poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Chapter 2

Louis.

Spojrzałem na do połowy pustą butelkę w mojej prawej ręce i pustą paczkę papierosów na podłodze. Poczułem obrzydzenie i wstręt ale nie do alkoholu czy papierosów ale do samego siebie. Pozwoliłem aby rozpacz i bezsilności wzięły na de mną górę. Znów. Obiecałem sobie, że nie pozwolę dopuścić do takiego stanu, ale cholera nie oszukujmy się właśnie to zrobiłem i najgorsze jest to, że znów mam ochotę wypalić całą paczkę papierosów i opróżnić kilka butelek wódki aby poczuć radość i ukojenie które teraz są mi tak dalekie i obce, że wydaję mi się iż nigdy właściwie nie czułem się szczęśliwy czy spokojny. Teraz właściwie mam wszystko ale nie mam nic. Mam sławę, fanów, wspaniałych przyjaciół, rodziców którzy zawsze mi pomogą, siostry które wesprą mnie w różnych decyzjach, dziewczynę która mnie kocha. Właśnie i tutaj zaczyna się ta część gdzie nie mam nic. Ona kocha mnie, a ja? Ja najwyżej ją lubię. Kiedyś, może coś tam czułem mocniejszego ale w wakacje wszystko się diametralnie zmieniło. Mogę oddać wszystko co mam tylko za jedną osobę której pragnę w każdy możliwy sposób. Wiem, że to nie możliwe bo wczoraj straciłem ją na zawsze. Zrobiła mi nadzieję, a potem co? Potem po prostu powiedziała głupie ''tak'' i zniszczyła całe moje życie. Mogę to nawet zrozumieć, bo przecież są razem od roku, wielka miłość i w ogóle ale dlaczego mnie pocałowała. Skoro nic do mnie czuję to po jaką cholerę robiła mi nadzieję? Sam ją sobie zrobiłeś, głupku. Może i racja. Sam ją sobie zrobiłem gdy powiedziałem jej, że ją kocham. Poczułem wtedy coś dziwnego, coś czego nie można opisać słowami. Było inaczej niż za pierwszym razem, ale nie tak samo jak za drugim. Trochę skomplikowane, co nie? Ale powiedzcie co nie jest? Wszystko na tym pieprzonym świecie jest skomplikowane. Nikt nie ma idealnego i beztroskiego życia.
Wziąłem do ręki telefon który wibrował na drewnianej podłodze.
Od: El.
Kochanie, utknęłam w korkach będę za jakąś godzinkę może trochę więcej. 
Odetchnąłem z ulgą. Całkowicie zapomniałem, że miała po mnie przyjechać. Dobrze, że chociaż są te głupie korki, powinienem zdążyć się ogarnąć. Pociągnąłem ostatniego łyka z butelki i odstawiłem ją na stolik po czym podniosłem swoje zmęczone ciało. Od kluczyłem drzwi i wyszedłem na cichy korytarz. Gdy się odwróciłem, zapomniałem po co wychodziłem, zapomniałem jak się oddycha, jak się chodzi, jak się mówi. Zapomniałem wszystkiego. Stała tam. Wpatrywała się we mnie tak samo jak ja w nią. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć ale nie widziała co, albo nie wiedziała jak zareaguję.
- Gratuluję.- Powiedziałem do niej i spuściłem wzrok bojąc się, że ona może zauważyć coś co mogło by zdradzić w jakim parszywym jestem nastroju.
- Dziękuję.- Jej głos był zachrypnięty i strasznie cichy. Spojrzałem na nią i podszedłem kawałek. Dopiero teraz zauważyłem, że jej piękne brązowe oczy są załzawione i lekko czerwone.
- Płakałaś.- Stwierdziłem i nadal nie spuszczałem z niej wzroku. Byłem strasznie ciekaw co zrobi, jak się zachowa.
- Wydaję ci się. Po prostu przetarłam oczy ręką i teraz mi łzawią.- Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Potrafiłem rozpoznać kiedy kłamie. Za wsze gdy to robi jej oczy wędrują na lewą stronę, a dłonie zaciskają w małe piąstki.
- Nie umiesz kłamać, Katie.- Stwierdziłem, a ona lekko się uśmiechnęła i jakby stała się odważniejsza, ponieważ spojrzała mi w oczy i nie zraziła się gdy podszedłem do niej jeszcze kawałek.
- Po prostu ciebie nie umiem okłamywać.- Przygryzła dolną wargę, doskonale wiedząc jak to na mnie działa.
- Louis! Kretynie, ja przez ciebie.... Oj, sorka.- Harry nie wiedział gdzie ma się schować więc zbiegł na dół prawie spadając ze schodów. Zabiję, go. 
- Ja... Ten muszę się ubrać.- Odwróciła się ode mnie i otwarła drzwi od swojego pokoju.- Cześć, Louis.- Uśmiechnęła się lekko i zniknęła za drzwiami. Zerwałem się  do biegu obmyślając plan jak zabić tego gada co nam przeszkodził.
- Louis! Ja nie wiedziałam, przepraszam.- Harry padł mi do nóg i zaczął krzyczeć jak bardzo jest mu przykro.
- Wiesz, że się zemszczę, prawda?- Zapytałem, a on podniósł głowę do góry i zrobił minę jak kot ze Shreka.
- Mam genialny pomysł!- Wykrzyknął i odsunął się ode mnie.

Katherine.

Stałam przed szafą i zastanawiałam się co mam ubrać. Ręcznik którym byłam owinięta co chwilę zsuwał mi się co raz niżej, co doprowadzało mnie do szału. Wreszcie zdecydowałam się na czerwone rurki, białą bluzkę w czarne paski, granatowe niskie trampki oraz szarą czapkę. Wyciągnęłam z szuflady czystą bieliznę i zrzuciłam z siebie biały ręcznik, po czym szybko zaczęłam się ubierać. Mimo iż byłam sama w pokoju czułam się nieswojo i jakoś dziwnie więc wolałam szybko się ubrać. 
Powiesiłam ręcznik na wieszaku i postanowiłam zejść na dół na szybkie śniadanie. Przekręciłam klucz w drzwiach i ostrożnie sprawdziłam czy znów nie ma na korytarzu Louis'a. Odetchnęłam z ulgą widząc puste pomieszczenie. Wyprostowałam się i zeszłam na dół przybierając na twarzy sztuczny uśmiech. 
- Cześć.- Przywitałam się i usiadłam do stołu. Chłopcy już siedzieli i jedli śniadanie. Brakowało tylko moich rodziców. Normalnie bym się dopytywała gdzie oni są ale po wczorajszym wieczorze nie mam ochoty na ich towarzystwo i zachwycanie się tym, że wychodzę za Will'a.
- Hej. Jak tam noc?- Liam nalał mi soku do szklanki i uśmiechnął się do mnie wesoło. Jak ten chłopak to robi? Zawsze jest uśmiechnięty, radosny i potrafi pomóc innym. 
- Świetnie. Wiesz gdzie moi rodzice?- Chciałam zmienić temat więc powiedziałam pierwsze co mi wpadło do głowy. Wiem, że w końcu zeszlibyśmy na temat moich zaręczyn, a jakoś nie mam ochoty o tym rozmawiać. 
- Dokładnie to nie wiem. Dostali jakiś telefon i musieli gdzieś pojechać. Mówili, że wrócą wieczorem. Aaa no i nie masz dziś jakiegoś treningu. Powiedzieli, że będziesz wiedziała o co chodzi.- Uśmiechnęłam się szeroko i oparłam o krzesło szczęśliwa, że nie będę dziś musiała się męczyć. Jakoś nie szczególnie mam na to ochotę. 
- Chociaż raz w życiu powiedziałeś mi coś co mnie ucieszyło.- Zwróciłam się do niego, a on zrobił oburzoną minę. Zaśmiałam się cicho. Spojrzałam na stół i doszłam do wniosku, że nie jestem jednak głodna. Rozsiadłam się wygodnie i położyłam ręce na brzuchu.
- Ty nic nie jesz?- Zayn spojrzał na mnie podejrzliwie i zmrużył oczy, przez co wyglądał jak taki jeden koleś z hiszpańskiej telenoweli.
- Muszę dbać o linię.
- Z kości na ości? Błagam cię ty jesteś chodzącym szkieletem.- Louis rzucił mi wesołe spojrzenie, a ja poczułam się jak w wakacje. Tak beztrosko i szczęśliwie. Chciałabym wrócić do tych dni w których nic nie robiłam. Po prostu leżałam sobie przed telewizorem nie martwiąc się co powiedzą rodzice.
- Katie chodź ze mną na chwilę.- Liam nie czekając na moją odpowiedź chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i poczekałam na jego ruch. Ukucnął przede mną i chwycił moją rękę gdzie na jednym z palców był złoty pierścionek. Podał mi do inny który wczoraj zdjęłam. Srebrny z małą błękitną łezką. 
- Myślałam, że go wczoraj zgubiłam.- Szepnęłam i spojrzałam w jego oczy. Wydawały się takie zatroskane i przepełnione miłością. 
- Znalazłem na stoliku. Pomyślałem, że chciałabyś go odzyskać.- Pokiwałam głową i włożyłam pierścionek do kieszeni. 
- Lepiej będzie jeżeli go schowam.- Pośpieszyłam z wytłuczeniami widząc jego zdezorientowaną minę. Liam wstał jakby trochę zły.
- Dlaczego nie rzucić tego w cholerę i nie będziesz szczęśliwa?- Zapytał odwracając się gwałtownie w moją stronę.
- Dlaczego myślisz, że jestem nie szczęśliwa?-Wstałam i starałam się uśmiechać, chociaż tak troszkę, ale raczej mi to nie wyszło.
- Próbujesz okłamać mnie czy siebie?
- Wszystkich, Liam.- Odparłam z prawdą i pozwoliłam aby moje ciało znów spoczęło na kanapie. Schowałam twarz w dłoniach czując jak łzy zbierają mi się po powiekami. Poczułam jak Liam siada obok mnie i przygarnia moje drobne ciało do siebie. Wtuliłam się w niego i zaczęłam cicho płakać. Znów. 
- Zacznij podejmować własne decyzję Katie, a nie będziesz musiała nikogo okłamywać.
- Tylko, że ja już nie potrafię decydować o sobie. Pozwoliłam robić to innym. - Odsunęłam się kawałek i przetarłam twarz ze słonej cieczy. 
- Chciałbym abyś wróciła i znów była moją młodszą kuzynką która zabiera mi czerwone żelki.- Parsknęłam śmiechem, i znów wtuliłam się w jego ramię.

Louis.

Wpatrywałem się w brunetkę z lekkim uśmiechem na twarzy. Uwielbiam jej śmiech, moment w którym w policzkach tworzą się małe dołeczki, które dodają jej wdzięku i uroku. Mimo uśmiechu na twarzy w środku krzyczałem i płakałem z rozpaczy. Gdy Liam zabrał ją na rozmowę, moja ciekawość wzięła górę i poszedłem podsłuchać o czym rozmawiają. Zobaczywszy łzy na jej twarzy sam miałem ochotę się rozpłakać. Płakała przeze mnie, przez moją wrodzoną głupotę.
Mój wzrok spoczął na kieszeni, w której był ukryty pierścionek. Dałem jej go i obiecałem nigdy nie opuszczać. Kłamałem, ale czy umyślnie? Jasne, że nie. Wtedy po prostu wszystko wydawało się łatwiejsze i myślałem, że dam radę podołać obietnicą składanym brunetce. Szkoda. Szkoda, że nie dałem rady.
Spojrzałem na zegarek i poczułem nie miłe ukłucie. Za raz powinna być. Z westchnieniem podniosłem się z fotela i skierowałem się na górę. Usłyszałem za sobą kroki i po chwili minęła mnie biegnąca dziewczyna, a za nią Liam, który coś do niej krzyczał. A to podobno ja jestem dziecinny. Pokręciłem głową i wszedłem do pokoju. Wyciągnąłem z pod łóżka torbę i pozbierałem wszystkie swoje rzeczy które leżały na podłodze. Wpakowałem je do torby bez żadnego składania . Sprawdziłem, czy nie zostawiłem nic w łazience i usiadłem zrezygnowany na łóżku. Zazdroszczę chłopakom. Oni mogą jeszcze z nią pobyć. Mogą z nią rozmawiać, patrzeć w jej piękne oczy, wdychać bijący od niej zapach wanilii. Pożegnam się z nią. Wstałem uśmiechnięty i dumny ze swojego toku myślenia.
Zapukałem do jej pokoju i lekko uchyliłem drzwi. Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. lmuzkal
- Przyszedłem się pożegnać.- Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie. Katie spojrzała na zegarek i zmarszczyła czoło.
- A nie mieliście jechać za trzy godziny?- Wstała i poprawiła swoje długie brązowe włosy. Wyglądała prawie jak anioł.
- Eleanor po mnie przyjedzie. Miałem pomóc jej w zakupach.- Na jej twarzy pojawił lekki grymas niezadowolenia.
- No tak. Trzeba pomagać ludziom w potrzebie.- Nie wiem czy jej uwaga miała być kąśliwa czy nie, ale nie zabrzmiało to najmilej.
- Katie nie chce się kłócić.- Westchnąłem i podszedłem do niej o kilka kroków.
- No to jest nas dwoje Lou.- Ona również zrobiła kilka małych kroczków przez co byliśmy co raz bliżej siebie ale jeszcze nie wystarczająco.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie?- Z wypowiedzianymi przez siebie słowami zrobiłem również krok, pozostawiając między nami jeszcze mniej przestrzeni.
- Tak.- Ona pokonała ostatnie centymetry które nas dzieliły. Zadarła lekko głowę do góry i spojrzała mi w oczy.
- Czujesz coś do mnie?- Wyszeptałem, ale zamiast odpowiedzi dostałem lekkie muśnięcie warg. Zadziałało to na mnie jak płachta na byka. Położyłem swoje dłonie na jej biodrach i przyciągnąłem ją do siebie jeszcze bliżej. Jej oczy zabłyszczały.
- Louis...- Jej szept zachęcił mnie do działania. Przycisnąłem swoje usta do jej i zachłannie pocałowałem. Marzyłem o tym całe dnie i noce. Tęskniłem za jej malinowymi, delikatnymi ustami. Tęskniłem za jej dłońmi krążącymi nieśmiało po moim ciele.
Wplotła swoje długie palce w moje włosy i przycisnęła mnie jeszcze bliżej siebie pogłębiając pocałunek jakby chciała abyśmy stali się jednością.
- Louis przyjechała....- Katie odskoczyła ode mnie jak oparzona, a ja spojrzałem zdezorientowany w stronę drzwi. Stał w nich Niall z otwartą buzią i szeroko otwartymi oczami. Spojrzałam na Katie, a ona unikała moje wzorku. Spuściłem głowę na dół i wyszedłem z pokoju kierując się po moją torbę.
- Louis ja przepraszam ale nie wiedziałem, a ona sama chciała tutaj przyjść i....- Blondyn lekko się zapowietrzył. Uśmiechnąłem się do niego.
- Dobrze zrobiłeś. Dzięki.- Poklepałem go po ramieniu i wyminąłem. Na dole stała moja dziewczyna i żartowała o czymś z Harrym. Podziwiam chłopaków. Oni doskonale wiedzą jaka jest sytuacja między mną, a Katie, a mimo wszystko okłamują Eleanor. Udają jakby wszystko było w porządku. Zszedłem na dół i przytuliłem do siebie dziewczynę uśmiechając się sztucznie.
- Louis!- Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem brunetkę która zbiegała ze schodów. Wpadła w moje ramiona i mocno uczepiła się mojej szyi.
- Poczekam w samochodzie.- Jeśli się nie mylę Eleanor właśnie nas opuściła z myślą, że to będzie ckliwe pożegnanie przyjaciół. Nawet nie ma pojęcia jak bardzo się myli.
- Mogę się do ciebie zalotnie uśmiechać, ale to nie znaczy, że mi się podobasz. Mogę cię kochać, ale to nie znaczy, że będę z tobą. Mogę kazać ci wyjść, ale to nie znaczy, że chce żebyś odszedł. Mogę dać ci szansę, ale nie oznacza, że ją masz. Mogę cię olewać, ale to nie znaczy, że jesteś mi obojętny. Mogę tobą poniewierać, ale to nie znaczy, że na to zasługujesz. Mogę cię szanować, ale to nie znaczy, że cię lubię. Mogę śmiać się z twoich żartów, ale to nie znaczy, że mnie śmieszą. Mogę cię potrzebować, ale to nie znaczy, że się o tym dowiesz. Mogę coś do ciebie czuć, ale to nie znaczy, że będziesz mój. - Właśnie uzyskałem odpowiedź na swoje wcześniejsze pytanie.

Katherine.

Patrzyłam jak wsiada do jej samochodu i odjeżdża. Tak po prostu. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach ale nawet nie próbowałam tego ukryć. Nie było sensu. Myślałam, że będzie mi łatwiej stawić czoło wszystkim wspomnieniom i jemu samemu. Myliłam się. Ale ze mnie głupia istota. Zamiast go tutaj zatrzymać, odrzucić zaręczyny Willa, ja wszystko zepsułam. Kierowałam się tym co będzie dobre dla moich rodziców. Popełniłam błąd. Następny zresztą. 
- Zobaczysz, że wreszcie wszystko będzie dobrze. Musimy być tylko cierpliwi.- Poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam smutną twarz Harry'ego.
- Nic już nie będzie dobrze Harry. Najwyższy czas się z tym pogodzić.- Znów spojrzałam w okno i nie zobaczyłam nic. Wszystko zniknęło i nastała szara rzeczywistość, która przytłacza mnie z dnia na dzień co raz bardziej.
---------------------------------------------------------------------------
Powiem wam szczerze, że jestem zadowolona z tego rozdziału co jest trochę dziwne :D
Mam nadzieję, że wam również się spodoba. :*
Do zobaczenia, za jakiś czas. 

6 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba <3
    Ten blog to na pewno będzie bąba, tak jak o Harriet :D
    Czekam niecierpliwie na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, też mam taką nadzieję, ale nie wiem czy to była bomba po prostu takie tam bzdury :D Ale dziękuję :*

      Usuń
  2. o matko polko !
    czytałam to dwa razy i nadal będę czytać.
    To jest świetne :**

    OdpowiedzUsuń