się ze łzami w oczach.
- Obiecuję ci Katherine.- Powiedziałem, a ona zamknęła oczy, a jej dłoń w mojej dłoni straciła całą swoją siłę. Odeszła. Nie ma jej.
Miałem ochotę krzyczeć, wrzeszczeć. Nie ona. Ja. Dlaczego nie ja? ''Walcz.'' Będę kochana. Będę walczył dla nas. Dla ciebie.
Wstałem i dotknąłem dłonią jej policzka. Wyglądała jakby spała. Taka delikatna. Taka bezbronna. Złożyłem ostatni pełen smutku, żalu i miłości pocałunek na jej malinowych ustach i wyszedłem. Zostawiłem jej ciało ale ducha zabrałem ze sobą.
~
Laura pobiegła w stronę Harry'ego stojącego kawałek od nas, który uśmiechał się do mnie delikatnie. Co roku przez te dwa dni wszyscy jesteśmy tutaj razem. W dzień jej śmierci i w dzień jej urodzin. Wszyscy dla niej.
Wstałem z ławki i wziąłem zeszyt, który włożyłem do torby. Spojrzałem na grób nie mogąc sobie wyobrazić jej drobnego ciała leżącego dwa metry pod ziemią. Jej zdjęcie się do mnie uśmiechało tak samo jak ona uśmiechała się do mnie każdego ranka i każdego wieczora.
- Byłaś moją Summer Love*.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się.
~
Trzymałem mocno jej rękę i patrzyłem z przerażeniem na jej bladą twarz, która była przyozdobiona słabym aczkolwiek szczerym uśmiechem. Łzy za szczypały mnie w oczy aby po chwili spłynąć po moich policzkach zostawiając po sobie smutek i żal.
- Kochanie nie płacz.- Po sali rozległ się jej cichutki głos. Uścisnęła lekko moją rękę i westchnęła ciężko. Udawała. Widziałem to. Udawała, że wszystko jest w porządku.
- Katie proszę cię... Nie rób tego. Nie rób z siebie wielce odważnej. Obydwoje wiemy, że taka nie jesteś.- Powiedziałem i pocałowałem jej bladą dłoń. W jej pięknych brązowych oczach pojawiły się łzy, które po chwili zniknęły w brązowych włosach rozłożonych na poduszce.
- Louis obiecaj mi coś.- Wyszeptała i spojrzała na mnie z całą troską i miłością jaką w sobie miała.
- Co tylko chcesz moja mała.- Odgarnąłem z jej czoła jeden zagubiony kosmyk włosów, który drastycznie wyróżniał się na tle jej bladej cery.
- Nie poddawaj się. Nie załamuj. Walcz. Walcz tak jak walczyłeś o mnie. Nie pozwól aby Laura popełniła te same błędy co popełniliśmy my. Bądź dla niej podporą. Bądź cierpliwy. Kochaj ją tak samo mocno jak kochasz mnie. Nie płacz za mną. Nie odcinaj się od chłopaków, od rodziny. Bądź starym Louisem. No może trochę bardziej rozsądnym Louisem w końcu musisz kogoś pilnować.- Uśmiechnęła się lekko, a ja po prostu położyłem głowę na nasze splecione dłonie i rozpłakałem się jak małe dziecko nie mogąc znieść myśli, że jej nie długo zabraknie.
- Ty też walcz kochanie. Walcz dla nas.- Wyszeptałam i mocniej ścisnąłem jej dłoń. Zaśmiała się cichutko tak jakby bała się, że zepsuję ciszę panującą w okół nas.
- Walczyłam. Do końca ale już czas Lulu. To już mój koniec. I proszę cię uwierz mi, że to jest na prawdę piękne. Ostatnie lata spędzone z tobą były najpiękniejszymi latami w moim życiu.- Jej ręka stawała się po woli zwiotczała, a łzy z moich oczu wydostawały się ze zdojoną siłą. Podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz. Uśmiechała się ze łzami w oczach.
- Obiecuję ci Katherine.- Powiedziałem, a ona zamknęła oczy, a jej dłoń w mojej dłoni straciła całą swoją siłę. Odeszła. Nie ma jej.
Miałem ochotę krzyczeć, wrzeszczeć. Nie ona. Ja. Dlaczego nie ja? ''Walcz.'' Będę kochana. Będę walczył dla nas. Dla ciebie.
Wstałem i dotknąłem dłonią jej policzka. Wyglądała jakby spała. Taka delikatna. Taka bezbronna. Złożyłem ostatni pełen smutku, żalu i miłości pocałunek na jej malinowych ustach i wyszedłem. Zostawiłem jej ciało ale ducha zabrałem ze sobą.
~
Laura pobiegła w stronę Harry'ego stojącego kawałek od nas, który uśmiechał się do mnie delikatnie. Co roku przez te dwa dni wszyscy jesteśmy tutaj razem. W dzień jej śmierci i w dzień jej urodzin. Wszyscy dla niej.
Wstałem z ławki i wziąłem zeszyt, który włożyłem do torby. Spojrzałem na grób nie mogąc sobie wyobrazić jej drobnego ciała leżącego dwa metry pod ziemią. Jej zdjęcie się do mnie uśmiechało tak samo jak ona uśmiechała się do mnie każdego ranka i każdego wieczora.
- Byłaś moją Summer Love*.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się.
Narrator.
Stała obok niego, a on całkiem nieświadomy wspominał wszystkie najlepsze momenty spędzone z nią. Położyła mu rękę na ramieniu i zaczęła przypatrywać się jego twarzy, która wcale się nie zmieniła. Cały czas wygląda tak samo idealnie. Louis westchnął, a dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Podążyła za jego wzrokiem na swoje zdjęcie.
- For You. For Me. For Us.- Wyszeptali razem. Już na zawsze.
-----------------------------------
* Summer Love- tytuł jednej z piosenek One Direction.
Cześć. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Mogłam dodać szybciej ale cóż.... Bywa. Dziękuję za 3896 wyświetleń za 72 komentarze. Dziękuję za to, że dałyście radę przebrnąć przez moje -dziwne pisanie. Dziękuję za wszystko. :*
Epilog jest smutny i radosny za razem. Wydaję mi się, że jest odpowiedni. Chcę was prosić o komentarze, które na pewno przeczytam. Zapraszam was na bloga, które znów zaczęłam pisać: KLIK. A więc....
Cześć! Kocham was normalnie wszystkich! ♥
Oooo. Poryczałam się normalnie!
OdpowiedzUsuńŚwietny Epilog! Na prawdę :D
I cóż... Też cię kocham :*
Dlaczego? Dlaczego? To musiało się tak skończyć to okropnie smutne.
OdpowiedzUsuńAwwww. Zgadzam się z dwoma komentarzami nade mną, że się tak wyrażę.
OdpowiedzUsuńSzczerzyłam się jak głupia, płakałam i byłam smutna jednocześnie. Co ty ze mną zrobiłaś?! :D
Dawno sie tak nie wzruszylam.Dziekuje
OdpowiedzUsuńNiełatwo doprowadzić mnie do płaczu opowiadaniem. Ty to zrobiłaś. Kocham cię :*+
OdpowiedzUsuń